czwartek, 27 grudnia 2018

"The Servant of love" V Kamukoma/ Komahina

Jeden dzień. Ostatni dzień, który może spędzić w towarzystwie Izuru Kamukury... Możliwe, że to i dobrze. Lepiej dla Kamukury-sama. Ne będzie musiał użerać się z jego natrętną i obrzydliwą osobą. Nie będzie musiał mu gotować... Zajmować się nim...Oddawać swoją sypialnie. Już więcej nie będzie świadkiem jego ataków paniki czy niespodziewanych nawałów wspomnień. Ah, to zdecydowanie lepiej dla Kamukury-sama. Ktoś taki jak on powinien rozwijać swoje talenty, a nie być uwięzionym w tym miejscu... Przykutym do gabinetu. Może wreszcie wyjdzie na zewnątrz? Z drugiej strony, możliwe, że to lepiej i dla niego samego. Nie będzie się już dłużej dusił w swoich uczuciach, których nigdy nie zdoła wyznać, które na zawsze będą tkwiły w jego płucach i nigdy nie przejdą przez krtań. Toksyczna trucizna, która powoli zalewa całe jego wnętrze. Jego ciało stało się na tyle uzależnione od Kamukury, że, naprawdę, nie śpieszy się mu odejść. Jego ciało instynktownie reaguje na obecność czerwonookiego, na jego zapach, na jego widok, na jego słowa, na cały jego byt. Zaczęło być to na tyle nieznośne i uprzykrzające już jego na tyle marną egzystencję, że zdecydował. Odejście stąd jest jego jedyną solucja. Może w jakiś sposób wpłynie to na jakość jego życia... Może coś wreszcie zacznie robić, zamiast ciągle pasożytować na innych? Skorzystanie z propozycji Junko Enoshimy, po paru chwilach stało się bardzo kuszące. Chociaż bycie czyimś sługą nie brzmi jakoś zaszczytnie... Eh, ale prawdę mówiąc, on od początku był wyłącznie sługą... Miłości Kamukury. Od chwili, kiedy obudził się w rezydencji był podporządkowany Kamukurze ze względu na narodzoną miłość do niego. Od zawsze był tylko marnym sługą podporządkowanym wyższym bytom i wartościom...
Nadziei?
- Bo czymże jest rozpacz bez nadziei. - szepnął w zadziwiającej euforii, a kąciki jego ust wygięły się w niemalże karykaturalnym uśmiechu. Rozłożył ręce, jakby był kapłanem przeprowadzającym mszę. Oddychał głęboko i zgiął dłonie w pięści, wbijając paznokcie do krwi. - Świat nie może pozostać spowity w rozpaczy... - mruknął i obniżył wzrok. - Taki zepsuty świat nie może istnieć w nieskończoność - jego brwi zmarszczyły się - Czy może? -  Przyłożył ciepłe czoło do zimnych, drewnianych drzwi szafy. Opuścił ramiona zaciskając je na swojej klatce piersiowej. Ściskał między skostniałymi palcami miękki materiał białego swetra, który dzisiaj rano Izuru cisnął mu prosto w twarz. Jego chude ramiona drżały, jednak na jego wargach wciąż tkwił ten sam, szaleńczy uśmiech.
- Mogę to zmienić...? - Osuwał się powoli na podłogę, wciąż z przyłożonym czołem na szafie. Czy jako Sługa mogę mieć taką misję...? Jego uśmiech powoli się zmniejszał, gdy w końcu westchnął głośno.
- Nie uważasz tego za ironiczne? - Za jego plecach rozległ się cichy, choć dudniący głos Kamukury. Sługa odwrócił głowę mierząc spojrzeniem swoich szarawych oczu wysoką sylwetkę siedzącą na łóżku. Jego długie włosy rozpłynęły się na pościeli. Czerwone oczy patrzyły na niego bez emocji. Kiedy on zdążył usiąść? Białowłosy uśmiechnął się delikatnie, prawie jak niewinny aniołek. Tak jakby, przed chwilą, na jego twarzy nie znajdował się przeraźliwy uśmieszek. Izuru nawet nie zwrócił na to uwagi dawno przyzwyczajony do jego dziwnych zachowań.
-Eh? Co masz na myśli, Kamukura-sama? - spytał obracając się i opierając się barkiem o szafę. Uśmiechał się, chociaż jego uśmiech nie dosięgał oczu, które tępo wpatrywały się w czarnowłosego.
- Ciągle zmieniasz tożsamość, której nawet nie miałeś... - Prychnął - Szukasz jakiegoś sensu istnienia, choć mam wrażenie, ze tylko od niego uciekasz, dlatego nie możesz się odnaleźć - Oparł jedną stopę o pościel i położył podbródek na kolanie - Nawet tego nie próbujesz. - Dodał tym samym monotonnym tonem. Szarooki kiwnął lekko głową.
- To prawda. Uciekam. - przyznał się wciąż z tym irytującym uśmieszkiem. - Byłem nikim, jestem nikim i nim pozostanę. Heh - oparł się plecami o szafę, a blade dłonie położył na kolanach i wpatrywał się w nie, jakby oczekiwał, że pozna jakąś dotąd nieznaną przez niego prawdę. - Chcę po prostu się przydać na coś...
Kamukura ulokował w nim wzrok, przez co białowłosemu zaczęła drgać brew. Było to trochę niezręczne.
- Nudne. - prychnął. Zerwał kontakt wzrokowy i popatrzył na ścianę przed sobą. Białowłosy zamrugał oczami. Zapadła między nimi cisza, chłopak wyłamywał sobie palce, nie wiedząc co powiedzieć. Nie... Raczej JAK powiedzieć. Otworzył usta. Poczuł suchość, która uniemożliwiała mu wykrztuszenie czegokolwiek. Oblizał wargi. Wziął głęboki wdech. Chciał powiedzieć...
- Spakowałeś się? - Brutalnie, jego starania przerwał monotonny głos Izuru. Nawet na niego nie patrzył. Oczy Sługi rozszerzyły się. Przechylił lekko głowę.
- Ummm... Nie mam czego pakować...?- Odparł nierozumnie - Nie mam swoich rzeczy... - Ciągnął nie do końca wiedząc, dlaczego Kamukura zadaje mu takie bezsensowne pytanie. Lecz dodało mu to trochę odwagi, żeby powiedzieć to co tkwi mu na sercu, aby mógł z czystym sercem odejść z tego miejsca, bez żadnych żali i nie wracać tu z powrotem. Chciał mieć już mieć to za sobą... Wstał z podłogi i zaczął powoli podchodzić do brzegu łóżka. Izuru spojrzał na niego przelotnie tylko tedy gdy ustał przy jego lewym boku. Na policzki białowłosego wstąpiły różowe wypieki spojrzał spod długich, białych rzęs na opaloną, piękną twarz  na zmrużone czerwone oczy, które spoglądały przed siebie.
- Kamukura-sama...? - Wyszeptał cichutko przestępując z nogi na nogę.
- Sługa - Odpowiedział. W jego tonie głosu słychać było lekką drwinę. Powoli, przeniósł znudzone spojrzenie na wychudzonego chłopaka. Szarooki delikatnie drgnął, a jeden kącik ust uniósł się ku górze.
- Hah, możesz wreszcie zwracać się do mnie po jakieś nazwie... - mruknął z rumieńcami na policzkach.
-Chcesz coś powiedzieć? - Kamukura zapytał prosto z mostu, trochę znużony podchodami chłopaka. Ewidentnie czeka, żeby coś mu rzec, choć długo mu to zajmuje. Jaki jest jego problem? Przecież chciał z nim porozmawiać.
- Uhmm... - zagryzł dolną wargę - Mogę usiąść?
Kamukura przewrócił oczami i popatrzył się na niego z wyrzutem.
- To jest twój pokój.
- Właściwie to był twój.... - Odparł i zaśmiał się cicho. Niezręcznie. Oparł kolano na materacu i wślizgnął się opierając dłonie o kołdrę. Usiadł na nogach opierając o stopy pośladki. Założył białe pukle za uszami i sięgnął skostniałą dłonią po dłoń czarnowłosego. Kamukura spojrzał na niego z lekkim zaskoczeniem. Białowłosy prawie nigdy go nie dotykał. Zawsze mówił, że boi się, że zbruka go swoim obrzydliwym dotykiem. Jednak Izuru nie protestował. Szarooki chwycił opaloną dłoń w swoje obie i lekko ją ścisnął. Na policzkach wciąż miał gorejące wypieki i wciąż przelatywała mu przez myśl o tym jak bardzo zuchwale się zachowuje.
- Ja, przepraszam, za to, że jestem tak bezczelny i, i ignorancki... - wymamrotał - I za to, że jestem taki bezwartościowy... - obniżył wzrok wpatrując się w czarny krawat zawiązany na szyi Kamukury. Nagle na swoim czole poczuł lekkie uderzenie. Uniósł spojrzenie zdziwiony.
- Przejdź do rzeczy. - Mruknął czerwonooki trzymając w powietrzu zgięte palce. Oh... Pstryknął go w czoło...
- Ehehe, tak racja... - uśmiechnął się delikatnie - Lubię dużo mówić... - Pogładził opuszkami palców grzbiet dłoni Kamukury.
- Czasami zbyt dużo - przytaknął ciemnowłosy spoglądając na niego uważnym wzrokiem, jakby faktycznie interesowało to, co Sługa chce mu powiedzieć.
- Uhmm... - oczy białowłosego znacznie się zmiękczyły i patrzyły z uwielbieniem na drugiego chłopaka, zwłaszcza, gdy ten skierował na niego uważne spojrzenie. Da radę, powie mu to! - Jestem ci niewiarygodnie wdzięczny, dałeś mi szansę na jakikolwiek byt, nie musiałem spać więcej w tym starym magazynie, dałeś mi jedzenie, ubranie. Po prostu, dałeś mi szansę, pomimo tego, że jestem nic niewartym śmieciem. - uśmiechnął się wymuszenie - Nie wiem jak mógłbym ci się za to odwdzięczyć. Pewnie nigdy nie zdołam... Nie wiem jak ze mną wytrzymałeś tak długi czas... - zaśmiał się niezręcznie. Po chwili, spojrzał na twarz Kamukury, który nic nie mówił, tylko uważnie go słuchał, nawet nie przewracając oczami, jak to miał w zwyczaju. Serce białowłosego zabiło szybciej. Nie dawał sobie żadnej szansy, że zdoła wykrztusić swoje uczucia, ale gdy Kamukura spoglądał na niego z zainteresowaniem, zrozumiał, że nie może zmarnować takiej szansy. Jest to zbyt odległe marzenie, żeby Kamukura odwzajemnił chociaż w części to co on czuje, ale trzeba dać szansę marzeniom... Szarooki przełknął ślinę. - Przez ten okres czasu, który spędziłem u twego boku, poczułem chęć życia, to że czuje wiele emocji... Wiele emocji, których wcześniej nie przeżywałem... bynajmniej tego nie pamiętam. Heh. Przywiązałem się do twojej obecności i trudno jest mi ją opuścić. Ah... ależ jestem arogancki, wybacz mi Kamukura-sama. - Skulił wewnętrznie ramiona. - Nie wiem czy mam jakiekolwiek znacznie dla ciebie.... Pewnie chciałbyś żebym odszedł jak najprędzej - spuścił wzrok. Brwi Kamukury zmarszczyły się delikatnie - Możliwe, że już nigdy się nie spotkamy... Hehe - spojrzał na swoje kolana, a jego usta drżały - Nie dziwiłbym się, gdyby tak się stało... - Wypuścił z uścisku dłoń Izuru, gdy poczuł jak jego własne donie drgają. Jednak ku jego zaskoczeniu, Kamukura pochwycił ponownie blade dłonie i uściskał je delikatnie. Szare oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu, ale w dalszym ciągu nie uniósł wzroku. Powoli, jego oczy stawały się szklane, jakby miał zamiar się rozpłakać. Był świadom, że tak mogło się stać, więc starał się trzymać łzy jak najdłużej w środku. - Je-Jednak pra-pragnę, żebyś wie-edział, że ja... ja... naprawdę.... - zaczął się jąkać, a jego głos był chwiejny. Zgiął się lekko w pasie, pochylając do przodu. Bożejatomówięjatomówię- ja cię...bardzo.. cenię.. i miłuję c-twoją nadzieją... - wydukał plącząc się w słowach. Nie był pewien co do końca powiedział, jednak miał nadzieję, że Kamukura zrozumie co białowłosy próbuje mu powiedzieć. - Ja.. ja przepraszam... nie powinienem... Nic mówić... O rany... Jestem beznadziejny... - Skulił się w sobie, a jego ciałem wstrząsnął dreszcz i łzy. Jego ręce wciąż były wyciągnięte, a Kamukura trzymał je w uścisku. Natomiast jego tors stykał się z jego udami. - Przepraszam...PrzepraszamPrzapraszam-
- Eh - Kamukura jedynie westchnął, jakby cała męczarnia białowłosego była bezznaczeniowa i nie zrobiła na nim żadnego wrażenia. Jednak, prawda była inna, czego Sługa nie był zapewne świadom. Izuru poczuł dziwnie ciepło rozlewające się po jego wnętrzu, czego nigdy wcześniej nie doświadczył. Słuchał go uważnie, uświadamiając sobie powoli, że chociaż nie jest najlepszym okazem okazującym uczucia, to naprawdę troszczył się o chłopaka przez ten cały czas. Czuł do niego przywiązanie. Do jego durnych monologów, do jego wszędzie leżących książek, do tego, że nosił na sobie ubrania Izuru, dopóki nie kupił mu paru swetrów, ponieważ wiedział, że białowłosy jest bardzo wrażliwy na zmiany temperatury, do jego braku pamięci i ataków paniki, do jego drobnej, bladej, uroczej twarzy, do jego puszystych, białych włosów, do jego chorowicie chudego ciała.... Eh. Chyba faktycznie przywiązywał do niego dużą wagę. Lubił go na swój własny sposób. Ale czy to było coś więcej? Skąd on, bezuczuciowa machina, ma wiedzieć czym jest admiracja czy kochanie? Nawet jeśli, szarooki nie zostawiałby go nazajutrz, nie wie co miałby mu powiedzieć, jak miałby zachować wobec osoby, która wyznała mu miłość? Gdy sam Kamukura nie zna emocji i sposobu obchodzenia się z uczuciami innych osób? Jaki to sens ? Lepiej będzie, jeżeli chłopak poszuka sobie innej osoby. Może z nią stworzy trwały związek uczuciowo-romantyczny. Świat stoi do niego otworem. Jutro pozna nowy świat, świat rozpaczy, może to jego miejsce? Może tam znajdzie kogoś, kto się nim zatroszczy... Kamukura spojrzał na trzęsące się ciałko i pociągnął mocniej ręce białowłosego, przez co jego klatka piersiowa wylądowała na jego. Wypuścił jego dłonie i jednym ramieniem oplótł go wokół ramion, i oparł podbródek o szczyt białych włosów.
- Cicho - szepnął. Wypuścił z ust głębokie westchnienie. Dlaczego białowłosy jest zawsze taki emocjonalny? I cóż on ma teraz zrobić? Kamukura poczuł, prawdopodobnie pierwszy raz w życiu, bezradność.
- Dlaczego mnie trzymasz? Przecież jestem obrzydliwy... To co, ci wyznałem.... Powinieneś się mną brzydzić, więc dlaczego...? - Chlipał w jego pierś bez jakiegokolwiek zamiaru odsunięcia się. Wczepił palce w marynarkę Kamukury, ale tak samo nagle jak to zrobił, cofnął dłoń i położył ją na kołdrze. - Przepraszam...
- Przestań przepraszać - Odparł natychmiastowo i przymknął oczy - Twoje uczucia są irracjonalne, skierowane ku osobie takiej jak ja, która nie potrafi "czuć". - Zacisnął usta, nie wiedząc jak się wyrazić - Ale również, sądzę, że jestem przywiązany do twojej obecności - wymamrotał ostatnią część. Nie wierzył, że przechodzą przez jego usta takie słowa. Głowa szarookiego gwałtownie podskoczyła do góry, a Kamukura szybko zabrał podbródek z jego włosów.
- Eh? Naprawdę? - Spojrzał na niego z niedowierzaniem. Jego oczy były mokre, tak samo jego zaczerwienione policzki.
- Mhmm
- To o wiele więcej niżeli mógłbym cię prosić! - Jego usta ułożyły się w szerokim i radosnym uśmiechu. Wytarł grzbietem dłoni oczy i odsunął się od czarnowłosego. Przez chwilę poczuł jak jego wizja przed oczami staje się czarna, a myśli w jego głowie zaczynają się mącić. Jego usta zadrżały, po czym zacisnęły się w cienką linię. Przymknął jedno oko, mentalnie prosząc, aby jego umysł się uspokoił. Jego palce zacisnęły się, a paznokcie wbiły się w skórę.
- Hej, co się dzieje? - Spytał Izuru marszcząc brwi w niepokoju. Martwił się o niego. Zadziwiająco martwił się. Czyżby powoli stawał się w pełni uczuciową i emocjonalną jednostką? Jaki wpływ ma na niego ten niepozorny i dziwny chłopak?
- Ah... N-nic.. Wszystko w porządku - odparł z zaciśniętymi zębami - Nie martw się o takiego śmiecia jak ja, Kamukura-sama.... - Po jego czole spłynęły krople potu. Starając się najbardziej jak mógł, uniósł kącik ust. - Ja przepraszam... Że zawsze sprawiam ci tyle kłopo- Nie dokończył zdania, kiedy Kamukura nagle złapał go za podbródek dwoma palcami. Białowłosy uniósł wzrok i spojrzał w czerwone oczy, z których promieniował gniew....?
- Nie mów tak o sobie - wzmocnił uścisk - Zresztą widzę, że jest coś z tobą nie tak. - mruknął. Spoglądał uporczywie w szaro-zielone oczy, które wciąż był szklane od łez. Policzki Sługi były zaczerwienione. Coraz bardziej nie mógł wytrzymać presji spowodowanej wyrzuceniem jego uczuć. Ciemność przed oczami ani nie ubywało ani przybywało, ale czuł się niemniej komfortowo. Do tego ten uporczywy wzrok Izuru... Naprawdę, cieszy się, że Kamukura-sama jest przywiązany do niego i naprawdę, jest wdzięczny za choć tyle pozytywnej uwagi i w jakimś stopniu odwzajemnienia jego uczuć. Ale... skrycie chciałby więcej... Potrzymać go za dłoń... Przytulić się o każdej porze, kiedy by chciał. Potrząsnął gwałtownie głowo, nie wiedział czy o to aby odpędzić się od takich myśli, czy zaprzeczyć stwierdzeniu Kamukury. Jego dłoni ponownie zaczęły się trząść. Za dużo myśli i uczuć pojawiło się w jego głowie...
- Kamukura-sama... mógłbyś mnie puścić? - wymamrotał cicho. Wykorzystując chwilę dezorientacji czarnowłosego i zelżony uścisk, białowłosy wstał zaciskając ręce na brzuchu.
- Kamukura-sama, ja, ja ... - wybełkotał - ja.. cie kocham.. - wyszeptał ciszej niżeli podmuch wiatru.  Był prawie pewien, że Izuru go nie usłyszał. Był przerażony. Czuł jak jego członki drżały w panice.
Kamukura zmarszczył brwi i przechylił głowę jak nierozumny szczeniaczek, chociaż, doprawdy, do tego było mu daleko. Sługa przeorał paznokciami skórę pod nadgarstkiem. Nagle, na jego usta wstąpił uśmiech. Taki jak zawsze. Radosny i niewinny. Odwrócił się na pięcie.
- Pójdę do biblioteki - powiedział zduszonym głosem i wyszedł chwiejnie z pokoju, z kolejnym krokiem przyśpieszał coraz bardziej, aby znaleźć się jak najdalej od swojej miłości. Izuru wpatrywał się we drzwi pustym spojrzeniem. Nie mrugnął ani razu odkąd Sługa wypowiedział te trzy słowa. Zwykłe trzy słowa... Słowa nie mają żadnej wartości, więc dlaczego zrobiło to na nim takie wrażenie..? Jak on może go kochać? Prychnął w myślach. Przecież on nawet nie jest człowiekiem... Jest beznamiętną machiną... Nie powinien nic czuć... Do mózgu Kamukury doszło to, że czym bardziej ma obszerną wiedzę tym bardziej nie rozumie świata... Co za ironia...
- Powinienem za nim pójść...? - mruknął w pustkę. Pokój odpowiedział mu jedynie ciszą.

Nadszedł jutrzejszy poranek. Sługa ustał przed wyjściem z rezydencji, ciężkie spojrzenie wbijając w ciemne, mahoniowe drzwi. Gdy je otworzy, nie będzie miał szansy nigdy tu wrócić... Zacisnął dłoń na piersi. Heh. To jest pierwszy raz, kiedy wyjdzie z domu Kamukury. Który nigdy już się nie powtórzy. Westchnął. Niepewnym gestem chwycił za klamkę, gdy do jego uszu doszedł monotonny głos...
- Zapomniałeś czegoś.
Białowłosy drgnął i odwrócił głowę mierząc swoimi dużymi oczami czarnowłosego. Stał on naprzeciw niego z wyciągnięta ręką, w której znajdowała się niewielka walizka. W spojrzeniu Sługi pojawiło się pytanie.
- Ale ja nie mam żadnych rzeczy...? - Po jego szyi spłynęły krople potu. Po tym jak wczoraj bezceremonialnie uciekł od Kamukury,nie widział jego twarzy aż do teraz. Ukrywał się przez cały wieczór w bibliotece snując różne scenariusze reakcji i myśli Izuru. Był wtedy tak przerażony, że natychmiastowo zasnął, gdy zasiadł w ulubionym fotelu. Nękały go koszmary, tym bardziej, gdy uświadomił sobie, że nie wie w co się w ogóle pakuje idąc do tak zwanej Monaki. Wciąż jest kłębkiem nerwów.
Kamukura prychnął i podszedł bliżej wciskając białowłosemu walizkę.
- Dostałeś ode mnie przecież parę rzeczy, czyż nie? - Mruknął, gdy zdębiały chłopak zacisnął pięść na rączce od walizki i umieścił ją powoli u swojego boku. Jego białe rzęsy zatrzepotały, zdziwiony gestem Kamukury. Pomyślał o czymś takim dla mnie?
- Dziękuje... Kamukura-sama - powiedział cicho. Jego serce zatrzepotało z radości. Oblizał dolną wargę i spojrzał mu prosto w oczy, wiedząc, że jest to ich ostatnie spotkanie. Trzeba stawić czoła okrutnej rzeczywistości.  Ukłonił się nisko w podzięce - Dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Um... Żegnaj. - Uśmiechnął się delikatnie z zamkniętymi oczami. Nie chciał płakać. Pragnął, aby Kamukura odebrał to swobodnie i z tą samą kamienną twarzą jak zazwyczaj pożegnałby go prostym "Żegnaj". Niespodziewanie, poczuł na swoich ramionach ciepły dotyk. Izuru objął go ramieniem, trochę niezręcznie przyciskając go do swojej klatki piersiowej. Tak jak wczoraj...
Białowłosy, z szokiem wyrytym na twarzy, wpatrywał się w tors czarnowłosego zaciskając coraz mocniej palce na rączce. Jego oczy zaczęły robić się irytująco wilgotne. Nie...  Zamrugał, próbując powstrzymać napływającą wodę z oczu.
- Kamukura-sama...?
- Skontaktuj się ze mną później. - szepnął mu do ucha i odsunął się wtykając dłonie w kieszenie. Sługa zaczął już tęsknić za ciepłem drugiego ciała. Odruchowo wyciągnął drugą dłoń, ale po chwili i ją zacisnął na rączce walizki. Zagryzł dolną wargą, zamyślił się, po czym uśmiechnął się szeroko. Gdyby nie znał Kamukury, ten dotyk nie wywołałby na nim wrażenia, jednak... Jego żołądek, jakby instynktownie rozluźnił się.
- Oczywiście, Kamukura-sama! Do zobaczenia później~ - zachichotał i odwrócił się, popychając czubkiem buta drzwi. Jego blada twarz rozpromieniła się. Skocznym krokiem zszedł z progu domu i pomachał dłonią Izuru, który z uśmieszkiem na twarzy przypatrywał się szarookiemu, opierając się o framugę drzwi. Kiwnął do białowłosego głową, gdy ten odwrócił się i zaczął w ciemnościach dnia iść przed siebie. Czarnowłosy zamrugał parę razy oczami.
- Mam nadzieję, że ten głupek wie jak dojść do Towa City ...
Nagle rozluźnił zmarszczone brwi i spojrzał z nostalgią w czerwone niebo, pozwalając sobie na mały uśmiech.
- Eh, przecież szczęście mu dopisuje...
Prychnął i spojrzał ostatni raz na znikającą w ciemnościach wysoką i chudą sylwetkę.

_________________
A/N: I koniec. Wincyj nie mam tego.

"The Servant of love" IV Kamukoma/ Komahina

   W drugi dzień, białowłosy nie mógł skupić się na robieniu czegokolwiek innego niżeli rozmyślaniu nad tym, kim była owa blondynka. Jest ona drugą osobą, z którą rozmawiał, oczywiście po utracie wspomnień. I była to, ponownie, osoba, która wiedziała kim on jest.
   Kiedy obydwoje jedli śniadanie, szarooki próbował niepostrzeżenie zacząć o niej temat, jednak Kamukura odpowiedział mu krótko:
- Zamknij się i jedz - Nawet nie uniósł wzroku znad swojej filiżanki z kawą. Białowłosy uznał to za pierwszą i ostatnią, przegraną próbę w tej kwestii. Skulił się na krześle, jakby chciał wyglądać na mniejszego niż jest zazwyczaj. Trzymał w dłoniach tost i powolnymi kęsami go jadł. Tosty bardzo mu smakowały, musiały być jego ulubionym jedzeniem, ponieważ zazwyczaj nie myśląc nad tym zawsze po nie sięgał. Cóż, możliwe że brakowało mu wiele składników odżywczych, ponieważ nie uważa, aby spieczony chleb zapewniał jemu ciału 'wszystko co najlepsze'. Nic dziwnego, że był taki chudy, mimo że miał pod dostatkiem jedzenia, w przeciwieństwie do wcześniej. Jego zdrowie nie poprawiło się za bardzo. W dalszym ciągu był kłębkiem bólu i nieszczęść. Jego nogi dalej zaczynały szybko drżeć jeżeli stał na nich za długo. Czasami trudno było mu podnieść się z łóżka, ale próbował tego nie dać po sobie poznać. Jest przyzwyczajony do tego bólu. Chociaż... nie wiedział nawet skąd wzięło się jego źródło, ale widocznie taki śmieć jak on musi cierpieć, prawda? Przechylił głowę zaciekawiony na Kamukurę. Jego jadłospis również nie był urozmaicony. Gdy 'jedli' razem, Kamukura-sama pił czarną kawę bez cukru, a potem najwyżej jadł typowe japońskie śniadanie. Białowłosy nie lubił ryżu, nawet nie wiedział dlaczego, po prostu... był on taki przeciętny i bezsmakowy... W innych przypadkach, Kamukura-sama jadł razem z nim tosty. Białowłosego to cieszyło, bo mógł poczuć między nimi wspólną wieź... jakkolwiek to dziwnie nie brzmi.. Jednak Izuru nie chciał się godzić na to, żeby białowłosy przygotowywał dla nich obu jedzenie... Nie wiedział dlaczego...
   Jedynie w podzięce za ratunek, na następny dzień białowłosy przygotował śniadanie dla Kamukury-sama. Oczywiście, po tym jak znalazł jakąś książkę kucharską, na której się wzorował robiąc jedzenie. Białowłosemu smakowało, ale nie wiedział, czy Kamukurze-sama również... Po jego twarzy nie można było nic wyczytać.. Ale po tym jednym razie czerwonooki nie pozwalał robić mu jedzenia...  No cóż, Kamukura-sama wolał przygotowywać jedzenie sam, ale nic dziwnego, każde danie zrobione przez Kamukurę-sama smakowało niebiańsko! Miał niezwykły talent do gotowania, pieczenia... i wielu innych rzeczy! Kamukura-sama jest naprawdę niesamowity...
- Wypadł ci. - Jego rozmyślenia przerwał głos czarnowłosego.
- Mm? - Mrugnął. Chciał wziąć kolejnego gryza tosta, ale spostrzegł, że nie ma go w ogóle w dłoni... - Ahaha... taka gapa ze mnie... - Sięgnął po kawałek chleba, który upadł na podłogę i chwycił go w usta. Ale z niego głupek... Dlaczego on zawsze musi tak odlatywać w myślach? Jak nie zaczyna mówić od rzeczy, to w ogóle jego umysł odlatuje w pustkę... Zobaczył jak jedna z powiek Izuru drga. Zirytował się? Niee, raczej to nie to.
- Kamukura - sama..? - Zaczął. Czarnowłosy nie dał żadnego sygnału, że go słucha. Mimo to postanowił kontynuować - Czytałem ostatnio książkę medyczną i było tam napisane, że od zbyt dużej ilości spożytej kawy, zaczyna drgać powieka.. - Powiedział niepewnie - Czy... Wszystko w porządku?
Izuru skierował swój wzrok na zmartwione szare oczy i pokiwał głową.
- To nie od tego. -  po czym dodał powoli, jakby nie wierzył, że to z jego ust wydobywają się takie słowa - Nie martw.. się.
- A-Ależ będę! Twoje dobre samopoczucie jest dla mnie najważniejsze ! Ja...ja tylko tak mogę odwdzięczyć się za to co zrobiłeś dla mnie!
- Jakie to irytujące.. - westchnął - Dużo się powtarzasz. Zresztą, co ja dla ciebie zrobiłem? - Tylko cię tu przyniosłem. - Przewrócił mentalnie oczami. "Jeszcze nigdy nie spotkałem kogoś tak drażniącego".
- Aah, uratowałeś mnie! Dałeś mi ubrania - zgniótł w pięści pasiasty materiał. - Jedzenie... łóżko.. - Zacisnął bardzo mocno dłoń. - To. ten ...dom, pozwoliłeś mi tu z tobą zamieszkać... W twoim domu... to musi być tak bardzo obrzydliwe mając kogoś takiego jak ja ... - Nagle poczuł uderzenie w głowę. Obrócił się nagle i zauważył Kamukurę z wyciągniętą dłonią ku górze.
- Eh?
- Musiałem - Pokazał palcem na misę z orzechami. Białowłosy potarł bok głowy. Kamukura-sama rzucił w niego orzechem? - Zaczynałeś znów za dużo mówić. - Upił łyk kawy- Tak w ogóle to nie jest mój dom.
- Nie? - Zapytał wciąż zdekoncentrowany tym, że dostał orzechem w głowę. - To. jeżeli mogę się spytać, czyj?
- Ultimate Despair.
-  Ultimate.. Despair? - Despar... Despair.. Rozpacz.. Rozpaczy? Gdzie on już to słyszał... Skąd on to pamięta... Przyłożył dłoń do głowy. On pamięta. Chce pamiętać. Wie, że powinien to pamiętać. Wie, że to jest ważne. Wie, że jest z tym słowem zaznajomiony... Na tyle, że powinien wiedzieć co się kryje za słowami "Ultimate Despair".. W jego skroni wybuchł ponownie intensywny ból.
- Oho. - Mruknął czarnowłosy. Cóż, powinien się spodziewać, że białowłosy na pewno zareaguje na tytuł" Ultimate Despair". W końcu... chciał ją zabić. To on przecież walnął tę intensywną przemowę na temat walki Nadziei i Rozpaczy. To przecież on był tym, który wierzył w wygraną Nadziei bez względu na nic. Jeżeli ktoś taki jak on nie zareagowałby na tą nazwę, to Izuru nie wie co mogłoby mu  pomóc w przywracaniu wspomnień. Może być to pomocne.
- Ah.. - Białowłosy nabrał dużą ilość powietrza w płuca.
     Rozpacz.. Eh? Cóż za obrzydliwie brzmiące słowo... co za czarna, cuchnąca, lepka trucizna wylewająca się z ust podczas wypowiadania tego słowa...
   Chłopak otworzył swe oczy. Tym razem przed nim pojawiła  się inna sceneria. Znajdował się na szarym, popękanym chodniku. A właściwie siedział na nim na podrapanych i posiniaczonych kolanach. Nie mógł mieć dużo więcej lat niż w poprzednim wspomnieniu, możliwe iż wciąż był w tym samym wieku. Miał tak samo krótkie, małe kończyny. Jednak podniósłszy dłonie do twarzy zobaczył na nim zadrapania i brud. Może się przewrócił ? Biorąc pod uwagę stan jego rąk i kolan. Za sobą zauważył wielki, piękny dom z dużym ogrodem pełnym roślinności. Dom, a raczej willa była cała pomalowana na biało; duże okna wpuszczały do środka piękne promienie słoneczne. Przy oknie na samej górze znajdował się spory balkon z ciemnymi balustradami i kwiatami w doniczkach. Przy drzwiach i oknach znajdowały się również wysokie kolumny, nadając willi bardziej patetycznego wyglądu. Białowłosy pomyślał, że nie jest to najlepszy czas zachwycać się wyniosłością budynku, ale gwoli ścisłości - to jego wspomnienie, więc chciał odtworzyć je najlepiej jak potrafi. Do każdego detalu. Bo mimo, że jego pamięć się poprawiła, to nie wiadomo czy pod wpływem mocnego uderzenia w głowę tego nie zapomni albo po prostu okaże się, że jego pamięć jest ciągle w nie najlepszym stanie. Gdy był już usatysfakcjonowany uzyskanym obrazem w głowie powrócił wzrokiem na poprzednie miejsce... Gdyby mógł wyjść z ciała na pewno by zrobił to teraz. Jego oczy spotkały jeden z najgorszych widoków w jego krótkim życiu. Na trochę prawo od jego kolan leżał pies. Jednak najgorsze było, że ten pies był ewidentnie nieżywy... Jego nieruchome ciało spoczywało bezwiednie na chodniku. Piękne białe futerko było splamione brunatną posoką. Białe, niegdyś biegające łapki zastygły w jednej pozycji, a z krańców futerka skapywała mozolnie krew. Tak powoli jakby pokazywała, że takie właśnie były cierpienia psiaka-wgniecenie na ciele psa wskazywałoby na to, że został potrącony przez jakąś ciężarówkę - pierw pies został odrzucony na bok, jego ciężkie ciało upadło na popękany chodnik. Uderzenie było dość mocne, na tyle, aby żebra psiaka zostały połamane, a odłamki kości wbiły się w miękkie narządy wewnętrzne. Natychmiastowo z przebitych organów wypłynęła krew i wytrysnęła na zewnątrz brudząc po kolei: futro, skórę, pysk, łapy, chodnik i jezdnie. Oraz całe ubranie chłopca.
- Eek..!- Wypuścił z siebie pisk i rzucił się do boku psiaka. Chwycił jego pysk w dłonie
- Kiibo! Kiibo! O-Obudź się.. o.oobudź się. nie zostawiaj mnie tu samego! - Z jego oczu wypływały strumienie słonych łez - Kiibo, proszę! - Wtulił zapłakaną twarz w czerwony kark psa.- Błagam.. Obudź się.. o.obudź..- z jego ust wylewał się nieustanny potok próśb i błagań. Zacisnął piąstki na nieruszającym się ciele.  Objął z całych sił Kiibo błagając jakieś wyższe moce o przywróceniu psa do życia... o to, aby zaczął na nowo oddychać... o to,, by swoim szorstkim i długim językiem polizał go po twarzy... aby mógł się przytulić do jego białego futerka .. aby Kiibo w dzień jak co dzień siedział w jego pokoju i wskakiwał na jego łóżko budząc go wesoło merdając ogonkiem...
- Mamoo.. tatoo... - Odsunął się od zwłok i przyłożył dłonie do twarzy nie mogąc przestać płakać. - Kiibo.. !

- Hej.  - Czerwone oczy wpatrywały się w niego. - Ocknij się. - Poczuł jak dłoń czarnowłosego dotyka jego ramienia.
- Ah. - Mruknął czując jak powoli wraca do świata rzeczywistego. Na jego ramiona spłynęły ciemne kosmyki Izuru. Do jego nozdrzy od razu wleciał przyjemny, charakterystyczny zapach, przy którym zawsze czuł się bezpiecznie. Niestety Kamukura stał trochę za daleko. aby bezimienny mógłby wsunąć nos w jego kark. Cóż, przynajmniej sama jego woń przypominała mu o tym, że nie zagubił się we własnych wspomnieniach.
- Wspomnienie? - Schylił się, a jego twarz znalazła się obok szarych oczu. - Płaczesz - Jednym palcem przetarł płynące po policzkach łzy. Spojrzał zafascynowany na kroplę wody na palcu. Był to pierwszy raz jak zobaczył, gdy ktoś wylewa z siebie łzy... Było to bardzo interesujące jak ludzki organizm zdolny jest wytworzyć odpowiednie substancje lub ruszyć odpowiednimi mięśniami w zależności jaką emocję w danej chwili odczuwa. Sam Izuru nie był zdolny do wytworzenia tych emocji, dlatego poczuł chwilowa fascynację słonymi kroplami wypływającymi z oczu białowłosego.
- Oh.. ja.. - Zamrugał, a z jego długich rzęs spłynęły krople wody. Zarumienił się, kiedy Kamukura wytarł jego łzy. Czasami, ma wrażenie, że za każdym razem kiedy Kamukura-sama go dotyka jego serce się zatrzymuje. Wciąż nie może się przyzwyczaić do fizycznego dotyku. Przetarł rękawem twarz, a Kamukura się od niego odsunął i wrócił na swoje miejsce. Ahh... uciekła mu okazja zaciągnięcia się jego zapachem. - Prze.prze.przepraszam- zaskrzeczał. Jego głos był bardziej ochrypły niż zazwyczaj. Złapał się rękoma za boki i wziął kilka głębokich wdechów. " Nie odlatuj , nie odlatuj, nie odlatuj, nie odlatuj, nie odlatuj...." Kamukura oparł łokcie na stole i wpatrywał się w niego czekając na koniec jego ataku.
- Ahh.. Tak. to było wspomnienie - wysapał - Dość bolesne, tak sądzę...
- Bolesne?
- Kiibo umarł. - Wyszeptał.
- Kiibo? - Jego brew uniosła się ku górze. Jego lekkie zdziwienie mogło wynikać z faktu, że te wspomnienie mogło dotyczyć śmierci albo tego że Kiibo oznaczało Nadzieję. Mmm, Kamukura zapamiętał go jako miłośnika nadziei ale to  powoli zahacza o fanaberię. Szarooki pokiwał energicznie głową, a następnie odplótł drżące dłonie i położył je na krawędzi stołu. Jego chude palce zacisnęły się na niej.
- Kiibo był moim psem... - Jego dolna warga zadrżała - Naprawdę go... kochałem.  - W jego oczach znów pojawiły się wielkie łzy, którym usilnie nie pozwalał wypłynąć. Z całych sił próbował, aby zostały tam gdzie są. Nie może sobie tak pozwolić płakać przed Kamukurą-sama.. Nachodzi go automatycznie wstyd, kiedy myśli, że nadużywa uwagi Kamukury-sama. Odchylił głowę do tyłu.
- Ja.. on.. był moim przyjacielem..chyba jedynym - uśmiechnął się żałośnie przez łzy - Oh, to było takie straszne... ta krew... ciemność i pustka w moim sercu... ta żałość.. ta rozpacz - wykrzywił wargi. Szarooki włożył dłonie w swoje puchate, białe, półdługie włosy. Na krawędzi stołu znalazły się delikatne rysy, jednak nie zwrócił na nie zbytniej uwagi.
- Dlaczego on umarł...
- Śmierć jest naturalnym cyklem życia - Odparł czarnowłosy wbijając w niego wzrok.
- Wiem o tym... - Jego ręce bezwładnie opadły na boki. Pochylił głowę i spojrzał na czarnowłosego. Uśmiechnął się tak jak uśmiechał się zazwyczaj. Starał się maskować zarówno ból psychiczny jak i fizyczny. Przywoływał na twarz fałszywy uśmiech. Przecież nikt się nie zorientuje, prawda? Tylko, że na Izuru to nie działało, nie łatwo było go oszukać. Czerwonooki już dawno przejrzał białowłosego przez jego cienką skórę i wiedział jaka jest jego prawdziwa natura. Dlatego było to bezcelowe, nakładanie twarzy kogoś innego na swoją własną. - Ale..robi mi się od razu smutno jak o tym pomyślę... - mruknął i wypuścił delikatny śmiech.
- Wywarło to na tobie silne emocje. To zrozumiało. Musiało to być silne wspomnienie, skoro nie możesz się po nim pozbierać. - Stwierdził treściwie.
- Ah... tak.. chyba t-tak. - Wyprostował się i zarumienił.  Musiał odwalić znowu jakąś żenującą scenkę...- Cieszę się, że powoli odzyskuję wspomnienia.. - Odparł nieśmiało. Czarnowłosy ledwo zauważalnie pokiwał głową. Jego filiżanka stała już pusta. Białowłosy zdecydował zmienić temat.
- Czy... Mógłbym cię o coś zapytać ?- Spytał jeszcze bardziej niepewnym głosem i spojrzał płochliwie przez długie, białe rzęsy.
- Jak musisz.
- Czytałem ostatnią książkę... - Jakby to była wielka niespodzianka - Romantyczną, tak sądzę. W-Właściwie przeczytałem kilka takich - Zaczął się lekko plątać - O miłości... Wiesz, Kamukura-sama. "Romeo i Julia", "Duma i Uprzedzenie"... I zastanawiałem się... Myślałem nad tym.. Czym właściwie jest miłość? Bo nie rozumiem.. Czy Kamukura-sama kiedykolwiek czuł... coś takiego? - Zapytał bardzo ciekawy, chociaż nie był pewien czy czarnowłosy zechce udzielić mu odpowiedzi. Zżerała go ciekawość od wczoraj i pragnął jak najszybciej spytać o to Kamukurę-sama. Choć wiedział, że nie należą mu się dogłębne informacje o życiu prywatnym czarnowłosego. Jak to zauważył wczoraj - był zbyt ciekawski. Było to bardzo egoistyczne, ale chciał wiedzieć o nim jak najwięcej. A również... Pragnął dowiedzieć się czym jest miłość, jak to uczucie wygląda w rzeczywistości. Izuru popatrzył się na niego. Nie spodziewał się takiego pytania.
- Miłość to biologiczna-chemiczna reakcja neurologiczna  - Odparł obojętnie. - A co do twojego drugiego pytania to nie, nie sądzę żebym czuł coś takiego - Dodał ostrożnie i skrzyżował ręce na piersi prostując się na krzesełku.
- Ahahaha rozumiem.. - Delikatnie się zaśmiał - W książkach opisywali to jako uczucie... piękne.. pełne nadziei. - Podrapał się po głowie - Uczucie przywiązania do drugiej osoby. Chcesz z nią spędzać dużo czasu. Czujesz przyjemne uczucie w brzuchu...- Białowłosy zarumienił się i spojrzał w oczy Izuru - Brz-brzmi to wspaniale. - Izuru obserwował jak chłopak zaczyna się czerwienić i niezręcznie przebierać dłońmi wciąż wpatrując się w ciemnowłosego chociaż tym razem niżej niż w jego oczy.
- Aha. - Kamukura jedynie mruknął. Białowłosy, cały czerwony na twarzy, wstał od stołu.
- D-Dziękuje za posiłek! - Powiedział nagle i wziął swoje brudne naczynie pędząc do kuchni, aby odstawić je do zlewu. Kamukura jeszcze nie widział, żeby ten tak szybko się poruszał. Czyżby odzyskał siłę w nogach? Podążył wzrokiem za znikającym za ścianą chłopakiem. Izuru westchnął i postukał palcem o krawędź stołu.
- Zaczyna odzyskiwać wspomnienia... - mruknął zastanawiając się. Powinno to go ucieszyć, w końcu pozbędzie się zbędnej i dodatkowej osoby w jego życiu. Ale czy to było na tyle proste.? Kamukura obawia się, że zaczyna czuć jakieś dziwne, niewytłumaczalne przywiązanie względem chłopaka. Ale to może mu się tylko wydaje...  - Eh, jaką rolę masz w tym, ty... Enoshima? - uniósł wzrok ku sufitowi jakby spodziewając się na nim odpowiedzi na swoje pytanie. Zmarszczył brwi i prychnął jakby usłyszał coś "prześmiewczego". Wstał od stołu nie przejmując się nawet zasunięciem krzesełka. Zaczął kierować się się w przeciwnym kierunku niż ten w którym pobiegł bezimienny. Jego włosy sunęły za nim majestatycznie oraz stawiając szybkie kroki Kamukura wyszedł z jadalni.
Białowłosy spoglądał na swoje trzęsące się dłonie. Ledwo udało mu się umieścić naczynia w nienaruszonym stanie.
- Dlaczego..? - Mruknął z trwogą. Dlaczego nie mogą nie przestać..? Jego serce również kołatało jak szalone, czuł na swojej twarzy wypieki. To wszystko przez zażenowanie, którego doznał, gdy zaczął opowiadać Izuru o miłości..?  A może... Przypomniał sobie obojętny wzrok czarnowłosego, jego piękne, błyszczące, koloru krwi oczy... oraz jego przyjemny, rozchodzący się po ubraniach, które nosił białowłosy, zapach. Przyłożył jedną dłoń do miejsca w którym znajdowało się serce. Biło szybko i głośno. Zacisnął materiał koszulki.
- To.. jest dziwne uczucie... - szepnął do siebie uśmiechając się krzywo. Jego serce kuło boleśnie...- Czy to przez Kamukurę-sama?- Jego oczy rozszerzyły się, gdy jego umysł przetwarzał tą informację. -Nie, nie, nie... - Pokręcił gorliwie głową. - To niemożliwe.. - Odwrócił się od zlewu opierając się o niego plecami. Włożył palec do ust i ugryzł go w niedowierzaniu. Czy on...? Może nazwać to uczucie miłością... On kocha Kamukurę? - Jego usta zadrżały i spomiędzy nich wydobył się cichy śmiech. - To jest bezsensu! - Pochylił głowę ku piersi - Kamukura-sama nigdy nie zainteresowałby się mną w taki sposób ... To jest obrzydliwe... Dlaczego mój umysł robi wszystko wbrew mnie? - Warknął z irytacją w tonie. Zaczął nerwowo chodzić w kółko . Najpierw, raczył zapomnieć o wszystkich swoich wspomnieniach z przeszłości, a kiedy, wreszcie pojawił się ktoś, kto zlitował się nad jego marnym losem, od razu zaczął pałać do niego jakimś zakazanym i obrzydliwym uczuciem?! - Uderzył w kant blatu stopą. Trochę za mocno. Jęknął z bólu i chwycił się za palce. Zrezygnowany, upadł na podłogę przybliżając się do mebla i opierając się o niego. - Żałosne.. Ale boli - mruknął żałośnie.
- Ah, jestem totalnie przegrany na każdej sferze.. - uśmiechnął się płaczliwie. Naciągnął rękawy koszulki na palce i przysunął je do oczu. - To wszystko od Kamukury-sama...A ja wciąż nie potrafię się mu odwdzięczyć... - Zaciągnął się jej zapachem. Ah, to wszystko, te wszystkie ubrania wciąż miały na sobie zapach czerwonokiego. Białowłosy mógł się nim upajać bez przerwy. Ah, jak on teraz spojrzy w oczy Kamukurze...? Na pewno stał się wobec niego podejrzliwy, skoro zaczął temat o miłości po czym uciekł, gdy zaczęło robić się niezręcznie.
  Półleżąc-półsiedząc wpatrywał się tępo w cienkie, białe skarpetki znajdujące się na jego stopach. Zawiesił się na dłuższą chwilę, zastanawiając się co ma on począć z tymi uczuciami. Wyznać wszystko Kamukurze i liczyć na to, że on je odwzajemni? Czy zamknąć się i udawać, ze nic dziwnego nie dzieje się w jego zrytym umyśle? Liczyć na samoistny rozwój uczuć Kamukury do niego? Może powinien zrobić coś, czym by sobie zasłużył na miłość od chłopaka...? Potrząsnął intensywnie głową wiedząc, że jego myśli powoli zbaczają na zły tor.
- P-pójdę do salonu - wyszeptał na głos, nie kierując tych słów do nikogo konkretnego. Odpowiedziała mu jedynie cisza. Z drżącym uśmiechem na ustach wstał na proste nogi i wyszedł z kuchni. Musi odpocząć.. Musi uporządkować swoje myśli.

   Kiedy wszedł do salonu rozejrzał się za obecnością Kamukury. Ah,  musiało go wywiać gdzieś indziej. Prawdopodobnie jest w swoim gabinecie Westchnął w myślach. Odczuwał z tego powodu trochę radości, ponieważ byłoby mu niezręcznie spotkać się z nim twarzą w twarz, po przemyśleniach na temat uczuć do chłopaka. Zrobiłoby mu się zbyt niezręcznie, a Izuru, który jest prawdopodobnie wszystkowiedzący, od razu wychwyciłby co jest nie tak z białowłosym.  Chłopak wzruszył lekko ramionami i pochwycił po kolejną książkę z jednej z wyższych półek, do której musiał się dostać stając na taboret. Spojrzał na okładkę. Odkąd przypomniało mu się wspomnienie związane z Alicją w Krainie Czarów zawsze patrzył na tytuł i na detale na okładce. Kto wie, może to była kolejna książka, która przywróciłaby mu pamięć?
- Zew Cuthulu?, Lovecraft. - Okładka była ciemna i podniszczona, na niej znajdował się wizerunek jakieś wielkiej ośmiornicy. Literatura grozy. Białowłosy bardzo lubił horrory, a najbardziej ten nierealne, z wymyślonymi stworami, dlatego ucieszył się ze znaleziska i zasiadł w ulubionym fotelu od razu wgłębiając się w opowieść. Mijały długie godziny nim skończył książkę. Od razu sięgnął po następną. Uwielbiał zapominać o całym świecie - o swoim braku wspomnień, o niespełnionym uczuciu do Izuru, a właściwie o tym, że mieszka z obcą osobą, do której rozwinął romantyczne uczucia... o tym, że w ogóle nie posiada imienia. Chciałby mieć jakąś nazwę tak jak Kamukura-sama, a nie być ciągle tym "bezimiennym, albo "ty". Książki wciągały go swojego fantastycznego świata, w którym mógł znaleźć dla siebie miejsce i tożsamość. Poznawanie świata i chłonięcie wiedzy jest niezwykle ciekawe... pasjonujące, tylko dlaczego jego mózg nie chce tego przyswajać? Zachowuje się tak jakby nie chciał tego co on... Zapomina już nie tylko detale, ale większość sytuacji... Mózg robi to chce.. i przestaje działać w najmniej odpowiednich momentach...

  Izuru wyszedł błyskawicznie z pokoju nie zamykając za sobą drzwi. Jakie to upierdliwe. Ze znużeniem na twarzy wszedł do salonu. Skierował swe spojrzenie na siedzącym w fotelu chłopaku. Spał. Na jego kolanach, przytrzymywana jedną dłonią, leżała książka. Ciemnowłosy westchnął i chwycił za ramię białowłosego. Normalnie dałby mu jeszcze spać, jednak tym razem musiał, a raczej musieli, z nim porozmawiać. Do tego, kto o zdrowych zmysłach śpi na fotelu? Oh... No tak, ten chłopak na pewno nie jest tym jednym o zdrowych zmysłach.
- Wstawaj. - Potrząsnął mocniej. Chłopak otworzył szeroko oczy i rozejrzał się wystraszony.
- Co...? - Skierował swój wzrok na znużone oczy Kamukury. - Ah, Kamukura-sama! - Wstał jak poparzony z siedzenia, co poskutkowało upadkiem powieści na ziemię. - Przepraszam, że spałem na fotelu, nie powinienem, haha... - Uśmiechnął się w kierunku drugiej osoby, jednak równie szybko opuścił wzrok. Nie mógł się teraz z nim zmierzyć spojrzeniem. Nie chciał, aby ciemnowłosy miał możliwość odczytania jego obrzydliwych, skrywanych uczuć. Kamukura uniósł brew. O co mu znów chodzi?
- Podnieś tę książkę. naucz się szanować nieswoje rzeczy.  - Powiedział dobrze wiedząc, że to nie wina szarookiego, że upadła na podłogę. Ale nie mógł się powstrzymać przed lekkim komentarzem. I do tego, nie miał ochoty mieć do czynienia z niezdarnością białowłosego.
- Ah tak, przepraszam. - Odparł natychmiast i podniósł książkę z ziemi. Zgubiła się przez to strona, na której skończył czytać. Westchnął zawiedziony, gdy kartkował kartki. Zamknął ją i odszedł odłożyć ją na miejsce. Czyżby była to pora obiadu, skoro Izuru pofatygował się do salonu, aby go obudzić? Z innego powodu nie przyszedłby do niego, czyż nie? Białowłosy chciał odroczyć ich spotkanie najdłużej jak się da, ale chłopak sam przyszedł do niego... Ah, czuł się strasznie niezręcznie, gdy Kamukura spoglądał mu w oczy... Prawie jakby czytał mu w myślach..
- Musisz iść ze mną, pośpiesz się. - Kamukura powiedział, kiedy szarooki odwracał się od półki z książkami.
- Eh? Dokąd? - Zapytał zdziwiony. - Jeśli mogę zapytać...Nie idziemy na obiad? - Dodał szybko wyjaśniając swoje wścibskie zapytanie. Podszedł do czarnowłosego łapiąc dłonią łokieć swojej drugiej ręki.
- Chodź. - Kamukura odparł i nie bacząc na niezręczność chłopaka wyszedł z salonu. Białowłosy po chwili konsternacji podążył za nim. O co chodzi tym razem...? Zaczął nerwowo skręcać palce u dłoni. Ton czerwonookiego na nic nie wskazywał. Był tak samo obojętny i poważny. Szarooki próbował znaleźć konkluzję płynącą z słów Kamukury Izuru, jednak nie mógł się domyśleć po co i dlaczego chłopak gdzieś go prowadzi. Chce się go pozbyć..? Dowiedział się o jego uczuciach? Aah! Znowu, przez jego głowę przelatują ponure myśli. I zanim przewertował wszystkie możliwości, to jego spojrzenie spotkało drzwi na końcu korytarza.
- To twój gabinet, Kamukura-sama - wymamrotał.
- Cóż za spostrzegawczość - mruknął czarnowłosy i złapał nagle za nadgarstek białowłosego. Bezimienny pisnął z zaskoczenia i jego policzki pokryły rumieńce. Kamukura-sama złapał mnie za rękę! Czuł chłodną skórę i mocny ucisk długich, zgrabnych palców. Właśnie miał kontakt ze skórą Kamukury! Jego myśli podskakiwały w głowie z ekscytacji i chwilowo jego zmartwienia ulotniły się. Został mocno pociągnięty przez Izuru, po czym znalazł się w środku pokoju.
- Oh..? - Westchnął ze zdziwienia. Kamukura puścił jego rękę oraz zmierzyli się ze spojrzeniem siedzącej na biurku dziewczyny. To znowu ona. Ta długowłosa dziewczyna, którą spotkał wczoraj. Znów tu przyszła? Z jakiego powodu? Dlaczego tym razem Kamukura zaprowadził go do niej? Czy jego wczorajsze, przypadkowe wtargnięcie podczas ich dyskusji przeszkodziło im w czymś...?
- Aw, Kamukura-senapi wreszcie go przyprowadziłeś! Zaczęłam się nuuudzić. - pomachała radośnie nogami, przy czym jej niebieskie oczy spoczęły na zaskoczonej twarzy szarookiego. Uśmiechnęła się przeraźliwie szeroko na samo powitanie. Chudy chłopak skinął powoli głową.
 - Było samej po niego pójść. - powiedział czerwonooki i popchnął białowłosego bliżej blondynki, po czym ustał niedaleko niej, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Oczywiście, zachowując bezpieczną odległość między nimi. Niczego bardziej nie pragnął niżeli pozbyć się dziewczyny z jego "przestrzeni"...Jej trucizna powoli wsiąkała w powietrze i roznosiła się po terytorium Kamukury. Bezimienny spojrzał pierw na swoje zauroczenie, a następnie na dziewczynę i na przemian.
- O co chodzi..? - zapytał - Kim jesteś...? - zawiesił swój zaciekawiony wzrok na dziewczynie.
- Upupupu~ - dziewczyna podniosła dłoń ku ustom i stłumiła śmiech. Białowłosy uniósł jasną brew w zdziwieniu. Cóż za dziwny śmiech, chociaż bardzo charakterystyczny. Prawie, jakby już gdzieś go słyszał. - Kamukura-senapi, nic ci o mnie nie powiedział? Awww, me serce cierpi. - Udała, że ociera fałszywe łzy. Kamukura, zamiast na nią, spoglądał na jakże intrygującą klamkę znajdującą się w drzwiach wejściowych do biura. Dziewczyna uśmiechnęła się bardzo szeroko. Jej uśmiech sięgał od ucha do ucha. Był przerażający. Zeszła z biurka i radośnie klepnęła swoimi dłońmi o ramiona białowłosego. Ten popatrzył na nią w szoku. Ona...Dotknęła mnie? Po jego ciele przeszły dreszcze. Nie był do tego przyzwyczajony, gdyż nie miał zbyt często do czynienia z ludzkim kontaktem. Mimo że mieszkał z Kamukurą, to właściwie, czarnowłosy w ogóle go nie dotykał. Jedynie, dzisiaj, kiedy obudził go w salonie oraz przy paru innych razach... Ale to były jedynie ulotne zetknięcia. A ta dziewczyna zrobiła to tak po prostu...
- Więc nie mam wyboru, muszę ci powiedzieć ~ - Zachichotała i przeniosła jeden palec na lewą stronę twarzy szarookiego i przesunęła nim po policzku. Chłopak śledził wzrokiem jej poczynania. - Jestem Ultimate Despair, Junko Enoshime, do usług!
- Jesteś Ultimate Despair? - Zapytał, a w jego tonie słychać było pogardę. Sam nie wiedział skąd ona się tam wzięła, jednak sam dźwięk tego tytułu przyprawił go jedynie o odrazę i zniesmaczenie. Prawdopodobnie nie powinien tak reagować. Przecież to ona dała ten dom Kamukurze-sama. Więc coś musi znaczyć dla Kamukury-sama...
- Yup! Widzę, że coś ci to mówi. W sumie to nic dziwnego, bo przecież... upupupup - Uniosła się ponownie tym dziwnym śmiechem i oparła dłonie o biodra. - Jesteś jednym z Remnaits of Despair. A w sumie, Kamukura powinien wiedzieć o tym najlepiej - Rzuciła z szyderczym uśmiechem w stronę czerwonokiego. Kamukura, jak gdyby w ogóle jej tu nie było, ignorował wszelkie jej słowa i gesty. Bezimienny chłopak kierował swoje spojrzenie od jednej osoby do drugiej. O czym ona mówi? Dlaczego wcześniej nic mu nie powiedziała jego przeszłości, skoro coś o nim wie ? Skierował swój pytający wzrok wprost w lodowate oczy blondynki.
- Ajj, nie będę ci tego wszystkiego tłumaczyć - żachnęła się. - To zbyt nuuudne. - Przeciągnęła. To nudne? Pierw Kamukura, teraz ona..? - Jednak wiedz, że jestem kimś ważnym... W tym zdewastowanym świecie. To dzięki mnie on się przekształcił w to, co jest obecnie. To wszystko zaczęło się ode mnie. Spowiłam go w rozpaczy.
Zniszczyłam i odbudowałam.
Nadałam mu nowy cel.
Jestem stwórcą tego, nowego świata.!
Jej usta wygięły się w niemalże maniackiej manierze. Białowłosy cofnął się nieznacznie przed jej szalonym obliczem.   O czym ona mówi? Ona żartuje?
- Czy nie możesz się zamknąć... Enoshima? - Przerwał ciszę spokojny głos Izuru - Za bardzo się panoszysz w moim gabinecie.
- Phew. Nie zapominaj, że to jest mój dom.
- Ależ nie śmiałbym. - W jego głosie zabrzmiała nuta ironii. Enoshima zakołysała się na pięcie i wystawiła język Kamukurze, który tylko uniósł jedną brew ku górze. Rany, jak on nienawidził jej obecności..
- Jednakże! - zakomunikowała głośno. - Jestem tu w innej sprawie. Chciałabym rozwiązać twój problem, Kamukura-senpai - spojrzała na niego z uśmieszkiem - z drugim senapiem - kiwnęła głową ku szarookiemu.
Chłopak nieświadomie zacisnął wargi w jedną linię.
- No cóż, powiedziałeś mi o tym, że musisz zajmować się jaaakimś przybłędą - wymruczała. a na jej twarz wstąpiła ponura ekspresja. - nieważne, że jest jednym z Remaints of Despair - Dodała cicho chociaż obydwoje ją doskonale słyszeli. Białowłosy czuł się zdezorientowany jej nagłymi zmianami nastroju. - Mimo wszystko, sądzę, że znalazłam idealne zastosowanie..  dla niego. - Powiedziała triumfalnie i wskazała palcem, który był zakończony czerwonym paznokciem, na białowłosego. - Cieszysz się, Kamukura-se~enpai?
- Ah..? - Bezimienny wydobył z siebie dźwięk zdziwienia. Problem...? Więc przez ten cały czas... Był niczym innym niż problem dla Kamukury-sama? Chciał się go już od dawna pozbyć? Dlaczego mu nic nie powiedział? Gdyby to wiedział, sam by się wyniósł i by mu się nie uprzykrzał... A przecież chwilę temu uzmysłowił sobie co czuje do swojego wybawiciela... A teraz nawet nie miałby okazji mu tego wyznać? Jego ręce zaczęły się trząść, gdy uświadomił sobie w jakim pięknym kłamstwie żył do tej pory. Problem.. Jest niczym więcej niż problemem...
Izuru spojrzał mozolnie na zestresowanego chłopaka.
- Więc... co sugerujesz? - Zapytał wciąż wpatrując się w przypartego do ściany szarookiego.
- No jak wiesz, Izuru-kun - Wypięła klatkę piersiową w przód i powiedziała podniosłym tonem, zmieniając sposób zwracania się do czarnowłosego przechodząc na jego pierwsze imię. - Jestem w trakcie mojej gry wzajemnego zabijania! Hoho, dlatego, jak już jesteś świadom, zakończenie tej gry jest jasne - Gra wzajemnego zabijania ... Białowłosy prawie nic nie rozumiał z mowy dziewczyny, a wyglądało na to, ze Kamukura zupełnie przeciwnie. Czuł się wykluczony. Zwłaszcza, ze dotyczyło to jego dalszych losów. - Dlatego, jako, że mam swoją sukcesorkę, pomyślałam, że przydałaby się jej leciuuuutka pomoc~ - Zachichotała. - I jak się domyślasz, pomyślałam, żeby użyć tego chłoptasia - szarpnęła głową w stronę bezimiennego.
- U-użyć..? Do czego..? - Odezwał się zachrypniętym głosem. Blondynka spojrzała na niego i przymrużyła jedno oko, prawy kącik ust wyciągnął się w górę. Nie spodziewała się, że kot odnajdzie język w gębie.
- Upupup, żeby pomóc Monacę, oczywiście! - Enoshima przyłożyła dłoń do swoich pełnych warg i zachichotała. - Będziesz jej sługą! - Białowłosy otworzył usta, aby szybko zaprzeczyć. Miałby być czyimś sługą? Jednak od razu zamknął usta, gdy spojrzał na twarz Kamukury... Izuru nie wyglądał jakby miał zamiar się kłócić z tą propozycją. Może to dobre wyjście? Prawdopodobne jest to, że Kamukura-sama chce się go pozbyć...Jeżeli taka jest jego wola, nie chce się kłócić...
- Okej...  wyszeptał.
- Eh? - Spojrzała na niego zdziwiona.- Tak po prostu się godzisz? Nie zamierzasz się kłócić? - Otworzyła usta w szoku. - No niesamowite! - Okręciła się wokół własnej osi, a następnie podeszła do chłopaka i potargała go po białej czuprynie - Kyaa! Dobry z ciebie chłopak - wyszczerzyła się ukazując białe ząbki - Przygarnęłabym cię z chęcią, gdybym nie musiała... odejść. - Zaśmiała się uroczo na koniec.
- Masz zamiar uczynić z niego niewolnika? - Zapytał Izuru, pozornie niezainteresowany.
- Aj, żeby od razu niewolnik! - Pogroziła palcem.  - Będzie sługą i pomocą dla Monaci, pomoże jej rozprzestrzenić rozpacz i w ogóle! - Białowłosy zagryzł wargę na słowo rozpacz.
- Oraz, jako że nie słyszę, aby Kamukura-senapai nadał ci imię, to pozwolę sobie nadać ci, hmm.. nazwę. - Uśmiechnęła się diabelsko. - Będziesz się nazywać Sługa!
Spomiędzy warg Izuru wydobyło się prychnięcie. Kreatywne...
- To ma być moja nazwa? -  Zmarszczył brwi szarooki. Nie zupełnie tego oczekiwał... Jednak pokiwał głową na znak zgody.
 - Przyzwoite! Względne do tego kim jesteś. Pasuje ci. - skomplementowała go i skrzyżowała ramiona na piersiach.
- Kamukura-sama... - mruknął w kierunku czerwonookiego oczekując, że się odezwie.... Chciałby, aby coś powiedział. Wytłumaczył tę sytuację... Pomógł mu... Czuł się niepewnie postawiony w momencie, w którym musiał podjąć tak nagłą i niespodziewaną decyzję... Jednak Izuru nic mu nie odpowiedział. Zawiedziony, zapytał Junko:
- Kiedy muszę iść..?
Dziewczyna postukała się palcem o podbródek i odpowiedziała:
- Właściwie to teraz! Później już mnie nie będzie w pobliżu. Możesz iść się spakować, jeżeli musisz wziąć ze sobą jakieś pierdoły i udać się ze mną ! - Nowo nazwany "Sługa" spojrzał na nią z niedowierzaniem. Nie ma mowy... Teraz? Nie. Nie. Nie opuści jeszcze Kamukury-sama. Nie może. Jego Kamukura-sama...Musi z nim porozmawiać... Zanim zostanie tymże sługą...
- Nie chcę iść teraz. - zaprzeczył twardo. Junko uniosła brew, a na policzki Sługi wstąpiły rumieńce wstydu.
- Oho
Nie chciał być taki hop do przodu, jednak, nawet jeśli, Kamukura-sama chce się go pozbyć, to, prawdopodobnie to samolubne, chciałby z nim porozmawiać sam na sam zanim odejdzie... Przełknął ślinę. - N-Nie mogłabyś poczekać jeszcze dzień..? Chociaż. Enoshima-san?- Zwrócił się do niej błagalnym tonem. Blondynka lekko zdziwionym wzrokiem spojrzała na Kamukurę jednocześnie kierując palec na białowłosego.
- Nie chciałeś się go teraz pozbyć...? - Spytała. Izuru wzruszył ramionami i spojrzał spod przymrużonych powiek na chłopaka. Co on planował? Szarooki drgnął gdy poczuł jego spojrzenie na sobie. Zaczął bawić się palcami u dłoni.
- Kamukura-sama, jeżeli ci to nie przeszkadza...
- Nic mnie to nie obchodzi - przerwał mu. Sługa uniósł wzrok i posłał mu lekki uśmiech. Widocznie Kamukura zaakceptował jego obecność...
-Aa~ah, to ja już nie wiem! - Jedyna dziewczyna obecna w pomieszczeniu, z frustracji, wyrzuciła ręce ku górze. - Miałam dla niego znaleźć jak najszybciej zajęcie.. i co?
- Będę Sługą. - Odrzekł pewnie - Ale..od jutra. - mruknął. Enoshima wypuściła znużone westchnienie i skrzyżowała ręce o swoje bujne piersi.
- Dziś czy jutro... nie powinno robić mi to żadnej różnicy, gdyby nie to... Że będę zajęta umieraniem. Najprawdopodobniej. - Rzuciła lekceważąco. Blady chłopak wybałuszył na nią oczy i z jego gardła wydobył się dziwny skrzek. Junko zaśmiała się.
- Każdy w końcu umiera, prędzej czy później, niezależnie do tego czy jest stwórcą czy zwykłym gównem leżącym na ziemi - warknęła - Ale niektórzy mają swoją wizję... Swojej śmierci! Planują to. Chcą zostać świadomi oraz przy swoim umyśle do końca swoich chwil. - Wyszczerzyła się.
- Ale...dlaczego? - Zapytał. To nie było normalnie... Cieszyć się, że umrzesz...
- Nie interesuj się, zbyt długa historia. - machnęła ręką -może kiedyś się dowiesz, upupu~~ - zachichotała. Dziewczyna miała rację . Nie powinien zadawać takich prywatnych pytań.- Ale wracając do głównego wątku. To niech ci będzie - oparła dłonie o szerokie biodra - Jutro.
Sługa od razu rozpromienił się i podszedł  do przodu, wprost do dziewczyny, aby ją wyściskać ale ta podniosła ręce  przed siebie wymierzając odległość między nimi. Sam wcześniej nie był skory do dotykania innych osób, ale mógł zrzucić to na zbyt dużą ekscytację.
- Nie zbliżaj się do mnie nie zbliżaj niż na metr, Sługo - Białowłosy natychmiastowo ustał i spalił buraka. - Tak lepiej. - mruknęła z zadowoleniem. - Ale nie zaprowadzę cię za rączkę do Towa City, tam gdzie masz się udać, będziesz musiał poradzić sobie sam. - Wyjaśniła i wbrew swoim wcześniejszym słowom zaczęła kierować się w jego stronę. - Po prostu zapamiętaj, że szukasz Monacę Towa i że jesteś jej Sługą. Jakoś sobie poradzisz. Upupupup - zaśmiała się na koniec i z buta otworzyła drzwi znajdujące się obok białowłosego. Ten spojrzał na nią już trochę przyzwyczajony do jej dziwnych zachowań.
- No to, żegnaj, Kamukuura-senpai, - pomachała milczącemu chłopakowi. W ogóle na to nie zareagował - Aww, jaki okrutny. - jej usta wygięły się w podkówkę. - I żegnaj, Słuugo-chan - Po tym łowach uśmiechnęła się przebiegle w jego kierunku. Szarooki niepewnie odwzajemnił mały uśmiech.
- Żegnaj...
Dziewczyna założyła ręce za głowę i po prostu wyszła z pokoju podśpiewując wesoło pod nosem.

"The Servant of love" III Kamukoma/ Komahina

Białowłosy spędził w rezydencji sześć nocy. Przez cały czas jego umysł zasnuwała jedna myśl: " czym zasłużył na taką dobroć ze strony Izuru Kamukury?". Tamten, nie dość, że pozwalał mu zostać w jego domu, to również oddał mu swój pokój, zapewnił wyżywienie i ciepłą wodę. Był mu stokroć wdzięczny i starał mu się to okazywać na każdym kroku. Zawsze po spędzonej nocy starał się zostawać pokój w tak samym schludnym stanie, jakby nigdy z niego nikt nie korzystał. Spędzał około dwóch godzin dziennie na dokładnym jego sprzątaniu, mimo iż tak naprawdę nie było wiele do czyszczenia. Robił tak samo z łazienką.
    Jednak prawdę mówiąc szarooki nie miał za wiele zajęć. Kiedy wstawał z łóżka, ubrał się i umył , Kamukura przychodził do jego tymczasowego pokoju i zabierał go do innej części rezydencji, która znajdowała się w oddzielnym skrzydle niż sypialnia Kamukury. Zupełnie na drugim końcu budynku. Przyszła mu myśli, dlaczego jego pokój znajduje się właśnie w takim miejscu, ale nigdy go o to nie pytał. Nie sądził, że mógłby sobie pozwolić na tak wścibskie pytanie... Więc jedynie na ten temat snuł własne teorie- i właściwie tym zajmował swój umysł w chwilach nudy.W drugiej części rezydencji znajdował się ogromny, ponury salon, prawie jak wyjęty z powieści fantasy, w którym  zbieraliby się wielcy czarnoksiężnicy snując pakty z demonami. Może to za zbyt wygórowane porównanie, ale w tym miejscu szarooki zawsze czuł niewyobrażalny klimat tajemnicy i mimo ponurej atmosfery lubił spędzać tu czas pod okiem Kamukury lub samotnie z książką w ręku przy kominku. Były tu wielkie regały z różnorakimi książkami, po które chłopak sięgał z chęcią i czytał z ogromnym zapałem. Chyba na prawdę musiał bardzo lubić czytać książki przed tym jak stracił wspomnienia. A właściwie... Pierwszym jego sukcesem w przywracaniu wspomnień, był moment, w którym chwycił za pierwszą, poniszczoną, niebieską okładką książkę. Wtedy zaatakował go intensywny ból po lewej stronie czaszki. Wbił mocno chude palce w skroń, przez co opowieść wysunęła mu się z dłoni i upadła na ziemię. Natychmiastowo zareagował Kamukura, który siedział niedaleko w skórzanym fotelu, podbiegł do niego i chwycił go pod plecy, ponieważ szarooki zaczynał się chwiać i osuwać na kolana. Izuru upewnił się żeby nie walnął plecami o twardą posadzkę. Trzymał go pewnymi dłońmi i przysunął do siebie, kiedy zauważył że białowłosym targają gwałtowne drgawki i zaczął wydawać z siebie jęki bólu. Nie żeby Kamukura nie był zaskoczony jego  nagłym atakiem, po prostu już pierwszego dnia przyzwyczaił się do nagłych bólów głowy białowłosego albo do wszelakich innych dolegliwości, które doskwierały chłopcu. Dlatego nie chciał przeciągać jego cierpień. Wiedział, że jest to jego nieodłączna część i musi przez nie przechodzić. W głębi serca targało nim lekkie przerażenie, gdy patrzył na wątłe ciało, które raz po raz podskakiwało i na jego chorobliwie bladą skórę... Czasami nachodziła do niego myśl, że po kolejnym ataku chłopak się nie podniesie. Jakie to dziwne... Kamukura sądził, że jest pozbawiony uczuć i emocji. A jedyne co odczuwa to nuda.... ale towarzystwo chłopaka czasem zapełniało jego pustkę uczuciową ... Dlatego w sumie zdecydował się go tu zatrzymać, ponieważ tylko dzięki niemu momentami czuje się jak człowiek ...
   Drgający chłopak miał wtedy wizję...a raczej wspomnienie z jego nieznanej przeszłości...
Znajdował się w jakimś dużym, jasnym, schludnym pokoju. Jego ciało leżało na sporym, jak na jego rozmiary, łóżku, a wokół niego stały regały pełne książek. Na podłodze stał spory kufer. Wyglądał jak dotąd nieotwartego, mimo iż wyraźnie nie grzeszył młodością. Zamek oraz zawiasy zaczynała pokrywać rdza. Na podłodze znajdował się kolorowy dywan przedstawiający lotnisko z samolotami. A na nim mini lokomotywa na torach, która nieprzerwanie pokonywała tor wydając z siebie charakterystyczny dźwięk. Pod wielkim okna z bordową, długą firaną leżał ułożony z puzzli, krajobraz przedstawiający jakąś wyspę z plażą. Musiało to być naprawdę pracochłonne i czasochłonne ułożyć  puzzle zbudowane z tak wielu, małych elementów. Na półkach znajdowało się wiele geometrycznych figur, pluszaków oraz dużo zielonych kwiatów w doniczkach. Gdy rozejrzał się po pokoju zorientował, się że to nie łóżko jest takie dużo, tylko to on jest znacząco mniejszy. Trzymające książkę dłonie były malutkie jak u kilkuletniego dziecka. Miał bardzo krótkie nogi, a na małych stopach znajdował się kolorowe w groszki skarpety. Cóż, był pewien że teraz takich na pewno nie nosił.. Mogło to być jego jedno z jego starych wspomnień. Wtedy kiedy jeszcze był małym dzieckiem..Chociaż ten pokój był bardzo mylący. Niby było w nim coś dziecinnego, ale zarazem przeczyło, że był to pokój małego dziecka. Te regały pełne książek... puzzle składające się z kilku tysięcy elementów. Było to trochę mylące, ale w sumie nic tak naprawdę nie wiedział o swojej przeszłości... Równie dobrze, mógłby być to pokój jego rodzeństwa... kuzynostwa...? Albo aż tak bardzo lubił czytać książki... Przerzucił książkę na okładkę.
- Alicja w Krainie Czarów...- Wrócił na poprzednią stronę, na której we wspomnieniu musiał skończyć czytać... Ah tak.. Alicja w Krainie Czarów... Dziewczynka, która wpadła do dziury prowadzącej do tajemniczej krainy, kiedy ścigała białego królika. Chcąc opuścić Krainę Czarów dziewczynka, a właściwie Alicja, musiała odnaleźć Czerwoną Królową... Do jego umysłu zaczęły napływać słowa, zdania, strony a nawet rozdziały z powieści, mimo że wciąż nie pamiętał jak ją czytał. Ale mimo tego, w jego głowie pojawił się pełny obraz wydarzeń z książki i emocje jakie mu towarzyszyły podczas poznawania tego uniwersum. Wie o czym jest ta książka,co do każdego słowa. Chociaż wciąż nie pamięta jakie wtedy to było uczucie w przewracaniu kolejnych stron ''Alicji w Krainie Czarów''.
   Gdy białowłosy się ocknął nie zważając na to, że leży w objęciach Kamukury i ten dopytuje go jak się czuje, chwycił za opuszczoną książkę i przeczytał tytuł.
- Alicja w krainie czarów! - zawołał radośnie - Kamukura-sama! Pamiętam! Czytałem tą książkę jako dziecko! Opowiada ona o dziewczynce, która pognała za białym królikiem i wpadła do magicznego świata, w którym poznała kota  z Cheshire i Szalonego Kapelusznika, i Marcowego Zająca i..!- Wstał podekscytowany i zaczął podskakiwał w miejscu narażając przestrzeń osobistą Izuru. Jego oczy jarzyły się z ekscytacji. Czerwonooki podniósł brew i dyskretnie cofnął się od chłopaka nie wiedząc czego dokładnie się spodziewać po kimś tak nieobliczalnym.
-Ja ją czytałem ! Chociaż nie pamiętam jak wertowałem strony, jedynie samą treść! I pamiętam to uczucie, które mi towarzyszyło podczas czytania... Ah ! Alicja przez całą powieść w dążeniu do prawdziwego świata był taka.. przepełniona... - umilkł, jakby nagle zabrakło mu słów. Zmarszczył nos w głębokim zastanowieniu. A za chwile światełka w jego oczach znów się pojawiły  - Nadzieją! To chyba te słowo... - Jego nogi uspokoiły się i ustał w miejscu oraz przyłożył palec wskazujący do dolnej wargi. Popadł  w zamyślenie.
- Lubisz Nadzieję? - Kamukura przechylił głowę. W sumie nie był pewien czy jest sens w zadawaniu tego pytania skoro chłopak nic nie pamięta. Jednak w tym świecie, pełnym rozpaczy, niewiele pozostało ludzi z pamięcią o Nadziei. Dawno nie słyszał tego słowa i zaciekawiło go cóż ten bezimienny chłopiec może wiedzieć o Nadziei.
- Nadzieja! Mmm to brzmi miło ! Chociaż nie wiem dlaczego... - Westchnął i przycisnął książkę do piersi- Ta książka również napełnia mnie...nadzieją.. - Mruknął - Ii Kamukura-sama również! - powiedział radośnie i pochylił głowę w kierunku szyi Kamukury.
- Przestań - Zagrzmiał. Minęły wtedy trzy dni, ale to co robił białowłosy było strasznie irytujące i momentami bardzo odpychające. Możliwe iż nauczył się tego od Izuru, jednak on zrobil tylko to dlatego, ze rozproszyl go brzydki zapach Szarookiego. A białowłosy jeszcze nigdy nie spytał o pozwolenie o to czy może go dotknąć, tylko pchał nos w kark Izuru i tak przy nim stał.
- Ahaha ! No tak, przepraszam, nie chciałem ! -odsunął się z rumieńcami na policzkach. -Haha, jestem po prostu bardzo podekscytowany, że coś pamiętam! - Uśmiechnął się szeroko. Kamukura odwrócił się na pięcie, decydując, że na dzisiaj przekroczył swój limit znoszenia irytującego, bezimiennego chłopca i poszedł na korytarz nawet nie żegnając się z białowłosym. Chłopakowi lekko zrzedła mina, ale przyswajał powoli do siebie tą myśl, że Kamukura nigdy nie żegnał się z nim i znikał na cały dzień zostawiając go samemu sobie. Z niemałym zapałem położył się na brzuchu przy kominku i rozłożył przed sobą niebieską książkę.
  W głębi korytarza łączącym salon znajdowało się pomieszczenie, które białowłosy nazywał biurem Kamukury. Kiedy chłopak zirytowany obecnością szarookiego wychodził z salonu często zamykał się w tamtym pokoju. Bezimienny starał się nie naruszać spokoju jego wybawcy. Nie miał prawa panoszyć się tak w czyimś domu i zaglądać do wszystkich pomieszczeń. Chociaż nie powiedziałby, że go to nie ciekawi co on tam robi.
   Szóstego dnia, czyli wczorajszego, posłuchał się tego, irytującego tykoczącego głosiku w jego mózgu, który często podpowiadał mu nieetyczne rzeczy oraz podsuwał najgorsze pomysły. Białowłosy był zbyt uległy żeby długo sprzeciwiać się wewnętrznym pożądaniom. Nie chciał, aby Kamukura-sama się na niego gniewał, ale wiedział, że ten skrzek się nie uciszy... Już tak dobrze szło mu zdobywanie zaufania Kamukury-sama, wydawało mu się, jakby chłopak poczuł lekką empatię do niego... To dla niego naprawdę wiele znaczyło, nie chciał tego zaprzepaścić. Ale z drugiej strony Kamukura-sama nigdy nie powiedział że nie wolno tam wchodzić, prawda?
   Dlatego, kiedy blady chłopiec biorąc do rąk kolejne tomy książek zdecydował, że z chęcią porobiłby coś innego. Przełknął ślinę i odwrócił się od przepełnionych półek z książkami i słysząc piskliwy głos, który namawiał go do ''zabicia jego ciekawości'' postawił na jedną kartę - pójdzie przeszkodzić Kamukurze-sama. Miał głęboką nadzieję, że nie przeszkodzi Kamukurze-sama w robieniu czegoś ważnego. Wyszedł z salonu wciąż trzymając w ramionach parę tomisk, które prawie wyślizgiwały mu się z uścisku. Na przeciw siebie, od razu ujrzał ciężkie brązowe drzwi. Powoli do nich podszedł. Nie miał wolnej ręki, aby zapukać, więc po prostu pchnął z barka klamkę, która otworzyła drzwi. Uchyliły się one niesłyszalnie, więc ponownie stuknął ramieniem w kawałek drewna, przez co rozwarły się one na oścież. Wychylił głowę i powoli przeszedł przez próg.
- Kamukura-sama, przepraszam, że naruszam twoją prywat-atność... - Wszedł do pomieszczenia i  ustał jak sparaliżowany. Na środku pokoju znajdowało się biurko z fotelem, na którym siedział Kamukura, ale nie tylko. Na ów biurku siedziała kobieta, która gdy tylko białowłosy postawił stopę na progu wpatrywała się w niego z uśmieszkiem. Było to dość niepokojące, zwłaszcza że nie spuszczała z niego swych wielkich, lodowatych oczu. Widocznie szarooki przerwał im w jakieś ważnej dyskusji, gdyż Kamukura wyglądał na niezwykle zirytowanego - co nie zdarzało się zbyt często, aby czerwonooki pokazał jakiekolwiek emocje na twarzy. Musieli dyskutować dość długo, żeby Kamukura-sama był taki podrażniony. Wzrok czerwonych oczu również spoczął na nim. Zaczęło się robić trochę niezręcznie...
- Hahaha... Chyba w czymś przeszkodziłem.. - Zaśmiał się i wzmocnił uścisk na książkach. - P-powinienem chyba pójść - Mruknął pod nosem i zaczął w popłochu kierować się za drzwi.
- Ahahaha, nie przejmuj się, skarbeńku! Już wychodziłam ! - Zaszczebiotała i zeskoczyła z krawędzi biurka. Była dość wysoką i ponętną blondynką o długich włosach związanych w dwa kucyki. Miała na sobie krótką spódniczkę, rozpiętą koszulę, tak, że było widać jej biust. Białowłosy nie znał się na ideałach piękna i kobiecych atutach, ale nawet on mógłby stwierdzić, że wielu ludzi musiało oglądać się za jej pięknym wyglądem... Ustał niepewnie na zgiętych nogach i patrzył jak blondynka kroczyła powoli ku niemu kręcąc biodrami. Na jej twarz wstąpił cienki, oślizgły uśmiech.
- Oho~ Dawno cię nie widziałam, se~n~pa~i - przeciągnęła ostatnie słowo, gdy znalazła się bardzo blisko szarookiego. Chłopak spojrzał na nią przechylając głowę, kiedy ona długim palcem z czerwonym paznokciem zaczęła dźgać go w klatkę piersiową. - Ile to minęło od ostatniego razu? Tydzień, dwa? -- Wybuchnęła gromkim śmiechem, a szarooki spojrzał na Kamukurę niewiedząc co ma zrobić. Sam czarnowłosy niewiele mu pomógł poprzez wpatrywanie się w biurko, w które stukał palcem.
- Z-Zna-asz m-mnie? - Zapytał.
- Ciekawość zabiła kota. - Odpowiedziała i ponownie zaśmiała się chociaż tym razem ciszej. Białowłosy poczuł jak po jego czole spływa kropla potu. "O.o co chodzi..?" Niespodziewanie obróciła się wokół własnej osi po czym ścisnęła nos białowłosego.
- Hihi~ Do ponownego spotkania, senpaai! - Wypuściła go i pognała do przejścia na korytarz - Spotkamy się niedłuugo, Kamukura-kun! - Krzyknęła radośnie i entuzjastycznie pomachała mu na pożegnane. Chwila moment i zniknęła. Białowłosy zamrugał i popatrzył na drugiego chłopaka.
- K..kim? - Był to pierwszy raz jak zauważył kogoś w rezydencji innego niż tylko Kamukurę-sama. Był bardzo ciekawy kim była ta kobieta. ponownie, wydawało mu się, jakby ona go skądś znała...
- Nikt ważny, wolę abyś się z nią nie spotkał - Odpowiedział podpierając podbródek o wierzch dłoni.
- A..ah... dobrze - uniósł lekko kącik ust ku górze. Wciąż był niezmiernie ciekaw kim była ta osoba, ale wiedział, że nie było sensu pytać o to czarnowłosego, ponieważ i tak nie udzieliłby mu odpowiedzi...
   Cóż, teraz będzie miał kolejny temat do spekulacji i zajęcia czymś myśli...

____________
A/N: tak mi się przypomniało, jak pisałm ten fanfik w szkole  w zeszycie na PP i na okienku gdy była religia. Dobre czasy.

"The Servant of love" II Kamukoma/ Komahina

  Pierwsze co poczuł to niebywała miękkość znajdująca się pod jego ciałem. Był również przykryty czymś ciepłym i o dziwo, to uczucie różniło się od jego zniszczonej, zielonej kurtki, która była szorstka w dotyku. Było mu tak miło... Nie czuł czegoś takiego, właściwie.... od zawsze... Nie miał żadnych wspomnień, zanim nie zamieszkał w magazynie. Rany... Co za przyjemne uczucie... Nie chciał otwierać oczu i stawiać czoła ponurej rzeczywistości. Może to tylko sen, a te uczucie to nadzwyczaj realistyczna iluzja. Zaciskał powoli kościste palce na materiale, chcąc poczuć fizyczność tkaniny. Iluzja wydawała mu się trochę zbyt realna. Mógł wyczuć puch, pojedyncze nitki prujące się z materiału, gładką teksturę.. Przesunął dłonie po materiale dziwiąc się jak dokładnie okrywa ona jego ciało. Został nią przykryty po same czubki palców u stóp i wcale na to nie narzekał. Zaczęło dochodzić do niego to, że to nie sen ani iluzja. Nie wiedział kim mógłby być jego dobroczyńca.. Powoli następowało jego niedowierzanie, ale mimo to, wypuścił z ust zadowolone westchnienie.
- Obudziłeś się - Otworzył oczy z zaskoczenia. Jego zamglony wzrok skierował się na postać siedzącą na fotelu. Był to chłopak. Pierwsze co mu rzuciło się w oczy to sięgające prawie do ziemi, ciemne włosy. Zza długiej grzywki błyszczały czerwone oczy. Białowłosy aż zachłysnął się z zachwytu. Piękne... Jego skóra była opalona. A na sobie miał czarny, zwykły garnitur, co według niego dodawało chłopakowi gracji i mężności. Siedział podciągając kolano do podbródka i opierając na nim łokieć, a drugą nogą stał na ziemi.
- To twoje pierwsze słowo po obudzeniu? - Powiedział niby znużonym tonem, ale w jego głosie białowłosy wyczuł nutkę szyderstwa. Leżący chłopak zamrugał oczami i zarumienił się. Czyli... powiedział on to na głos? Zachwycające pierwsze wrażenie....
Westchnął zbity z tropu i jedynie wtulił się bardziej w poduszkę podciągając kołdrę pod sam nos.
- Kim...?- mruknął, a jego głos zniekształciła naciągnięta kołdra. Chociaż czuł przerażenie nagłą zmianą otoczenia i obcą postacią wpatrującą się w niego szkarłatnymi oczami to czuł się bezpiecznie - Jeżeli miałby umrzeć to nie sądzi, że nadarzyłaby się lepsza sytuacja niż ta, ponieważ śmierć z rąk innego człowieka byłaby bardziej heroiczna niżeli śmierć z głodu, brudu i pragnienia...
- Już ci mówiłem - Odparł obojętnie nie siląc się na skomentowanie tego w lepszy sposób. Białowłosy  przełknął ślinę próbując przypomnieć imię drugiej osoby. Chociaż... na co on niby liczył ? Nie pamiętał nawet własnego imienia, a co dopiero kogoś innego. Potrząsnął głową tak mocno, że białe pukle weszły mu do ust.
- Naprawdę nie pamiętasz - że ktoś może mieć tak słabą pamięć - przechylił lekko głowę - Trochę przypominasz mi Ją.
- Ją? -  Otulony kołdrą chłopiec zapytał. Kim była ona? Co ważniejsze... kim był on? Kim był on sam? Co to za miejsce? Ah! Tyle pytań...
- Przypomnę ci ostatni raz. Lepiej żebyś tego ponownie nie zapomniał - powiedział głębokim głosem - Kamukura Izuru.
- Kamukura Izuru.... - Szepnął. Ahh, no tak, to był Kamukura Izuru. Teraz, w jego głowie pojawiło się mgliste przypomnienie ich pierwszego spotkania, a raczej nagłego przybycia Izuru, które zakłóciło spokojny sen białowłosego. Nie pamiętał tego wyraźnie, jedynie sama myślą, że jakaś piękna istota pojawiła się i go uratowała... Na ratunek przynajmniej to wyglądało.
- Dzię-ękuję? - Próbował podnieść się do siadu, gdyż nie chciał być niegrzeczne wobec gospodarza wylegując się, prawdopodobnie, na jego łóżku - ...za.. pomoc...? - Choć tego nie chciał jego wypowiedź zabrzmiała dziwnie pytająco. Znów gwałtownie zatrząsł głową i usiadł momentalnie czując jak robi mu się ciemno za oczami. Zamrugał oczami próbując odpędzić mroczki.
- Nie wiem czy jest za co - Czarnowłosy odparł. Chłopak krępująco się zaśmiał i uśmiechnął się.
- P-powienienm chy-yba pójść - nerwowo wstał z materacu od razu tęskniąc za niecodzienną miękkością, jednak wiedział, że zaczyna nadużywać gościnności. Czerwone oczy wpatrywały się w niego z kpiną. Nie chciał zdenerwować Kamukury-sama... Ledwo ustał na podłodze, a jego cało się zachwiało. Nie może upaść tutaj przed Kamukurą-sama... Jego nogi drżały, ale próbował pewnie na nich stać.
- Stój - głęboki głos zagrzmiał w jego uszach. Osłabiony, skierował wzrok na Izuru Kamukurę. Splótł niezręcznie dłonie na brzuchu nie wiedząc co zrobić ze swym ciałem. Izuru opuścił nogę na podłogę i  w mgnieniu oka wstał z fotelu. Jego długie włosy sunęły się za nim. Wolnym krokiem zbliżył się do bezimiennego, który wlepiał bezmyślnie w niego oczy. Kamukura pochylił twarz nad karkiem białowłosego. Skierował swój nos na szyję białowłosego. Na co chłopak stanął jak wryty i był pewien, że ciemnowłosy słyszy jak za każdym razem przełyka ślinę oraz jak ciężko oddycha. Nie wiedział jak się ma zachowywać, więc stał jak sparaliżowany czując przyjemny dotyk skóry jak i długich włosów które spłynęły na jego ramiona. Czuł, jakby ta chwila wydłużała się w nieskończoność, a prawdopodobnie ten dotyk nie był dłuższy od jednej sekundy.
- Śmierdzisz - Kamukura odsunął się od niego od razu, a na jego twarzy widniało wyraźne obrzydzenie.
- Eh? - Na jego blade policzki wstąpił soczysty, czerwony rumieniec. Potarł dłonią miejsce, w którym ostatnio był nos Izuru. W sumie, co się dziwić, jeżeli w magazynie nie było bieżącej wody. Mył się jedynie wodą z karnistów lub gdy znalazł jakąś rzekę, kałużę, jezioro. Po stwierdzeniu tego faktu przez czerwonookiego poczuł wyraźnie jak oblepiają go grudki brudu... błota, resztek jedzenia... smrodu i innych obrzydlistw. Zrobiło mu się okropnie głupio, gdy pomyślał, że takie obrzydliwe ciało leżało na czystej i pachnącej pościeli jego zbawiciela. Ah! Cóżże on uczynił...!
  Upadł na ziemię obejmując rękoma całe ciało. Schylił głowę i zaczął się trząść, jakby ktoś niespodziewanie poraził go prądem.
- Aah! Przepraszam, Kamukura-sama! Jestem taką obrzydliwością! Śmierdzę jak najgorszy śmieć! Lepiej się mnie pozbądź, zanim mój smród rozejdzie się po twojej olśniewającej ipachnącejrezydencji..!- Zaczął mówić tak szybko, że zniknęło jego jąkanie się, a z ust wypływała ślina. Zacisnął palce na biodrach. Zamiast dotyku miękkiej tkanki czuł przebijające się przez cienką skórę kości.
  Niespodziewanie, z jego trzęsawki wyrwało go mocne szarpnięcie za splątane włosy. Kamukura zacisnął palce na korzeniach białych kołtunów i pociągnął do góry. Chłopiec wypuścił z siebie kwilenie, gdy stanął oko w oko z Izuru. Chciał wytrzeć z siebie ślady śliny, ale jego ręce opadły bezsilnie.
- Takie piękne, schludne dłonie dotykają takiego ohydztwa.. splątanego mopa, och, jak mi przykro... - mamrotał sam do siebie.  Nawet nie był pewien, czy mówił to w myślach, czy na głos.
- Idź się umyć - Kamukura rzucił i pociągnął niedelikatnie puklami w górę. Ciało białowłosego uniosło się. Ustał na chyboczących nogach. Kamukura widocznie zignorował jego ględzenie. Nie obchodziło go to. Mimo iż nie upłynęło dużo czasu, to powoli zaczynał żałować, że go tu sprowadził. Ale bynajmniej "pomoże mu" zlikwidować ten smród. Kamukura opuścił dłoń i ostatni raz patrząc na zaślinioną twarz rzucił:
- Idziesz za mną - Nie obejrzał się, aby sprawdzić czy chłopak za nim podąża. Ruszył do ciężkich , dębowych drzwi i sięgnął za mosiężną klamkę. Blady chłopak stawiał niepewne kroki. Jego chude nogi ledwo ruszyły się z miejsca.. Gdy wyszli z pokoju oczom bezimiennego ukazał się długi, ciemny korytarz. Na ścianach znajdowały się lampki z czarnymi ażurami, lecz żarówki ledwo jarzyły się w tych ciemnościach. Wzdłuż korytarza ciągnęły się kolejno takie same dębowe drzwi. Ciekawe co się za nimi znajdowało. W ogóle fascynujące było, jak wielki był ten dom. Ah... Chyba nie powinien się tym interesować. To nie jego sprawa...
- Wchodź - z jego rozmyśleń wyrwał go rozkazujący ton Izuru. Uśmiechnął się krzywo nie wiedząc jak zareagować. Posłusznie potuptał do pomieszczenia, a Izuru wszedł razem z nim.
- Nie uśmiechaj się tak. To przerażające. - Kamukura westchnął, a szarooki spuścił kąciki ust ku dołowi. Przestępował z nogi na nogę w niezręczności jaka go opanowała.
- Tu masz bieżącą wodę - wskazał podbródkiem na wannę z zasłoną prysznicową. - a tam znajdziesz ręczniki. - Tu pokazał szafkę - Skorzystaj z tego. Potem wiesz gdzie mnie znaleźć. - Mruknął i po prostu wyszedł z łazienki nie zaszczycając bladego ani jednym spojrzeniem.
- Oh, dobrze - szepnął niepewnie, lecz było już za późno, Izuru wyszedł zostawiając go samego w nieznanym pomieszczeniu.
Jak to możliwe, że zachowuję się jak wariat, a mimo to Kamukura Izuru wciąż jest dla mnie taki miły i łaskawy...Potrząsnął gwałtownie głową, kiedy poczuł jak, z podekscytowania, z jego ust wydobywa się ponownie spora ilość śliny. Ma zbyt dużą tendencję do ślinienia się... Stał na środku łazienki jeszcze z parę minut, gdyż obawiał się dotknąć jakiegokolwiek obiektu, aby nie skazić go swoim obrzydliwym dotykiem. Jednak Kamukura-sama dał mu wyraźne rozkazy... Więc tak... Chwycił krawędź brudnej, dawnej białej, bluzki i wyciągnął ją przez głowę. Straszny chłód uderzył jego nagie ramiona i klatkę piersiową.
- Br...Zimno - Jęknął. Powinien już dawno przyzwyczaić się do chłodu, jednak ten czas spędzony w miękkiej pościel wydawał się odpędzić dawne cierpienia... Jego ciało spragnione ciepła chłonęło je garściami. Ściągnął również czarne spodnie oraz buty odstawiając te rzeczy na bok. Nie nosił bielizny ze względu na to, że było ją najłatwiej pobrudzić. Dlatego już dawno zrezygnował z jej ubierania. Po zdjęciu wszystkich ubrań odkręcił kurek, a czysta i ciepła woda spływała napełniając wannę. Chłopak nawet nie chciał patrzeć na swoje ohydne, chude, nagie, brudne ciało, więc kiedy poziom wody trochę się podniósł, od razu wskoczył do środka, uważając, aby nie porozlewać wody na podłogę. Zaczął szorować się gąbką nalewając na nią jakiegoś płynu. Woda zaczęła przybierać brunatny kolor. Umył dokładnie każdy zakamarek na ciele, nie wiedząc, kiedy będzie mógł ponownie skorzystać z bieżącej wody. Szorował gąbką skórę, póki nie stała się miejscami czerwona. Cienka skóra na jego klatce piersiowej zaczynała krwawić. Czerwone krople spadały do już brązowej wody.
- Brudny.. Obrzydliwy - Mruczał pod nosem pocierając miękkim przedmiotem zaczerwienioną skórę. Po chwili wypuścił z rąk gąbkę, a zamiast tego na dłonie wylał trochę szamponu stojącego na krawędzi wanny. Miał on przyjemną, kremową konsystencję oraz słodki zapach. Cóż, przynajmniej Kamukura-sama nie używał tego szamponu. Jego włosy pachniały zupełnie inaczej...
- Eek..!- pisnął zażenowany z powodu rozmyśleń na tak absurdalny temat. Szybko zaczął wcierać kremową substancję w brudne, skołtuniałe włosy. Sam właściwie nie pamiętał jakiego były one koloru. Białe, szare, platyna? Wcierał szampon we włosy i poczuł jak na jego nos spada piana. Po jakimś czasie był już wystarczająco zadowolony z wyniku spienienia, więc chwycił za natrysk i zaczął polewać swoją głowę, a brudna piana spłynęła z jego włosów. Długie kosmyki spadły na jego czoło i policzki. Mokre nici przyklejały się do jego twarzy. Chłopak zadrżał z obrzydzenia, kiedy ujrzał brudną wodę.
- Kamukura-sama dotykał mnie, kiedy ja.. - Zmarszczył nos i natychmiastowo wstał na nogi. Wyszedł z wanny prosto na śliską podłogę. O mały włos, co by się nie wywrócił, ale w ostatnim momencie utrzymał się na nogach. Wyciągnął korek obserwując wirującą wodę. Dłonią odrzucił przeszkadzające mu kosmyki i przetarł zimny nos przed obawą, że za chwilę kichnie. Lewą ręką chwycił drzwiczki szafki, którą wskazał mu Kamukura-sama i je otworzył. Rzucił szybko okiem i wyjął z niej jeden z wielu ręczników. Przetarł nim szybko włosy oraz zaczął suszyć mokre ciało. Ostatecznie zawiązał go wokół wąskich bioder. Zagryzł wargę i zastanowił się nad tym, jak bardzo dobrym człowiekiem jest Kamukura skoro dał mu szansę i pozwolił mu... żyć jak jeden z ludzi?
- Aaah.. Taki wspaniały, najjaśniejszy.. - Dał sobie lekko po twarzy, żeby się opanować. Nie chciał znów zacząć rozmawiać sam ze sobą...Aż przypomniał sobie jak jeszcze wczoraj leżał na śmietnisku i mówił sam do siebie...Albo do szczurów...
     Zdecydował się wyjść z łazienki nie korzystając z dobroci gospodarza dłużej niżeli jest to konieczne. Wyszedł po cichu z łazienki słysząc jedynie odgłos swoich mokrych stóp stawiających kroki na posadzce. Ręką trzymał koniec ręcznika i spoglądał na drzwi próbując sobie przypomnieć, gdzie wcześnie się obudził i spędził czas z Kamukurą. Jednak na całe szczęście, nie musiał się długo zastanawiać, bo po paru krokach zauważył otwarte drzwi. To chyba musiały być te. Powolnym ruchem wszedł do środka od razu zauważając siedzącego w tym samym fotelu Kamukurę-sama.
- Naprawdę, nie miałeś nic na siebie co nałożyć- Podniósł brew, gdy zobaczył niezręcznego chłopaka z ręcznikiem owiniętym wobec pasa.
- Ah... Niestety nie.. - Oblizał suche wargi językiem. Ah, no tak. Zostawił ubrania w łazience... Izuru Kamukura wciąż miał na sobie nienaganny garnitur.
- Dlaczego nie miałeś na sobie tamtego mundurku co reszta..?.
- Mundurek? - Białowłosy przechylił głowę.
- Tego, który miałeś, gdy cię postrzeliłem - Zatrzymał się, po czym spojrzał znużonym wzorkiem na stojącego w drzwiach chłopaka.- No jasne - Wstał nagle
- Postrzeliłem? - Popatrzył na niego szczenięcym wzorkiem. Czy ty coś o mnie wiesz?! - Zapytał zachwycony. Czyżby Kamukura skądś go znał?! Ah! Dlaczego wcześniej tego nie powiedział ?!
- Nie - uciął - Chciałeś mnie postrzelić, ale zrobiłem to ja - mruknął obojętnie patrząc jak ekspresja chłopaka powoli się zmienia. Z zachwytu, prosto w niedowierzanie. Co za typowa reakcja.
- Aah? Tak - Położył dłoń na piersi, jakby chciał wyczuć pocisk, którym go postrzelono.
- Ale jak widać, nic tobie się nie stało - rzekł - Jesteś szczęściarzem - uniósł kącik ust ku górze w małym rozbawieniu. Była to chyba jedyna pozytywna emocja, którą pokazał szarookiemu. Chłopak wszedł szybkim krokiem do środka. Podniósł gwałtownie ręce, ale zaraz je opuścił, gdy o mały włos jego ręcznik nie poszedłby w dół. Czerwone oczy Kamukury powoli sunęły po mokrych śladach na podłodze po czym skierował wzrok, tylko na chwilkę, na nagi, blady, wklęsły brzuch chłopaka.
- Dla-czego, nie-nie powiedziałeś mi wcześniej, Kamukura-sama... - zapytał zniżając swój głos, jakby złapał się na tym, że zaczyna mówić zbyt śmiele.
- Zapomniałem - uciął, gdy znudził się obserwacją spadających kropel wody z jego ramion. Kamukura wstał nagle prawie powodując, że zaskoczony szarowłosy wypuścił z rąk ręcznik. - Twój widok był tak nieistotny, że zdecydowałem się usunąć informację o tobie. Dlatego nawet nie pytaj mnie ponowie czy znam twoje imię. Po prosto tego nie pamiętam - Burknął, a podekscytowanie drugiego chłopca umilkło, a jego radosny uśmiech znikł.
- Ah, rozumiem... - zmusił się do wesołego uśmiechu - Słusznie zrobiłeś, jestem tylko bezwartościowym, bezużytecznym śmieciem.. Nie powinieneś zaśmiecać głowy kimś takim..
 Kamukura spojrzał nieodgadnionym wzrokiem na znów trzęsące się wątłe ciało.
- Wychodzę - zakomunikował - Możesz skorzystać z ubrań z szafy. Już północ, więc po prostu idź spać - Wyszedł przez to samo przejście, którędy białowłosy przed chwilą wszedł do pokoju. Zatrzasnął za sobą drzwi.. Chłopak ponownie został sam.
- Czy ja mu odpowiednio podziękowałem..? - Zmarszczył brwi próbując sobie cokolwiek przypomnieć. Totalnie mu to nie wychodziło. Potrafi wszystko tak szybko zapominać, że aż go to przerażało. Zamknął oczu próbując odtworzyć pierwsze spotkanie z Izuru Kamukurą. Nie szło mu to tak źle, ale bólu głowy zaatakował go natychmiast. Jęknął zaciskając palce na mokrych kosmykach.
- U-Uspokój się..- szepnął do siebie ponaglając, aby agonia odeszła od niego jak najszybciej, Potrząsnął głową udając, że nic go więcej nie boli. Generalnie, wraz z upływem czasu, przyswoił bólu, ponieważ towarzyszy mu na co dzień. Jednak nagłe napływy białej gorączki dawały mu się we znaki. Niepewnymi palcami chwycił rączkę od dużej, drewnianej szafy i ją otworzył. Skoro Kamukura-sama mu pozwolił wziąć ubrania, to może, prawda? W szafie znajdowało się dużo koszul, krawatów i czarnych, eleganckich spodni. Rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś bardziej komfortowego. Sięgnął po pierwszy lepszy T-shirt i bokserki. Nałożył bluzkę, która jedynie co to spadała z jego wystających obojczyków. Ściągnął puchaty ręcznik i naciągnął ciemne bokserki. Ułożył ręcznik w kostkę i położył na fotelu, na którym siedział Kamukura. Poczuwszy zimny chłód wsunął się szybko pod kołdrę. Złapał w ramiona jedną z poduszek i ścisnął ją, jakby była to jego ostatnia deska ratunku. Skulił się cały zginając nogi w kolanie w pozycji embrionalnej. Zaciągnął się zapachem poduszki...
- Kamukura-sama...

"The Servant of love" I Kamukoma/Komahina

   Świat był zniszczony.
   Dawniej tętniące życiem miasta wypełnione były zgliszczami, ruinami oraz prochami dawnych budynków. Na ulicach znajdowały się rozerwane, pozbawione dawnych właścicieli, maskotki przypominające biało-czarnego misia. Pod stertami gruzów, kamieni i brudu leżały martwe ciała... Rodzin z dziećmi, dziadków, nastolatków, księży, zwykłych ludzi... Kałuże posoki, oderwane kończyny. Nic nie mogło uchronić się przed toczącą się wojną pomiędzy nadzieją, a rozpaczą. Czerwone niebo brutalnie wywierało presję na żyjących istotach, aby zmusić je do desperacji i rozpaczliwych kroków wyniszczenia jednej ze stron konfliktu. Pojedyncze osobniki powoli sunęły się między uliczkami unikając kontaktu ze sobą nawzajem. Czy to byli wojownicy nadziei, rozpaczy, czy po prostu zwykli ludzie? Zarażeni są rozpaczą. Ich los łączy wspólna tragedia; Nie chcą pogodzić się z okrutnym losem i przyszłością jaka na nich czeka. W mieście panował złowieszczy spokój. Powoli zapadał zmrok. Ciemność spowijała miasto. Czas, kiedy ze snu budzili się drapieżcy. Zwykłych ludzi, o ile tacy tam żyli, nie powinno być widać o tej porze na ulicy. Każdemu, komu życie było miłe uciekał do zabarykadowanych czterech ścian, z których nie wychodził póki nie pojawiły się pierwsze promienie słońca. Wtedy światu chwilowo pokazywało się różowe słońce, dające Nadzieję na przyszłość, aby chwilę po tym krwista czerwień wstępowała na sklepienie nieba i rozwiewała wszystkie wątpliwości ukazując obraz prawdziwego piekła, w którym każdy kolejny dzień to walka o przetrwanie. Nikt nie wiedział kiedy to się zaczęło i kto to zaczął. Nawet ich wspomnienia dotyczące wyglądu świata przed Tragedią są zamazane.
    Świat nie istniał

   Pośród tej ciemności, niespodziewanie, zza jednego z bardziej zachowanych budynków wyjrzała postać. Szła ona spokojnie, nawet nie bacząc na mrok, który spowił miasto i na niebezpieczeństwa czyhające za rogiem. Postać miała ciemne ubranie zlewające się z  otoczeniem. Oraz długie, czarne jak noc włosy, których nie było widać końca. Oprócz białej, lśniącej koszuli, osoba byłaby niemożliwa do zauważenia. Cała jej twarz zasłonięta była ciemną grzywką. Postać cicho posuwała się do przodu. Ewidentnie było widać, że nawet nie stara się skradać. Robiła to mimowolnie, jakby była do tego stworzona. Zachowywała się jak kot. Oprócz poruszania się z gracją, omijała bezszelestnie przeszkody stojące na drodze, dzięki czemu sprawiała wrażenie, że potrafiła widzieć w ciemnościach...
- IZURUUUUUUUU-senpai!! - Spokój panujący w mieście przeciął rozlegający się aż nadto wesoły i kobiecy krzyk. Ni zowąd wybiegła z pobocznej uliczki dziewczyna. Owa postać nawet się nie zatrzymała ani rozejrzała. Po prostu kierowała się na przód.
- Izuuru, zaczekaj~! - kobieta biegła za postacią, której prawdopodobnie imieniem było Izuru. Nagle dziewczyna rzuciła się i próbowała wskoczyć na plecy czarnej postaci, ale ta po prostu skręciła w uliczkę subtelnie uciekając przed towarzystwem drugiej osoby.
- Hihi~ Nie uciekniesz mi~ - dziewczyna wejrzała w ową ucieczkę i zobaczyła znikające się w ciemności plecy Izuru - Hmm... Ale, może dam ci tej nocy odrobinę wolnej woli~ - powiedziała niby do siebie, a niby głośniej kierując to do uciekiniera. Zakołysała się na piętach, po czym wybuchnęła głośnym i gromkim śmiechem Rozniósł się on po całym cichym mieście. Nikt by się nie domyślił, że w tak urokliwej istocie tkwi taka przerażająca salwa śmiechu.. Jakby dźwięk ten wydobywał się z głębin i czeluści piekieł. Dosłownie, bo po jednym mrugnięciu oka dziewczyna znikła. Została po niej jedynie leżąca na chodniku czarno biała główka niedźwiedzia oraz echo jej głosu.

  Przeszedł obok ściany jednego z tutejszych zdemolowanych magazynów. Otrzepał rękaw ubioru, aby pozbyć się jakichkolwiek oznak dotyku tajemniczej kobiety. Nie żeby go w ogóle przed chwilą dotknęła, lecz sama jej obecność działała toksycznie i odrażająco. Uśmiechałby mu się ten wieczór bardziej, gdyby się na nią nie napotkał. Unika jej jak tylko może, a ona wraca jak bumerang. Lecz w końcu to jej miasto, jej dzieło, jej rozpacz. On jest tu tylko dlatego, że się nudzi. Nie ma w tym żadnego innego interesu. Zaczął powoli iść, gdy nagle przystanął w półkroku.
- Jest tu ktoś. - mruknął cicho. Niby nic niezwykłego, ale kto mógłby mieszkać w tak zniszczonym budynku, nawet nie udając się o tej porze na spoczynek? Może był to tylko jeden z wielu podwładnych Ultimate Despair? Nawet jeśli to zwykły ludzki robak, to nie widzi przeszkód, żeby zająć jakoś swój czas i to sprawdzić. Usłyszał dziwny szelest pochodzący z środka.
  Hmm... Ten dźwięk zbił go z tropu. A do tego doszedł wydobywający się ludzki głos...Nie myśleć o tym drugi raz, postanowił zbadać źródło dźwięku. Nawet w tych ciemnościach nie wydawał się  przestraszony tajemniczym głosem rozlegającym się w cichej okolicy, Albo był zbyt pewny siebie, albo był niespełna rozumu, albo nie miał się po prostu czego bać...
  Kocim, cichym krokiem skręcił prosto w przymknięte drzwi magazynu. Czubkiem eleganckiego buta otworzył szerzej drzwi. Rozległ się obrzydliwy trzask, ledwo trzymającego się na zawiasach, kawałku metalu służącego za drzwi. Wślizgnął się do środka w ogóle się nie spiesząc, a on sam zlał się z otaczającą ciemnością. Przeciętne oko nie byłoby w stanie wychwycić jego sylwetki. Wszedł na kamienną, popękaną posadzkę niechybnie prawie nachodząc na pustą butelkę po jakimś napoju, ale w ostatnim momencie cofnął nogę. Rozejrzał się próbując jak najdokładniej zbadać otoczenie.Nic nie było zdolne uciec jego analitycznego umysłowi:
- Ghh.. - Jego ucho wychwyciło ponownie ledwo słyszalny jęk... Szkoda, jednak nie było to żadne zranione zwierzę.. Czyli tylko kolejny człowiek... słaba istota, bezużyteczna, głupia oraz tak prosta do złamania... Eh, po co on tu w ogóle wchodził? Nie znalazł tu nic interesującego, tylko jednego z wielu biedaków popadających w rozpacz, nie mającego żadnej wyższej wartości.Jego chęć na rozrywkę powoli zamierała. Osobnik chory albo już umierający. Po prostu kolejna ofiara. Tak jak cały ten świat, który jest zarażony od korzeni. Nikt nie może sobie przypomnieć rzeczywistości przed Rozpaczą. Każdy przyzwyczaił się do widoku trupów na ulicach, po prostu ludzi umierających na każdym kroku. Panuje całkowita znieczulica.
   Podszedł kilka kroków do przodu. Nawet jeżeli to zwykły człowiek to może mógłby spędzić z nim swój czas bardziej zajmująco niż tylko chodząc na zgliszczach i unikać Ultimate Despair. Napotkał na drodze stertę starego papieru. Ominął ją i obszedł z drugiej strony. Leżał on tyłem do Izuru, a do tego skulony jak małe dziecko ściskające się za kolana. Przykryty był brudnym płaszczem, a jedynie zza kołnierza wystawała szopa, dłuższych, puszystych, szarych (?) włosów. Trudno stwierdzić Izuru było jaki to był dokładnie kolor, ponieważ w tym brudzie i ciemności kolory najprawdopodobniej były inne niż w rzeczywistości. Niełatwo było mu ocenić wiek osobnika, ale po strukturze kości mógłby stwierdzić, że był to nastolatek. A z pewnością był on płci męskiej. Izuru przykucnął i obojętnym, szybkim ruchem chwycił człowieka za ramię gwałtownie nim potrząsając. Znudzonym wzrokiem obserwował zrywającą się do siadu postać.
- C..C...Co...? - Krzyknął cichym, mało zrozumiałym i chrapliwym głosem. Izuru oparł podbródek o nadgarstek i wbijał wzrok w rozbudzającego osobnika. Pierw, tamten nawet nie odwrócił głowy w jego kierunku, może pomyślał, że zaatakował go ktoś z przodu. Cóż, grubo się mylił. Ciemnowłosy nie mógł doczekać się, aż zobaczy twarz obiektu swoich chwilowych zainteresowań.
- Hm. - wydał z siebie ledwo słyszalny dźwięk, aby tamten odwrócił się i zwrócił na niego uwagę. Jak na znak chłopak odwrócił twarz w jego kierunku. Izuru zamrugał oczami ze zdziwienia, co nie zdarzało mu się za często. Bynajmniej, gdyby nie był kim tym jest, miałby trudność z identyfikacją płci tejże osoby. Twarz miał chudą, drobną z wielkimi, mdłymi, zielonoszarymi oczami. Wydawało mu się, jakby postać była cała szara, mdła i bezbarwna. Na jego twarzy znajdował się mały i zadarty nos, blade usta i cienkie, jasne brwi, a duże oczy okalały długie, jasne rzęsy. Izuru skłonny był teraz powiedzieć, że miał on raczej białe lub kolor przypominający martwe ciało, włosy jak i skórę. Jednak, wiedział, że pod tą cienką i bladą skórą kryje się straszliwy odór...kłamstw? strachu? zepsucia? Izuru nie był do końca pewien, lecz wiedział, że owa twarz jest tylko maską. Zauważył to w chwili, kiedy spojrzał chłopakowi w oczy.
- A-Ah! Przeprasza..m..Kim..co... tutaj..robisz? - Wycharczał przełykając co słowo ślinę. Słychać było, że mówienie sprawiało mu trudność. Siedząc, podkulił nogi do klatki piersiowej plotąc wokół nich ręce. Drżał na całym ciele, ale stanowczo patrzył na czarnowłosego. Nie wyglądał na to że się boi, gdyż nie próbował nawet uciec. Nie wystraszył się widokiem dziwnego osobnika nawiedzającego jego miejsce spania, który do tego przebudził go w dość gwałtowny sposób. Raczej, jego mdłe, choć błyszczące oczy spoglądały ciekawie.
- Nazywam się Izuru Kamukura - powiedział wstając z kolan. W pasku wpadającego światła można było ujrzeć jego czerwone jak krew oczy, które spoglądały na trzęsącą się istotę ze znużeniem. W jego oczach nie była dostrzegalna ani jedna krzta ciepła. Wyglądał również na nieprzejętego tym, że zdradził swoje personalia nieznanej, bezdomnej osobie znajdującej się prawdopodobnie w rozpaczy, przez co nie wiadomo do czego mogłaby użyć tych danych. Jasnowłosy wygiął kąciki ust w dziwnym i krzywym uśmiechu, jednak sekundę później pochylił głowę.
- P-prze-przepraszam, ta-taki, śmieć jak ja...nie powinienem - mruczał pod nosem, a jego głowa zaczęła kiwać się w dziwnym takcie, raz drżała, a raz trzęsła się na boku.
- Zimno ci - Kamukura stwierdził. Nie oczekując na odpowiedź, zdjął z siebie marynarkę i rzucił ją na kolana chłopaka. Na co on chwycił ubranie w ręce po to, aby za chwilę zacząć żałośnie jęczeć. Wyciągnął ręce, aby Izuru wziął swoją marynarkę
- K-Kamu-mukura-sama, pr-proszę wziąć to spowro-otem - Trząsł się bardziej, jego ręce ledwo chwytały materiał. Teraz to prawdopodobnie nie tylko z zimna... Kamukura uniósł brew w niemym pobłażaniu i zignorował gest jasnowłosego.
- Kim ty jesteś? - Zaakcentował zwrot. Niecodziennie nadarza się taka okazja, że nowo poznany człowiek zwraca się do niego przez" sama". Odczuwał mimowolne zainteresowanie ów osobnikiem. Chłopak jedynie przechylił głowę na dźwięk jego pytania, jakby zapytał go o niewiarygodnie trudne zadanie matematyczne.
- Ja? - Szepnął, po czym przyłożył dłoń do czoła, jakby nagle zaczęła boleć go głowa - Ja.. Nie pamiętam..Nie wiem kim jestem...Ahh... Nie...!  Nie wiem...- Zacisnął palce na skórze. Stał się niewiarygodnie blady, po jego skroni spływały krople potu. Ponownie zaczął się trząść. Długowłosy nic nie powiedział, jedynie nałożył na chude ramiona swoją marynarkę, nie mogąc patrzeć jak ta żałosna istota się zachowuje. Chłopak jedynie skulił się bardziej dociskając opuszki palców. Izuru ze znużeniem go obserwował.
- Ha! - Odchylił głowę do tyłu. Jego grdyka nerwowo posuwała się w górę i w dół. - Hahah! Aha! Hahahaha! - Roześmiał się gardłowo. Jego schrypnięty śmiech rozchodził się śród ciemnej pustki - Hahah! Ja  nie wiem! Ja nic nie wiem! - Jego kark wydał z siebie dziwny trzask, gdy głowa powróciła do przodu. Zapadnięte, zmęczone oczy spojrzały na Kamukurę.
- Jetem nikim... Niczym... - Jego powieki opadłą, a głowa pochyliła się do przodu. I runąłby prosto na ziemię, gdyby Izuru w porę nie wyciągnąłby rąk i nie złapałby padającego ciała. Chwycił bladego chłopaka pod pachy i odchylił. Zemdlał. Może z głodu, może ze zmęczenia, kto wie? Bynajmniej nie wyglądał za dobrze.
- Serio...?- Mruknął do siebie. Dziwnym zderzeniem losu napotkał na gościa, który zemdlał prosto w jego ramionach i musi się z nim użerać. Jasne... Może po prostu go tu zostawi, co interesuje go jakiś chory bezdomny.
  Do jego nosa doszedł miły, waniliowy zapach. Nie sądziłby, że osoba mieszkająca w opuszczonym magazynie bez bieżącej wody i kosmetyków do higieny mogłaby tak przyjemnie pachnieć. Kamukura odpędził od siebie te małostkowe myśli. Nad czym on w ogóle się zastanawiał..?  Biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw, po paru sekundach chłopak bez najmniejszego wysiłku dźwignął ciało w swych ramionach. Jedną dłonią chwycił szarookiego między łopatkami, a drugą pod kolana. Jego ciało było lekkie, choć wyglądał na chudego to nie spodziewał się tak przerażającej lekkości na rękach.
- W sumie i tak się nudzę... - Powiedział niby do siebie niby do nieprzytomnej osoby. Nie musi wiedzieć dlaczego Kamukura mu pomaga, w sumie on sam nie nazwałby tego pomocą, po prostu chłopak zaciekawił go choć w dziwny i pokręcony sposób. A taka sytuacja zdarza się bardzo rzadko. Izuru ma szybką tendencję do nudzenia się sytuacją, miejscem, osobami. No cóż, może chociaż ten człowiek szybko nie trafi w odstawkę albo  nie zostanie zbyt szybko złamany...


___________
A/N: Krótkie, nieskończone opowiadanie, powstało jako jedno z pierwszych. Została tu baardzo pomieszana fabuła z kanonu, bo jak wspomniane było wcześniej, jestę debilę i nie ogarniam fabuł dNR XD
opowiadanie nie odświeżane