czwartek, 27 grudnia 2018

"Cybernetyczna przestrzeń" DNR/DNRv3

   Dzień za dniem... Godzina za godziną... Rutyna za rutyną.
   Życie na Jabberwock Island od dawna stało się rutyną. Chociaż, kiedyś, to miejsce przyprawiało o ciarki na skórze, o okropne wspomnienia z symulacji, a każdy skrawek tej wyspy wiązał się z ogromnym bólem jakiego doznawali w Programie, to po dwóch latach od czasu wybudzenia się ze śpiączki, każdy zaakceptował tą wyspę jako swój dom i związał z nią swoją przyszłość. Mogli opuścić tę wyspę, wypłynąć jak najdalej, odizolować się od przeszłości. Przecież...Nic ich tu nie trzymało. A wręcz odrzucało....  Miesiąc okrutnej i niechcianej asymilacji na wyspie, spędzili w rzeczywistości zaprogramowanej przez Future Fundation. Mogliby się uwolnić, mogliby wypłynąć, wyruszyć jak najdalej, spróbować zapomnieć o tym wszystkim, wymazać wszelką pamięć. Jednak, to właśnie ta pamięć stała się ich kotwicą. Jedyna pamięć, która niosła ze sobą prawdę w zakłamanym świecie pełnym rozpaczy. Musieli się jej trzymać, aby w pełni nie zwariować. Ich wspólne wspomnienia połączyły ich ponownie po wybudzeniu, i wspólnie, jednogłośnie zadecydowali, że wyspa jest jedynym i najodpowiedniejszym dla nich miejscem. Nie odnaleźliby się nigdzie indziej. Zresztą, kto by ich przyjął z powrotem w kraju? Ich rodzina nie żyła, połowa świata została zniszczona, prawdę mówiąc, przez nich samych. Przez Remnaits of Despair. I czy to właściwie byłaby lepsza droga? Spoglądać na zgliszcza miast i własnych domów? Jabberwock Island jest jedynym i wybranym miejscem dla całej piętnastki.
   Chociaż, po tych dwóch latach, wiele się zmieniło. Po wieloletniej interwencji Future Fundation w świat, w jego naprawę, stał się on bardziej przyjaznym miejscem do zamieszkania. Ludzie zaczęli odbudowywać swoje kraje. A przecież, gdyby, ex uczniowie Hope's Peak siedzieli nieustannie w jednym miejscu, na tej niedużej wyspie, jedynie pośród własnej piętnastki mogliby oszaleć jeszcze bardziej. Dlatego, zaczęli wychodzić na zewnątrz. Do odbudowanego świata. Wszystko zaczęło wracać do nomy, a żaden zwyczajny człowiek nie musiał wiedzieć, że to klasa 77 B z Hope's Peak Academy stała za tymi nieszczęściami. Więc zaczęli podróżować, urządzać sobie wyprawy. Każdy z nich miał wolną rękę. Ale mimo wszystko zawsze wracali w to samo miejsce, jakim była wyspa. Nieważne, czy chcieliby uciec z tego miejsca, a niektórzy mieli taką chęć, to ich wewnętrzna świadomość zawsze pchała na tę wyspę. Jabberwock Island stało się ich kolebką, a właściwie domem. Klasa 77 B to nie koledzy z klasy, nawet nie przyjaciele, a rodzina. Nie łączyły ich więzi krwi, a raczej, coś silniejszego niż to. Wspomnienia, emocje, przeżycia, uczucia, poświęcenie.... Większość z nich rozumiała się bez słowa. Byli rodziną żyjącą na samotnym punkcie, jakim była wyspa Jabberwock .

***

   Był środek najgorętszego i najsuchszego sezonu na Jabberwock Island. Ogromne słońce znajdujące się na sklepieniu nieba przepuszczało przez szyby w hotelu ciepłe promienie. Chociaż, był dopiero ranek, krople potu szybko zbierały się na skórze. To była jedna z wad życia na tej wyspie. Zaznaczając, że nigdy nie było tu zimy, to w porę taką jak ta, można byłoby kroić siekierą gęste powietrze i nie robić nic więcej niż pozwolenie ponieść się oceanowi gdziekolwiek, aby tylko stąd uciec. Zazwyczaj słońce świeciło codziennie, chociaż w miły i przyjemny sposób, na tyle aby móc nałożyć bluzę i nie przegrzać się. Jednak, teraz wykraczało to poza wszelkie wyobrażenia. Bywały pory deszczowe, gdzieś pomiędzy lipcem a październikiem, ale na razie nie było co marzyć nawet o kropli deszczu.
- Kurwa - Pomiędzy warg niskiego blondyna wydobyło się przekleństwo. Zmarszczył brwi i zacisnął pięść na krawacie, który miał zawiązany na szyi i jednym, silny ruchem zerwał go. Westchnął i otarł grzbietem dłoni czoło. - Gorąco. - Mruknął. Srebrnowłosa kobieta która szła obok niego zaśmiała się cicho pod nosem, na tyle, aby nie rozjuszyć sfrustrowanego blondyna.
- Fuyuhiko, przecież wiesz, że to najgorętsza pora roku, więc dlaczego nałożyłeś garnitur? - Uniosła brew uśmiechając się delikatnie. Sama Peko Pekoyama miała na sobie białą, zwiewną sukienkę, idealną na taką pogodę. Chociaż i tak nie zmieniało to faktu, że mogłaby się w tej sukience ugotować. Ale przynajmniej było to znacznie bardziej komfortowe niż garnitur, który miał na sobie Kuzuryuu. Cóż, chociaż marynarkę zdecydował się zdjąć od razu po wyjściu na dwór.
- Jakoś... Mi się zapomniało. Agh, nieważne. - Machnął ręką. Popatrzył się na Peko i jego wzrok automatycznie zmiękł. - Chodźmy lepiej na stołówkę, bo tamci idioci zaraz poparzą sobie dupy. - Piegowaty blondyn otworzył przed czerwonooką drzwi. Kiedyś, kiedy byli na relacji mistrz- narzędzie, Peko nie pomyślałaby, że Fuyuhiko otworzyłby przed nią drzwi, ale teraz stało się to rutyną. Kiedy zrobił to po raz pierwszy, Peko pomyślała, że było to nawet urocze.
Kiedy weszli po schodach na górę, prosto do stołówki, zastał ich całkiem zaskakujący widok.
- Oho, mało was dzisiaj, co? - Skomentował Fuyuhiko trzymając w ręku zarówno marynarkę, jak i krawat. Podszedł do stołu, przy którym siedziała niewielka ilość osób.
- O, wreszcie przyszliście. - Powiedział Kazuichi, który opierał się o głową o stół, ledwo siedząc na krześle i wachlując się ręką - Myślałem, że nie dacie rady tutaj dojść. - Wymamrotał, jakby nie miał siły mówić. Fuyuhiko usiadł naprzeciw niego, a ubrania zawiesił na oparciu. Uniósł brew. Peko w odpowiedzi wzruszyła ramionami.
- Sonia, Mikan i ty, Kazuichi? - Peko chwytając szklankę z zimną wodą usiadła w wolnym miejscu, jakie było obok Soudy. - Gdzie cała reszta?
- Mm... Akane i Nekomaru popłynęli gdzieś na trening, mówili że wrócą wieczorem - Wyjaśniła zmęczonym tonem Sonia, która nie była w lepszym stanie niż oni. Miała na czubku głowy związane niechlujnie włosy w kok, a na sobie zwiewną, krótką spódniczkę i bluzkę na ramiączka. Jednak widać było po niej, że nie najlepiej znosi takie upały.
- Ta. Hajime i Komaeda też sobie urządzili jakąś wycieczkę - Dodał Kazuichi gburowatym tonem. Mimo okresu tych dwóch lat spędzonych ze sobą, Kazuichi wciąż odczuwał niechęć skierowaną ku Komaedzie i nie polepszył nawet w znikomym stopniu ich relacji. A o przejściu na imię nie było mowy. "Żebym do kogoś takiego, kto nas zdradził, mówił po imieniu?!" Nie dało się przebić żadnymi argumentami przez jego grubą czaszkę.
"Taa, Kazuichi pewnie znów jest zazdrosny bo jego "soul bro" uciekł ze swoim chłopakiem.."  Fuyuhiko w ogóle by się nie zdziwił, gdyby to był powód jego ponurego humoru. Oczywiście nie licząc pogody. Taki gorąc wyniszcza każdego.
- A Mahiru, Ibuki i Hiyoko urządziły sobie, hm,"babski dzień"? I też gdzieś wypłynęły. - Dodała Sonia popijając szklanką z lemoniadą.
- Nie wzięły ciebie i Mikan? - Spytał blondyn zakładając ręce na piersi. Mimo że na stole przed nim znajdowały się talerze z samym pysznym jedzeniem, nie miał na nic ochoty. Ale widocznie nie tylko on, patrząc po talerzach pozostałych osób, one też nic nie tknęły, pijąc wyłącznie same napoje. Było zbyt gorąca, aby cokolwiek przełknąć.
- Hah, nie, ja spasowałam - Sonia zaśmiała się cicho . -To nie mój dzień. - Dodała i zatopiła się w swoim napoju poprawiając dłonią wypadające blond pasma. Widząc, że Mikan nie kwapi się do odpowiedzi, różowowłosy rzucił:
- A się dziwisz czemu nie wzięły Mikan? Pewnie nie bawiłyby się tak dobrze w jej towarzystwie - mruknął i oparł łokieć o kant stołu. Peko nie zastanawiając się drugi raz, dźgnęła go łokciem prosto w żebra. Kazuichi pod impetem przechylił się i krzyknął z bólu, jakby ktoś dźgnął go nożem.
- Auu, Peko! - Spojrzał na nią z wyrzutem w oczach,masując dłonią żebra - To bolało!- A ona obdarowała go obojętnym spojrzeniem kriwsto-czerwonych tęczówek.
- Kazuichi, czasem sądzę, że odcięcie tobie języka, byłoby najlepszym wyjściem. Zarówno dla ciebie jak i dla nas - Dodał młody mafiozo wzdychając. W sumie, nawet nie miał ochoty się unosić z głupoty Soudy. Niektórzy nigdy nie dorosną.
- Hej! Co powiedziałem nie tak? - Odparł Kazuichi. Fuyuhiko przewrócił oczami nie siląc się na żaden komentarz. "A co ty w ogóle mówisz dobrze..."
- N-nie... Po p-prostu musiałam sporządzić jakiś plik dla Future Fundation - Odezwała się dotąd nie uczestnicząca w konwersacji Mikan, która intensywnie mieszała łyżką w szklance przez cały czas. Gdy uniosła wzrok i spostrzegła, że wszyscy skierowali na nią spojrzenia, na jej policzki wstąpiły rumieńce. Momentami, wciąż źle sobie radziła z uwagą skierowaną wyłącznie na niej. Ale z pewnością można stwierdzić, że było lepiej niż kiedyś. Zmieniła się również zewnętrznie. Nie wyglądała już na wiecznie przerażoną dziewczynkę, z nierównie obciętymi włosami i bandażami na całym ciele. Zadbała o siebie, a odpowiednio równe włosy związała w wysoki kucyk, a jej grzywka podwinęła się do góry pod wpływem wilgoci.
Future Fundation?
- Dla Future Fundation ? - Spojrzał zielonooki blondyn z zainteresowaniem oraz zaniepokojeniem wymalowanym na twarzy na ciemnowłosą. Wraz z nim do życia obudziły się spojrzenia Sonii oraz Kazuichiego.
- Oh, dawno nic nie słyszałam od nich - Klasnęła z radością w dłonie blondynka. Odkąd świat jest w pokoju i spokoju, Future Fundation nie sprawdza już tak często co dzieje się z byłymi resztkami rozpaczy. Chociaż, czasem się zdarzy że ktoś z 78 klasy wpadnie w odwiedziny na wyspę albo zadzwoni, aby porozmawiać. Zżyli się ze sobą przez te wszystkie wydarzenia, w które zostali wplątani ex uczniowie Hope's Peak Academy. Ale były to rozmowy prywatne, w ogóle nie związane z Future Fundation. Dlatego, słyszeć tą nazwę, w tak zwyczajny i spokojny dzień, to było... Szokujące.
- I co z tym plikiem ? - Dodała Peko spoglądając na pielęgniarkę.
- Amm... - podrapała się po zarumienionym policzku - Właściwie to nie wiem nic więcej. Dostałam dzisiaj rano e-maila od Future Fundation, że ktoś się ze mną później skontaktuje, po to abym przygotowała odpowiednie pliki... - Wytłumaczyła lekko marszcząc brwi. Wszyscy przy stole spojrzeli na siebie zaniepokojeni. Fuyuhiko zaczynał mieć złe przeczucia...
- To trochę dziwne... - Odparła księżniczka
- Nawet bardzo - Podparł swój niegdysiejszy obiekt westchnień Kazuichi. Kuzuryuu skrzyżował ramiona i oparł plecy o krzesło. Zapadła niezręczna cisza, a każdą z zebranych tu osób pochłonęły własne wspomnienia powracając do niewygodnej, zepchniętej w najciaśniejszy kąt umysłu, pamięci.
- Więc... Myślicie, że się znów coś dzieje ? - Niezręczną atmosferę przerwał różowłosy.
- Niestety, chociaż nie mogę sobie wyobrazić, że coś niedobrego znów może dziać się na świecie, to muszę stwierdzić się, że nasze obawy mogą być słuszne - Odparła poważnie fechmistrzyni zaciskając wargi w cienką linie. Zacisnęła dłonie na krześle. Fuyuhiko spojrzał na leżące w półmiskach jedzenie, prawie czując jakby jedzenie, którego nawet nie konsumował, podchodziło mu do gardła. W jego umyśle panowała pustka. Zero. Jakby czarna dziura pochłonęła jego myśli. Jedna kwestia, a tak bardzo potrafi przewrócić normalne, codzienne życie do góry nogami.
- To, że Future Fundation chce jakiś jebany plik od Mikan, wcale nie oznacza, że do cholery, znów coś się dzieje! - Walnął zirytowany pięścią w stół, a reszta na niego spojrzała ze zdziwieniem. - Nie przesadzajmy! - Wypuścił powietrze z płuc i powrócił do pozycji wyjściowej i spojrzał na nich - Heh,  a może coś się zacznie dziać na tej nudnej wyspie ? - Uśmiechnął się szyderczo.
- Heeh... Wolałbym chyba żeby nie... - wyjąkał mechanik.
- Emm... też chyba wolę takie spokojne życie bez większych problemów - Potarła dłonią ramię blondynka. Czuła jakby przeszedł przez nią dreszcz zimna, mimo że powietrze było gęste i suche. Może to jej wewnętrzny niepokój przedostał się na zewnątrz. Oczy Mikan rozszerzyły się w przerażeniu.
-M-Może nie powinnam wam w ogóle tego mówić? Spowodowałam p-panikę. czyż nie? - Wyjąkała i podniosła się z krzesła. Złapała się za końcówki włosów i poczęła chodzić niespokojnie wokół stołu. - Boże, ale ja jestem g-głupia... S-Spowodowałam p-panikę... Ah! - Sonia natychmiastowo wstała za ciemnowłosą i chwyciła ją za ramie czując jak kobieta drży. To nie był pierwszy raz, jak musiała uspokajać pielęgniarkę.
- Hej spokojnie. Nie o to nam chodzi. - Reszta uważnie spoglądała na Tsumiki. - Nie błądź w swoich wspomnieniach, Mikan. - Dodała wiedząc, że aktualna, po tych dwóch latach, Mikan nie panikowałaby tak łatwo. Ale wraz za wyrazem "Future Fundation" kryje się wiele emocjonalnych wspomnień. A na pewno ma je Mikan Tsumiki, która o celu i znaczeniu Fundacji przypomniała sobie już w symulacji. A potem po przebudzeniu, przecierpiała wiele, więcej niż nie jedno z nich. - Weź się w garść. - zatrzęsła jej ramionami.- Musimy o tym porozmawiać jak dorośli - powiedziała poważnie wpatrując się w jej szarawe oczy. - Nie jesteśmy już nastolatkami. Mikan? - Ciemnowłosa wyprostowała się i potrząsnęła parę razy głową po czym przyciskając palce do skroni, odetchnęła głęboko.
- Tak, masz racje... - Odparła. A blondynka uśmiechnęła się szeroko. Objęła ją i szepnęła jej na ucho:
- Nie jesteś w tym sama, wiesz o tym. - Mikan zbita z tropu nie zdążyła odwzajemnić uścisku i patrzyła tylko jak Sonia siada z powrotem na miejsce.
- No panienko Sonio, to był niezły kawał przemówienia - Oświadczył z podekscytowaniem mechanik, a niebieskooka uśmiechnęła się tylko z politowaniem.
- Dobra, ale tak wracając do tematu - zaczął Kuzuryuu. - Słabo, że tyle osób zdecydowało się dzisiaj zniknąć. Zostaniemy z tymi zmartwieniami sami... - Oparł głowę o dłoń.
- I tak nie możemy nic z tym zrobić - Dodała niewzruszona Peko - Oprócz snucia teorii, oczywiście. A nie sądzę, żeby to było co najmniej zdrowe podejście.
- No taaa. - Potarł się dłonią o kark różowowłosy. Po czym, jakby wyleciała z niego cała energia opadł opadł na oparcie krzesła. Na twarz Sonii wpełzł niepokój i dziewczyna ponownie wstała z krzesła.
- Wybaczcie, muszę rozprostować nogi. - Jej usta wygięły się w lekki uśmiech.- Doleję lemoniady do dzbanka. - Wytłumaczyła się i wzięła ze stołu pusty, szklany dzbanek. Fuyuhiko i Peko powędrowali za nią wzrokiem. Po czym chłopak, a właściwie mężczyzna wzruszył ramionami.
- Też zaczęła za bardzo o tym myśleć
- Pomyśleć, że teraz panikujemy nad taką trywialną rzeczą - Westchnęła czerwonooka i poprawiła palcem wskazującym okulary, które ześlizgnęły się wcześniej na czubek jej nosa.
- Uhum... - przytaknęła Mikan stukając grafitowymi paznokciami o bok szklanki. Odrzuciła drugą ręką włosy zebrane w kucyk na plecy.
Nagle Fuyuhiko podskoczył jak poparzony na swoim krześle, gdy poczuł wydobywające się z kieszeni wibracje.
- O? - Zamrugał oczami Kazuichi - Ktoś do ciebie dzwoni...
- N-No, na to wygląda - Lekko wystraszony nagłymi dźwiękami, Fuyuhiko wydobył z kieszeni wibrujący telefon. Cała trójka spojrzała na blondyna wyczekująco.
- Pewnie dzwoni ktoś, kto chce pochwalić się swoimi najnowszymi fotkami z wycieczki - Mruknął pod nosem mechanik. "Znowu aktywuje się twoja zazdrość?" Chciał powiedzieć na głos Kuzuryuu, ale nie miał czasu na dogryzki. Spojrzał na ekran.
- O, to Hajime
- Mówiłem! - Wyrzucił w górę ręce Kazuichi. Peko przewróciła oczami na jego dziecinne zachowanie. Fuyuhiko zignorował jego komentarz i przycisnął słuchawkę, po czym przyłożył do ucha.
- Halo, co tam ? - Zaczął blondyn.
- O, Fuyuhiko, jakie szczęście, że odebrałeś - Usłyszał w słuchawce głos Hajime. Był on... zmartwiony? Mafiozo zmarszczył brwi.
- Tak... Coś się stało? - Rzucił od razu. Nie było co się bawić w przydługie wstępy. Ton głosu Hajime od razu przyprawił go o złe przeczucia. Chciał wiedzieć co się święci.
- Fuyuhiko, wrzuć na głośnik - Mechanik polecił. Piegowaty kiwnął głową i wcinsął przycisk głośnomówiący. Popatrzyli sobie na przemian na twarze.
- Kazuichi? - Zapytał Hajime.
- Tak. Razem ze mną i Kazuichim jest jeszcze Mikan, Peko i Sonia. - Odparł pośpiesznie Fuyuhiko i jak na znak zza framugi wyjrzała Sonia, która trzymała w ręce dzbanek. Widząc jej pytający wzrok Mikan wskazała ręką aby jak najszybciej tutaj podeszła. Tak i zrobiła.
- Oh, okej. Mało was jest... - westchnął. - Ale dobra, słuchajcie mnie od teraz, ok? - Wszyscy pokiwali głową, ale zorientowawszy, się, że przecież szatyna nie ma tu z nimi, Fuyuhiko wyraził aprobatę na głos. Wszyscy zacisnęli palce na krawędziach stołu.
- Dobra... - Chwila cisza, po czym słychać było kolejne westchnienie. - Nie panikujcie ani nic. - O ironio. - Dzwonił do mnie przed chwilą Makoto. Powiem wam to, co on powiedział mi. Otóż... Wiecie, kiedy Future Fundation przybywało do nas z wizytą, a nawet wcześniej, kiedy prowadzili tutaj kontrolę nad naszą ... Symulacją, mieli tu prywatny budynek z biurami? A raczej to co nam mówiono, że to jest...
- Tak, niedaleko tego starego budynku. - Odparła srebrnowłosa nie rozumiejąc do czego zmierza Hajime.
- Nigdy tam nie wchodziliśmy, oprócz tego jedynego razu, gdy wybudziliśmy się z symulacji i wychodziliśmy z kapsuł, a następnie członkowie Future Fundation nas wyprowadzało, czyż nie? - Nie oczekując na odpowiedź na pytanie, kontynuował - Nie zadawaliśmy pytań. Bo nie mogliśmy. Byliśmy tylko Resztkami Rozpaczy. To nie była nasza sprawa. Nigdy nie postawiliśmy tam ponownie stopy. Mimo że klucz do tego budynku wcale nie był jakoś specjalnie zabezpieczony - W jego głosie słychać było gorycz.
- Tak... Ale do czego zmierzasz? - Zapytał niespokojnie Fuyuhiko łapiąc za nadgarstek Peko, próbując dodać jej otuchy. Sonia czuła jak tempo jej serce powoli przyśpiesza wraz z kolejnymi słowami Hajime
- Nie przerywajcie mi. Po prostu trudno mi w to uwierzyć... To co mi powiedział. Powiedział, że... - Przełknął ślinę - My nie byliśmy tam jedyną symulacją.
Jedyną symulacją?
- CO?! - Powiedzieli, a raczej krzyknęli wszyscy na raz. Przeszedł ich dreszcz, spojrzeli na siebie z przerażeniem i niedowierzaniem.
- Nie byliśmy... jedyną symulacją? - Powtórzyła z przerażeniem Sonia przystawiając dłoń do ust.
- Żeee cooo?! - Cofnął się Kazuichi blednąc na twarzy. Fuyuhiko przymknął oczy i zapytał ze spokojem.
- Masz na myśi...że nie jesteśmy jedyną symulacją?
- Tak. O to chodzi. - W tle słychać był drugi głos, bardziej zachrypnięty, najprawdopodobniej Nagito. Dyskutowali o czymś przez krótką chwilę, przez którą dochodziła do siebie piątka osób w jadalni. Przez ich barierę, przez którą odgradzali się od przeszłości zaczęły przedzierać się słowa Hinaty. Wszyscy poza byłym Superliealnym Yakuzą usiedli. On sam oparł się dłońmi o stół i wpatrywał się głucho w telefon. To niemożliwe.
- Hajime... - Zaczął i oblizał suche wargi. - Powiedz w takim razie... Czy oni wciąż są w symulacji?-
Sonia i Mikan spojrzały się na niego z czystym przerażeniem w oczach. Z przerażeniem, którego dawno nie czuli. Fuyuhiko pokręcił głową, żeby nikt się nie odzywał. Głosy w telefonie ucichły, po czym, po chwili odezwał się cichy głos Hajime.
- Z tego co mi powiedział Makoto... To tak. Oni wciąż są w tamtym budynku, podłączeni świadomością do symulacji. - Kuzuryuu schował twarz w dłoni i odetchnął głęboko.
- Ale jak to?! Kiedy? - Krzyknął Kazuichi.
- Po co mieliby to znowu robić?! - Dodała Sonia czując jak w jej oczach zbierają się łzy.
- Czy to znów Neo World Program? - Powiedziała ze zmarszczonymi brwiami Peko. Nie... To raczej niemożliwe.
- Nie. To niemożliwe - Jakby czytając w myślach, Hajime wypowiedział to na głos. - Nie znam detali. Makoto również był roztrzęsiony. Gdy tylko się o tym dowiedział, zadzwonił do mnie. A ja dzwonię do was. On również był w to niewtajemniczony. Nie miał o tym pojęcia. Cała reszta z 78 klasy nic o tym nie wiedziała. Chyba wiem dlaczego - westchnął - Gdyby wiedzieli, to wiadome, że powiedzieliby i nam. Zresztą oni nie zgodziliby się na kolejną symulacje - w jego głosie słychać było pogardę. - To na pewno nie jest Neo World Program. Ponieważ ten program został stworzony tylko dla Resztek Rozpaczy, aby pozbyć się Rozpaczy. To chyba oczywiste... My byliśmy jedynymi z Hope's Peak Academy, którzy przetrwali.... -chwila ciszy.
- Hajime? - Ponaglił go blondyn.
- Chyba. Nie wiem... - w jego głos wkradła się frustracja - Nie wiem kim są osoby w symulacji. Ale muszą mieć jakiś związek z Hope's Peak, bo inaczej Future Fundation, wątpię, aby znalazła jakikolwiek pożytek z podpinania ich do symulacji. Chyba że robią to dla rozrywki - szepnął do siebie, a reszta zaśmiała się ponuro.
- Taa, pewnie tak... - Odparł wymęczonym głosem mafiozo. Popatrzył się na resztę. Nie wyglądali na skorych do rozmowy. Peko pod napływem spojrzenia jej partnera z zaciśniętymi pięściami zapytała:
- Gra zabijania?
- Ah! - Mikan pisnęła i wyprostowała się jak struna. Wszyscy zacisnęli wargi. Znowu? Czyżby znowu? Czy zawsze musi się to kręcić wokół tej jebanej gry?!
- ... Jakie to jest cholernie trudne w przekazywaniu... - Hajime słabo się roześmiał - Kto by się spodziewał, że stanie się to znowu....
- Hajime. Mów. - wysyczał przez zęby Fuyuhiko.
- Ah, spokojnie, Fuyuhiko.... Myślę, że znacie odpowiedź. - Panowała chwila ciszy, ale słysząc, że nikt, z całej piątki nie chce odpowiedzieć na to pytanie, Hajime dodał: - Tak. Ta symulacja to również zabijanie. Znowu. Boże. Znowu.
- A-Ale jak ...? - wydukała pielęgniarka o mało nie wyłamując sobie palców, tak nimi przebierając. Każdy spoglądał tylko w dół, na blat stołu, a w każdym z ich umysłów dochodziło do plątaniny myśli, do analizowania sytuacji i niechlubnego zderzenia się z ich własnymi wspomnieniami z przeszłości. Każdy z nich mierzył się z własnymi demonami w głowie.
- Makoto nie ma pojęcia. Nie powiedzieli mu. Ale co ważniejsze... Musicie zaakceptować to myśl bardzo szybko!
- Dlaczego? To przecież nie jest takie proste - burknął Kazuichi zaciskając usta.
- Wiem o tym.  Ale zastanówcie się, dlaczego powiedzieli to Makoto akurat teraz, co? Nasuwa się to, że musi za tym stać jakiś powód, nieprawdaż? I jak myślicie, dlaczego?
- No nie wiem, Hajime! Może nam powiesz, co? - huknął Kazuichi. Widać było po jego sfrustrowanej twarzy pełnej przerażenie, że to już dla niego za dużo. Nie miał najmniejszej ochoty na żadne dedukcyjne robótki. Skoro Hajime wie wszytko, to po co zadaje im te bezsensowne pytania?! Fuyuhiko przeniósł na niego wzrok, ale nie skomentował jego zachowania. Ma prawo do wkurzenia się.
- Ah, wybaczcie. Masz rację Kazuichi. Odpowiadając na swoje pytanie... Powiedzieli mu to dopiero teraz, ponieważ dzisiaj... mają ... się wybudzać. - Ostatnie słowa ledwo przeszły mu przez gardło.
- Teraz?!
- Może być to teraz, może być to za dwie godziny... Nie wiem. Ale w ciągu 24 godzin mają się obudzić ci, co przetrwali zabójczą grę. Ci szczęśliwcy...
Fuyuhiko wypuścił zmęczone westchnienie.
- Powiedz, że to wszystko to jeden pieprzony żart. - Mężczyzna opadł na krzesło wpatrując się strwożonym wzrokiem na kawałek plastikowego urządzenia, który totalnie odmienił życie wszystkich tu zebranych .
- To jest niemożliwe... - Sonia przyłożyła dłonie do boków twarzy i zacisnęła palce na włosach.
- Dlaczego ... Future Fundation robi to znowu? - Wyszeptała przez zaciśnięte gardło Peko. Wstała z krzesła niezręcznie mierząc się z twarzami pozostałych osób, na których widniała tylko rozpacz. Wszyscy popatrzyli się z bezradnością, nie mając siły na większą panikę.
- Jesteśmy dorosłymi... Nie możemy panikować jak dzieci - powtórzyła Sonia i wyprostowała się. Przymknęła oczy. Policzyła do dziesięciu, odetchnęła i otworzyła oczy. W jej błękitnych oczach widniało zdecydowanie i powaga. Zniknęła z nich panika. Patrzyła bacznie i twardo przed siebie. Mikan opuściła dłonie ze swoich oczu i spojrzała z zaskoczeniem i podziwem na kobietę.
- Um... Masz rację. -Przytaknęła powoli -Teraz to my musimy pomóc tym osobom... - Odparła, a na jej blade usta wstąpił delikatny uśmiech. Kazuichi i Fuyuhiko spojrzeli na nią ze zdziwieniem. Po czym zaśmieli się z zażenowaniem.
- Hah... Mikan. Naprawdę się zmieniłaś. - Zauważył Fuyuhiko i włącznie z Kazuichim, i Peko wzięli się w garść.
- Eh, nie wierzę, że to ty nas motywujesz, wiesz? - Uśmiechnął się niezręcznie różowłosy kładąc dłoń na biodrze i podchodząc do czarnowłosej. - Sorry za to wszystko. - Poklepał jej ramię i wyszczerzył się.
- Hehe - Mikan wypuściła cichy śmiech.
- Nie spodziewałem się, że tak szybko się z tym pogodzicie - Ich moment przerwał cichy głos Hajime. - Chciałbym was pochwalić, ale nie mamy czasu na takie sentymentalne momenty. - Wszyscy niechętnie przytaknęli - Dobra, wiecie kto najszybciej się pojawi u was? Piątka osób to mało, aby zając się tym burdelem... Wciąż i tak nie wiemy nawet ile osób ma zamiar się obudzić - westchnął.
Fuyuhiko spojrzał na trójkę, która na stołówce była wcześniej niż on i Peko.
- Najpewniej Akane i Nekomaru. - powiedział mechanik stukając palcami o swój łokieć - Powiedzieli, że wrócą z treningu przed wieczorem.
- Okej... To już coś. - Fuyuhiko, choć nie widział Hajime, mógł sobie wyobrazić jak na jego twarzy przemijają różne emocje, a jego zmarszczone brwi wskazywałyby na głęboką analizę przechodzącą w jego umyśle. Najprawdopodobniej siedział, stukając palcami o kolano. Zawsze tak robił, gdy używał talentu ostatecznego analityka. - Chciałbym wrócić jak najszybciej... Ale nie mogę dzisiaj. - fuknął - Postaramy się być jutro z samego rana, ale do tej pory będziecie musieli sobie poradzić z przebudzonymi... Dacie radę ? - W jego głosie słychać było zmartwienie.
- Pff, oczywiście - Kazuichi burknął - Myślisz, że kim jesteśmy? Jak daliśmy sobie radę wtedy, to teraz tym bardziej - W jego głosie brzmiała pewność. Błysnął uśmiechem i cała reszta za nim.
- Hahah, wybaczcie, po prostu się martwię.
- No wiesz, Hajime, dobrze wiemy że z ciebie to taka kwoka. - Dodał różowłosy uszczypliwie.
- Pff - Sonia próbowała powstrzymać śmiech. Peko pokręciła głową z politowaniem, ale na jej twarzy wciąż tkwił uśmiech.
- Kazuuichi - przeciągnął głos po drugiej stronie - Koniec żartów... Jesteście na stołówce, co nie? To bardzo dobrze. Zejdziecie na dół, do hotelu. Tam za ladą znajduję się duża szafa. Wiecie o którą chodzi, na pewno. Jak do niej zajrzycie, to na samym dole jest walizka. I w niej jest klucz do budynku.
- W tak oczywistym miejscu? - Peko odparła unosząc brew.
- Właśnie? - Dodał sceptycznie piegowaty blondyn.
- Czyż nie? Takie oczywiste miejsce, ale ani razu nie pomyśleliśmy aby tam wejść. Nawet jeżeli ktoś z nas tam sprzątał, w ogóle nie przejął się tą walizką, nieprawdaż?
- Widziałam ją nieraz... Ale nigdy nie zaglądałam do środka - przyznała Sonia. Takie ważne przedmioty po prostu, znajdowały się w pierwszej, lepszej szafie?
- O ironio. Kod do tej walizki to 21176 - Powiedział. - Zapamiętacie?
- Tak. - Popatrzyli się wszyscy na siebie na przemian. " To tylko jeden numer. Łatwizna"
- Ok. To chyba wszystko co musiałem wam przekazać... Postarajcie się, dobrze? Ruszajcie od razu. Jak tylko tam wejdziecie oraz cokolwiek zmieni się z tymi osobami, dzwońcie. Będę przez cały czas przy telefonie - Poinstruował ich.
- Jasne - odparł mechanik.
- To się rozłączam. Powodzenia i dzwońcie od razu! - Rozkazał im po czym w słuchawce zastała wyłącznie cisza. Tak samo jak i na stołówce. Fuyuhiko głęboko odetchnął i spojrzawszy na blade oblicza przyjaciół rzucił:
- Chodźcie, idziemy. - Nie oglądając się za siebie schował telefon do kieszeni i zaczął schodzić po schodach, w ogóle zapominając o wzięciu swojej marynarki i krawatu, które bezwładnie wisiały z oparcia krzesła. Nie ma czasu na wahanie. Po chwili usłyszał dochodzące niedaleko niego odgłosy innych par stóp. Nikt się nie zawahał.
***
Jednym, szybkim pociągnięciem klamki od drzwi, szafa się otworzyła.
- No to wyciągamy... - Mruknął do siebie pod nosem Fuyuhiko i pewnym ruchem chwycił za boki czarną, skórzaną walizkę wyciągając ją z dołu szafy.
- To ta?  - Zapytał wpatrując się w nieszkodliwy przedmiot Kazuichi.
- A widzisz jakąś inną, idioto ? - Burknął. Ważył w rękach walizkę stwierdzając, że jest dość ciężka jak na jej zawartość.
- Hej! - Tupnął nogą o posadzkę, ale blondyn jedynie go wyminął i położył walizkę na ladę.
- W życiu nie pomyślałabym, że ta walizka kryje w sobie coś ważnego - Westchnęła księżniczka przejeżdżając palcem po okurzonym materiale. Spojrzawszy na swój palec,po czym wytarła go o krawędź krótkiej, jasnej spódniczki. Oparła dłonie o biodra i rzekła: No to otwieraj, Fuyuhiko!
- Eh? Dlaczego ja? - Popatrzył się na blondynkę zdziwiony nietypowym "rozkazem."
- S-sądzę, że nie powinnaś zrzucać odpowiedzialności, Soniu. - Dodała zmartwiona pielęgniarka. Sonia zamrugała oczami zdziwiona.
- Dajcie sobie spokój. - Mruknęła Peko zirytowana postawą przyjaciół i odebrała walizkę mafiozie przybliżając się ku ladzie i wpatrując się w kłódkę. - Najzwyczajniejsza kłódka na kod... Hmm...
- Eh, spodziewałaś się jakichś ukrytych kodów?  - Zapytał Kazuichi wychylając się za jej ramienia. Brew srebrnowłosej drgnęła i zaczęła kręcić kłódką szukając odpowiednich cyfr.
- 2..1..1..7... i 6... - mruknęła, a kłódka wydała z siebie odgłos kliknięcia i odskoczyła. Peko długimi palcami zdjęła urządzenie z rączki i bez chwili zawahania otworzyła.
- Oh... - westchnął Kazuichi gdy ukazało się wnętrze walizki - Hm.. Spodziewałem się czegoś bardziej spektakularnego.
- Niby czego? Fajerwerków? - burknął Fuyuhiko, a różowowłosy niezręcznie się zaśmiał. - Miał być tu klucz i jest. Tyle wystarczy - westchnął. Czerwonooka nie bacząc na ich konwersację, ze spokojem wyjęła klucz i się mu przyjrzała.
- Nic podejrzanego - wzruszyła ramionami i zacisnęła na nim dłoń.
- Jesteś pewna, że nie zgubisz go, Peko ? - Zapytała zmartwiona Mikan. - Może schowam go do kieszeni? - Peko wymieniła spojrzenie z Kuzuryuu i wyciągnęła do ciemnowłosej otwartą dłoń.
- Czemu nie. - Mikan kiwnęła głową i z uwagą wzięła od niej klucz i wsunęła do kieszeni spodni.
- Skoro mamy klucz to chodźmy...Tam - Fuyuhiko niechętnie odparł .Wciąż ciężko było mu uwierzyć, że na wyspie, na której żyli przez ostatnie dwa lata, znajdują się jacyś obcy, a do tego, historia zatacza koło. To, że ci obcy są podpięci tak jak oni do jakieś chorej symulacji, gdzie, prawdopodobnie, nastolatkowie zabijają się nawzajem.
***
- Nigdy nie pomyślałbym, że znów będziemy musieć babrać się w tym... -  Mechanik nie dokończył swojej kwestii, ale w jego głosie wciąż było słychać irytację. Podwinął rękawy swojego nieśmiertelnego żółtego kombinezonu, kiedy tylko wyszli na zewnątrz hotelu. Ponownie uderzyła w nich ta zapomniana fala gorąca. Prawie zapomnieli jak oddychać, gdy poczuli jak ich gardła zostają wysuszane na wiór. Sonia rozglądała się po okolicy, skupiając swój wzrok na wysokich palmach, które wydawały się jej teraz bardziej ciekawe niż zazwyczaj. Niby tak znajome, aż do pojedynczego detalu miejsce, a okazuje się, że jest na nim więcej zagadek i tajemnic niż mogliby to sobie wyobrazić. To wszystko działo się pod ich nosem. Ale jak długo? Od kiedy? Czy to zaczęło się, kiedy oni sami byli w śpiączce... A może... Robiono to przez te dwa lata ich spokojnego życie na Jabberwock? Dlaczego nic nie zauważyli? Czy wtedy, te wizyty Future Fundation tylko wydawały się nieszkodliwe? A może to oni nie chcieli zauważyć niczego, co mogło zaburzyć ich idylliczne życie? Byli aż tak ślepi?
- Kazuichi, nikt by wcześniej o tym nie pomyślał... - Odpowiedziała Sonia - Wydawało się, że tylko my mieliśmy tak cierpieć... Że to jedyny sposób, żeby wyleczyć nas z rozpaczy. Ah. Nie sądzę, że były jakiekolwiek powody, aby umieszczać tam kogoś innego poza naszej piętnastki. - pokręciła głową w dezaprobacie. Ich przyśpieszone kroki były jedynym dźwiękiem na całej wyspie. Ich odgłos rozchodził się pośród ciszy. Po za ich biegnącą piątką nie było nikogo na wyspie. Ah.... oczywiście, oprócz osób w śpiączce...
- Nie dowiemy się tego w najbliższym czasie - Dodała Peko. - Chyba że oni się obudzą.
- Pff. Coś wątpię, aby byli na tyle zrównoważeni, aby nam to wszystko od tak wytłumaczyli - burknął Fuyuhiko wycierając spocone dłonie o materiał spodni. Peko wypuściła westchnięcie.
- Tak. Jestem tego świadoma. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, to co działo się z każdym z nas po wybudzeniu - Z niechęcią im przypomniała. Każdy z nich zadrżał na przywołane wspomnienie. Był to naprawdę okropny moment. A każdy z nich reagował i musiał radzić sobie z tą sytuacją inaczej.
- Eh. - To wszystko na co było stać Fuyuhiko. - Historia lubi się powtarzać - stwierdził, kiedy stanął przed drzwiami. Drewniane drzwi. Nie różniące się od tych, które znajdowały się przy ich chatkach. Brązowe, lekkie, zwyczajne. Chociaż, klamka utwierdzona na drzwiach była o wiele cięższa. Czarna, zimna i potężna. Ale mimo wszystko, w ogóle nie wyróżniająca się. Cała piątka rzuciła na siebie zdecydowane spojrzenia, a Mikan wyciągnęła czarny kluczyk z kieszeni i wetknęła go do dziury pod klamką. Przekręciła go i pewnym ruchem otworzyła drzwi.
- Chodźmy - zakomunikowała i obejrzała się za siebie, czy pozostali idą za nią, weszła do środka uważnym krokiem.
- Ta atmosfera.... - powiedział Kazuichi. Kuzuryuu zacisnął wargi. To prawda. Gdy przekroczyli próg drzwi, zetknęli się z całkowitą ciemnością, chociaż był dopiero ranek, a słońce wprowadzało w środkach budynków potężną dawkę światła. To, to miejsce było inne... Niesamowita cisza panowała w budynku. Żadnego dźwięku. Ostrożnie weszli na korytarz, a Fuyuhiko wyjął telefon, aby oświetlić drogę
- Sonia, poszukaj włącznika światła.  - Polecił i zaczął brnąć do przodu.
- Um... okej. - Odparła niepewnie i podeszła do ściany sunąc po niej dłonią. Z niezwykłym skupieniem badała każdy detal betonowej ściany i w końcu natrafiła na włącznik. Westchnęła z ulgą i wcisnęła go. Natychmiastowo nad ich głowami rozpaliło się intensywne białe światło. Wszyscy zamrugali oczami nieprzyzwyczajeni do takiej ilości i intensywności światła w budynku.
- Uh... Przypomina to trochę szpital - Skomentował Kazuichi. - Zawsze tu tak było? - Jego kącik ust zadrżał. Różowowłosy miał rację. Szare kafelki na podłodze, białawe ściany, długi korytarz, na nim krzesełka, a po prawej stronie... Obok następujących par drzwi znajdowało się szkło.
- Chyba tak. Ale patrzcie na to szkło. - Odparł blondyn stając w półkroku.
- To chyba... umożliwia zobaczenie nam co jest w środku drugiego pomieszczenia, prawda? - Spytała Sonia.
- Prawie jak sala operacyjna... - Mikan wykrztusiła podchodząc do szyby.
- I pomyśleć, że miał być tu "wakacyjny" gabinet Future Fundation - Burknął piegowaty
- Pewnie ich gabinet jest w dalszej części... - Odpowiedziała Peko - Tutaj... mieli... mają swoje symulacje - prychnęła z szyderczym uśmieszkiem. Wszyscy spojrzeli na pielęgniarkę, która umieściła dłoń na przezroczystej ścianie. Zmarszczyła ona brwi i natychmiastowo się odsunęła.
- To nie tu. Chodźmy kawałek dalej. - Złapała się za łokieć i wysunęła na przód. Kazuichi chciał coś powiedzieć, ale sama pielęgniarka wyprzedziła jego pytanie - To my tu się obudziliśmy. Oni muszą leżeć dalej - westchnęła. Nikt nic nie powiedział, ruszyli parę kroków dalej. Znaleźli się pod kolejną szybą.
- Wow, serio... Tam ktoś leży - Kazuichi przystawił nos do szyby wpatrując się w zdumieniu na piętnaście, niebieskich i błyszczących kapsuł.
- Taaa...Więc to całkowita prawda... - westchnął Fuyuhiko. Do ostatniej chwili trzymał się tej myśli, że to był tylko jeden, głupi żart. Ale fakt znajduje się tuż przed ich oczami. Piętnaście... Podłączonych do symulacji... Komórek, w których znajdują się ludzie...
- Jest ich tylu co nas - Księżniczka powiedziała zmartwiona, po czym przełknęła ślinę. Mikan bez chwili wahania nakładając maskę na usta weszła do środka pokoju.
- M-Mikan! - krzyknęła za nią Sonia zaciskając palce na ścianie.
- Nic nie zrobimy, jak będziemy tak stać i patrzeć. Wejdźmy - poleciła Peko i weszła do pomieszczenia, który przepełniony był ciężkim i wilgotnym powietrzem. Ich oczy obserwowały uważnie całe pomieszczenie. Pokój rozświetlony był wyłącznie jasnym, niebieskim światłem dochodzącym z każdej, pojedynczej kapsuły. Były one długie, każda z nich na niecałe dwa metry oraz były pokryte szybą, ale w taki sposób, aby można było zobaczyć twarz osoby leżącej. Wszystkie piętnaście kapsuł podpięte były kablami, dziwnymi drutami i linkami do znajdującego w centrum wysokiego, słupa, na którym znajdował się mały ekran.
- Nic nie wyświetla - powiedziała Mikan, gdy wszyscy zaczęli się zbliżać do tajemniczego ekranu.
- Skoro nic nie wyświetla, to po co on tutaj? - Zapytał marszcząc brwi Kuzuryuu.
- Możliwe, że coś wyświetlał... - odparła niepewnie Sonia, a jej oczy mimo jej usilnych starań lądowały na każdej pojedynczej kapsule - kiedy się gra toczyła. A skoro już się skończyła, to może nie ma co wyświetlać...
- Możesz mieć rację... - Przyznała Mikan i przywołała ich gestem ręki, aby podeszli do niej. - Na każdej z kapsuł widnieje mała tabliczka. Tak jak się przyjrzałam... hmm... - ukucnęła i chwyciła tabliczkę w dłoń. - Angie Yonaga... Lat siedemnaście... - urwała i stuknęła palcem w następny wers - Talent. I nic więcej. Oprócz samego słowa "talent" nic więcej nie zostało zapisane - obróciła głowę zerkając na reakcję pozostałej czwórki.
- Czyli byli..są młodsi od nas - Powiedziała Peko. - Ale dlaczego nie zostały tu zapisane ich Ostateczne talenty? - Zapytała przyglądając się tej samej tabliczce.
- Nie mam pojęcia - westchnęła ze znużeniem i odrzuciła zbyt długie włosy do tyłu. - Kiedyś się tego dowiemy.
Kazuichi wykrzywił usta w uśmiechu.
- Dobrze, że chociaż nie są anonimowi, heh- Zaśmiał się. - Możemy posprawdzać pozostałe tabliczki ? -Zapytał wstając z klęczek i rozglądając się wzrokiem po pozostałych niebieskich komórkach.
- To posprawdzajcie, ja w między czasie zadzwonię do Hajime i powiem mu jak to wygląda- Odparł Fuyuhiko i wyszedł z pomieszczenia. Tam oparł się o ścianę i wyciągnął telefon z kieszeni wybierając odpowiedni kontakt.
- Hmm.. Nie wiem czy to rozsądny pomysł - Rzekła Peko krzyżując ramiona na piersiach. - I tak nie zapamiętamy ich imion.. Zresztą nie wiadomo, kiedy oni się obudzą. I czy wszyscy się obudzą. - Wyznała niechętnie. Souda spojrzał na nią ze niezrozumieniem.
- Nam też tak mówiono i co? Obudziliśmy się wszyscy - Prychnął niezadowolony z odpowiedzi Pekoyamy. Sonia wypuściła cichy śmiech.
- Ależ owszem, Kazuichi. Dlatego musimy mieć wiarę i w nich - Uśmiechnęła się w stronę srebrnowłosej. Peko kiwnęła głową. Twarz księżniczki się rozpromieniła.
- Chodź, Kazuichi, może zapoznamy się z resztą ? - Chwyciła go za rękę i pociągnęła w kierunku następnej kapsuły
- P-Panienko Sonio!? - Zarumieniony różowłosy podążył za rozanieloną blondynką. Poczuł się znów jak dwudziestojednoletni chłopak zakochany w niebieskookiej księżniczce z europejskiego miasteczko Novoselic. Ale to tylko ułuda. Kazuichi już dawno otrząsnął się z tego zauroczenia. Zwłaszcza kiedy nakrył Sonie i Gundhama, gdy się całowali. Ugh... Wtedy jego świat legł w gruzach. Potrząsnął głową wyrzucając nieprzyjemne wspomnienia z głowy. Nie powinien teraz skupiać się na własnych marach, a raczej nad tym co stoi tuż przed nim. Sonia zachichotała i wypuściła z uścisku rękę różowłosego i umieściła obie dłonie na górze kapsuły.
- Patrz, jakie biedne dzieci - Westchnęła patrząc w dół. Twarz była lekko zniekształcona pod szklaną pokrywą, a sam jej widok przysłaniała również duża maska tlenowa znajdująca się na buzi leżącej nastolatki. Kazuichi zerknął na tabliczkę i przeczytał na głos:
- Himiko Yumeno... lat siedemnaście.. Talent. - Wzruszył ramionami i położył ją na miejsce - Yumeno, hę? - Sonia przybliżyła twarz i uchwyciła czerwonawe włosy, i drobną twarz, która przykrywała grzywka. - Maleńka jest. - szepnęła. - Przypomina mi posturą trochę Hiyoko w symulacji. Nie sądzisz?
- Ee...Noo... Trochę wygląda jak ona - Odparł drapiąc się w tył głowy. Sonia uśmiechnęła się smutno.
- Dziwnie...  tak patrzeć z tej perspektywy... - oplotła się rękoma - Przerażające. Nie do pomyślenia, że wcześniej spoglądali na nas tak ludzie z Future Fundation. A my leżeliśmy tak bezbronni... -zniżyła wzrok - Oh... i jeszcze w szpitalnych ubraniach.
- Nie było to mylne odczucie, gdy weszliśmy do tego budynku. Że przypomina to nam szpital... - przyznał różowowłosy.
- Tak... - podeszła do kolejnej komórki i uniosła tabliczkę - Amami Rantarou lat siedemnaście.. . Talent. - odłożyła i przyjrzała się bliżej. - Kogoś mi przypomina..
- Możesz tak stwierdzić przez samo patrzenie na tak rozmazany obraz? - Zmarszczył różowe brwi. Jedyne co on mógł stwierdzić, to, to że widzi jakieś zielonkawe, faliste włosy. Sonia prychnęła.
- To tylko takie przeczucie. Ale nie mam pojęcia o kogo mi chodzi - Wzruszyła ramionami. I odwróciła się twarzą do mechanika - Trochę się niepokoję. - Przyznała stukając palcem o pokrywę.
- Taa... Ja też - Kiwnął głową. - Mimo że słyszę, jak Mikan się krząta, a Fuyuhiko rozmawia z Hajime, to... słyszę ciszę... - uśmiechnął się gorzko. - To może brzmi głupio ale...- Sonia porywczo pokręciła głową i stuknęła dłonią o pokrywę.
- Nie...Ja mam tak samo.. - Przeczesała palcami swoje włosy - Staram się zająć swoje myśli przyglądając się tym dzieciom i próbując ich poznać. Ale robię to tylko, aby zamaskować swój niepokój. Oraz żeby pomyśleć o tej sytuacji trochę inaczej...Bardziej optymistycznie.
- Bardziej optymistycznie ? - Zmarszczył brwi.
- Ahh.. No wiesz.... Nie skupiam się na tej myśli, że zaraz obudzi się parę osób, które przetrwały grę o zabijanie... A raczej myślę o tym, że poznamy kogoś nowego... I jako dorośli powinniśmy się nimi zaopiekować - uśmiechnęła się i z dumą walnęła w pierś. - Dać im przykład jak poradzić sobie w tej sytuacji. Moglibyśmy być dla nich autorytetami.
- Emm.. Tak sądzę - powiedział niepewnie. "Nie sądzę, aby to było takie proste..." Dodał w myślach. Ale uśmiechnął się lekko na entuzjazm Sonii. - Mam nadzieję, że poradzą sobie... z tym. - Dodał. - Przecież gorzej niż my nie mogli mieć, co nie? - Wyszczerzył się i zaśmiał.
- Uhum, jakoś im to wszystko wytłumaczymy! - Uśmiechnęła się beztrosko. Po czym ona i Kazuichi rozmawiali przez dłuższy czas odbiegając od tematu zabójczej symulacji.
   Peko opierała się o ścianę obserwując piętnaście świecących kapsuł oraz rozmawiających przy jednej z nich księżniczkę i mechanika. Zagryzła dolną wargę. Nie potrafiła teraz myśleć beztrosko, gdy patrzyła na te wszystkie śpiące ciała. To prawie jak wtedy... Chociaż nawet nie pamięta widoku ich jak leżeli w sali obok. Kiedy się obudziła, był przy niej Fuyuhiko oraz ktoś z Future Fundation. Od razu ją stamtąd wyprowadzili. Przenieśli ją do szpitala. Nawet nie zdążyła przyjrzeć się kapsułom, gdy leżała w ich środku jeszcze garstka osób. Pamiętała jedynie te charakterystyczne niebieskie światło i nic więcej. Nawet nie odczuwała potrzeby odświeżenia tego wspomnienia, a teraz... Zostaje do tego zmuszona. Westchnęła pod nosem.
- Peko, wszystko w porządku ? - Do jej uszu dobiegł zatroskany głos Mikan. Uniosła wzrok i jej oczy zmierzyły się z tymi fioletowymi
 - Tak. Po prostu rozmyślam... - Powiedziała cicho, a pielęgniarka uprzednio ściągając maskę posłała jej uspakajający uśmiech.
- Też dużo myślałam... - westchnęła. - Tak w ogóle - zmieniła temat. Wyciągnęła z tylnej kieszeni mały notatnik i otworzyła go. - Badałam rytm serca każdego z nich i - Pokazała stronę z zapiskami. Widzisz te linie? - Postukała na szarpane, zmieniające rytm linie.
- Tak...
- Zaczynają się zmieniać. - Nakreśliła palcem bieg linii. - U niektórych z nich oczywiście. - Schowała notatnik z powrotem do kieszeni - Prawdopodobnie za chwilę zaczną się przebudzać - Oświadczyła poważnie. Oczy Peko rozszerzyły się w szoku.
- Teraz?! - Mikan uniosła rękę uspokajająco.
- Nie... Chyba. Ale to już niedługo, więc powinniśmy się przygotować... Tak sądzę. - Odparła. Peko odepchnęła się od ściany i zmierzyła wzrokiem całe pomieszczenie.
- Którzy z nich się obudzą? - Mikan podrapała się po zrumienionym policzku.
- Tak szczerze, to trudno mi to dokładnie ująć... U przynajmniej połowy z nich rytm szaleje, ale może to wynikać na przykład z traumy wywołanej egzekucją albo niespodziewaną śmiercią... Ale ci, spośród nich to ci, którzy przetrwali grę zabijania... To nie mogę stwierdzić... na podstawie samego rytmu serca - Przyznała się z przegraną.
- Oh...No nic... - Odparła, ale w jej oczach widniało roztrzęsienie. - Dobrze, że chociaż wiemy, że w najbliższym czasie ktoś się obudzi - uśmiechnęła się delikatnie. Wyraz twarzy Mikan zmiękczył się i głęboko odetchnęła zakładając ramiona na piersi spoglądając na błyszczące, jasne, niebieskie światło nachodzące na ciemne ściany.
- Tak... to bardzo dobrze... - Cicho przyznała nie spuszczając wzroku z całego pomieszczenia, obejmując spojrzeniem najdrobniejszy szczegół. Mijały minuty. Peko nie ruszyła się ze swojego miejsca, nawet o milimetr. Przygotowywała się na każdy najmniejszy podejrzany szmer, żałowała jedynie, że nie miała przy sobie swojego miecza. Zostawiła go w dojo. W końcu, dlaczego miałaby go brać na śniadanie na takiej spokojnej wyspie, na której nie działo się nic od  przeszło dwóch lat... Myślała nad tym, aby szybko wyskoczyć po miecz, ale po krótkim namyśle stwierdziła, że wolałaby nie ryzykować. W choćby jednej minucie jej nieobecności, osoby mogły się obudzić. A wątpi, żeby pozostała czwórka poradziła sobie z utrzymaniem rozszalałych nastolatków, zwłaszcza jeżeli przebudzonych byłoby dużo. Dlatego bacznie czekała oparta o ścianę... Kazuichi i Sonia po kilkunastu minutach zakończyli wreszcie swoją konwersację, gdy zaczęli się na powrót martwić o aktualną sytuację, więc głównie chodzili niedaleko komórek i wymieniali do siebie coś półgębkiem czując narastająca presję czasu. W końcu zbliżała się piętnasta... Minęło już parę godzin od ich śniadania. Fuyuhiko po rozmowie z Hajime próbował się skontaktować z pozostałymi ex uczniami kasy 77B, aby stawili się na wyspie jak najszybciej. Ci, którzy odebrali zadeklarowali, że pojawią się tak szybko, jak tylko mogą. Ale większość z nich nie zdąży powrócić dzisiaj na Jabberwock, oprócz Akane i Nekomaru, którzy wieczorem już tu będą. Do reszty, młody Kuzuryuu, wysłał sms'a, a nawet kilka, upewniając się że informacja na pewno dotarła do odbiorcy. Pozostał na zewnątrz sali siedząc na krześle i wpatrując się w telefon czekając na jakiś znak ze zewnętrznego świata. Mikan poruszała się po całym budynku przeszukując większość szafek i szaf nie mając pojęcia co zrobić, gdy nastolatkowie faktycznie się obudzą. Jak ich trzeba będzie uspokoić? Na pewno będą rozszalali... Jednakże, w jednym z gabinetów odnalazła odpowiedź na swoje pytanie jakim była cała skrzynka wypełniona strzykawkami w których znajdował się dziwny płyn. Przeanalizowała nalepkę.
- Strzykawki z płynem uspakajającym - Zamknęła skrzynkę i wzięła ją w ramiona - Obstawiam, że na pewno się przyda. W końcu z jakiegoś konkretnego powodu musiała się tu znaleźć - W sumie cel tych strzykawek był jasny dla Mikan. Nie bez powodu była Ultimate Pielęgniarką. Chociaż, nie chciała ich używać, póki nie będzie do tego ostatecznie zmuszona. Było to tylko nieme błaganie, ponieważ rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Bardziej okrutna.

***

Nagle bez żadnego ostrzeżenia, wokół kapsuł zaczęła rozpowszechniać się para. Słychać było dziwne syczenie, a para stawała się coraz gęstsza pochłaniając z widoku całe pomieszczenie. Peko automatycznie zerwała się i głośno krzyknęła:
- Chodźcie tu! Chyba się ktoś budzi ! - Do pokoju z impetem wbiegł Fuyuhiko razem z Kazuichim. Sonia i Mikan bez wahania podbiegły do komórek.
- H-haha, więc to już..? - Souda wykrzywił usta w grymasie i przełknął ślinę. Para otoczyła całe pomieszczenie, tak, że Peko nie widziała nawet czubka własnego nosa. Zaczęła brnąć do przodu zauważając odkrywające się przed nią plecy Mikan.
- Stójcie - Pielęgniarka powiedziała twardo. - A raczej przygotujcie się - Spojrzała na nich kątem oka i odetchnęła głęboko.
- J-Jasne - Pisnął różowłosy, a jego oczy rozszerzyły się, kiedy pokrywa jednej z kapsuł zaczęła powoli się unosić. Cała reszta szybko podeszła, a Sonia przyłożyła dłoń do ust:
- Oh, to ta dziewczynka.... Yumeno-san... - szepnęła i kiedy Kazuichi chciał coś jej odpowiedzieć, przeraźliwy hałas przeciął powietrze. Głośny pisk, kiedy pokrywa stanęła pionowo, świst, gdy nadmiar pary wyleciał z wnętrza komórki, głośna praca maszyny przepuszczającej powietrze oraz ... głośne odgłosy nabierania powietrze w płuca. Sonia szybko zajrzała do środka. Tak. To była Himiko Yumeno. Czerwonowłosa, drobna dziewczynka, która wciąż na ustach miała maskę tlenową, a jej usta gwałtownie poruszały się pod nią nabierając duże hausty powietrze. Spojrzała na jej przerażone, rozszerzone oczy, które wpatrywały się w Sonię z niemym przerażeniem.
- Hej.. hej.. Wszystko w porządku... - Mówiła cicho próbując nie wystraszyć jeszcze bardziej czerwonowłosej. Reszta stała obok nawet się nie odzywając. Każdy gwałtowny ruch mógłby spowodować drastyczne reakcje. Wyciągnęła ramię powoli. - Nic ci nie zrobię - Zakomunikowała gdy dziewczyna zaczęła niespokojnie się poruszać i w panice machać głową. -  Hej, proszę, uspokój się. - Próbowała ją uspokoić unosząc ręce, że nie ma złych zamiarów.
- Ona się nas boi ? - Przechylił głowę Kazuichi.
- Shh - Uciszyła go Peko nakładając dłoń na jego usta. Gdy Yumeno usłyszała ich głos poderwała głowę i usiadła na dnie kapsuły czując paraliżujący ból rozchodzący się przez jej plecy. Wiele dni nieruszania się wpływało bardzo źle na sprawność ciała.
- Spokojnie.. Oni też ci nic nie zrobią - Sonia delikatnie chwyciła za blady nadgarstek. Spostrzegła, że przebudzona dziewczynka nie miała na sobie nic więcej niż wyłącznie zwyczajną, białą koszulę szpitalną. Przez ciało czerwonowłosej przeszedł dreszcz i wyrwała rękę z uścisku. Zaczęła coś mówić, ale nikt nie mógł zrozumieć słów, poprzez maskę, która tłumiła dźwięki.
- Usunę maskę, dobrze? - Zapytała czule Mikan i ponownie dziewczynka szybko odwróciła się w stronę głosu pielęgniarki, a jej twarz zbladła jeszcze bardziej. Patrzyła się na nich wszystkich, jakby nie dowierzała swojemu wzrokowi. Jej usta drżały przez cały czas... nawet kiedy Mikan usunęła maskę.
- Jesteś .... Himiko Yumeno, prawda? - Zapytała ją wprost Sonia. Czerwonowłosa drgnęła i skuliła się intensywniej kręcąc głową.
- Nie.. nie ...nie - Z jej ust wydobył się cieniutki głos. Zaciskała coraz mocniej palce na czerwonych puklach. - Nie..Nie ! Nie.!! Fikcja ! To wszystko fikcja! - krzyczała coraz głośnie kuląc się.
- Ahhh! Niee! Nie! Niee! NIEE! - Wrzaskliwy pisk rozległ się po pokoju. Wszyscy zdębieli, lecz Sonia wyciągnęła rękę i dotknęła jej ramienia, a wtedy oczy dziewczynki nagle się otworzyły w strachu.
- Nie dotykaj mnie! Ty...! - Wrzasnęła - Fikcjo! - Przeciągnęła długimi paznokciami po skórze na twarzy. Uderzyła plecami o ścianę kapsuły i spoglądała na nich niczym zranione zwierzę powracając do zaciskania dłoni na włosach, tak że zaczynała wyrywać sobie włosy.
- Kurwa - Fuyuhiko szepnął i szybko zareagował chwytając ją za ramiona pomimo jej przerażonych pisków i wrzasków. - Musimy ją jakoś powstrzymać! - Na taką małą i osłabioną istotkę miała w sobie wiele siły, prawie wyrywając się z uścisku Kuzuryuu drapiąc go po ramionach i kopiąc. Mikan i Peko po otrząsaniu się, momentalnie zareagowały, a Peko chwyciła jej wierzgające nogi, natomiast Mikan drżącymi dłońmi wyjęła z kieszeni strzykawkę.
- Nie, NIE, NIE! Wypuszczajcie mnie! - Z jej oczu popłynęły łzy - Kim wy jesteście?! Aktorami?! A może wciąż fikcją?! Fikcja! - Uderzyła z czoła podbródek Fuyuhiko. Blondyn bluzgnął, ale wzmocnił uścisk będąc świadomym że teraz to on sprawia jej ból.
- Spokojnie... - Zaczęła Mikan i przybliżyła się do czerwonowłosej ze strzykawką, gdy nagle... Z kolejnej kapsuły wydobyła się para, a pokrywa zaczęła się unosić. Wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku, a pielęgniarka wykorzystując chwilę nieuwagi walecznej dziewczynki, wbiła jej szybkim ruchem igłę prosto w szyję i wpuściła cały płyn. Oczy czerwonowłosej rozszerzyły się niewyobrażalnie w strachu.
-Nie... Nie róbcie.. nam tego znowu... - wymamrotała i pomimo iż była na granicy paraliżu i snu dzielnie walczyła, a Peko i Fuyuhiko ściskali jej członki, aby nie wyrządzła sobie ani im krzywdy. Jej usta poruszały się bezgłośnie jak wyjętej z wody rybie.
- Fuyuhiko, Peko trzymajcie ją i zaopiekujcie się nią! - Mikan krzyknęła roztrzęsiona i wypuściła strzykawkę na podłogę - Tam budzi się kolejna osoba. - Pobiegła prędko do znajdującej się na przeciwległym końcu komórki.
- O matko... - Wydyszał blady jak ściana Kazuichi i razem z Sonią pobiegli za nią. Mikan pochylała się już w napięciu nad środkiem kapsuły. Różowłosy otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale pielęgniarka go wyprzedziła:
- Shh... Nic nie mówcie. Tylko pogorszycie sytuację... - mruknęła, a Sonia lekko pochyliła głową w zażenowaniu, gdyż dobrze wiedziała, że to z jej winy i gadki do Yumeno spowodowała tą sytuację... Ale sądziła, że taka przyjazna rozmowa sprawi, że dziewczynka poczuje się lepiej. Różowowłosy zamknął usta, chociaż bardzo go kusiło żeby coś odpowiedzieć. Pochylili się wszyscy nad komórką, a im spojrzeniom ukazały się otwarte, czerwone oczy wpatrujące się w nich z ... przerażeniem? Zdenerwowaniem? Była to dziewczyna, o długich czarnych włosach, które leżały rozsypane na dnie komórki, o czerwonych jak krew oczach, które pierwotnie rozszerzone do granic możliwości powoli zawężały się, a cienkie, czarne brwi powoli się marszczyły. Tak jak Yumeno, ta dziewczyna miała białą koszulę nocną, a na ustach maskę tlenową. Nikt nic nie mówił. Mikan spostrzegła jak jej klatka piersiowa zaczęła się nienaturalnie szybko unosić i opadać. A jej blade ręce zaczęły sztywnieć, a palce dziwnie się wyginać. Zdezorientowana przeniosła spojrzenie na jej twarz.
- Um...
Jej brwi były zmarszczone, a oczy wpatrywały się w nich z najprawdziwszą chęcią mordu.
- O ej, ona nazywa się Maki Harukawa... - Kazuichi przeczytał z uśmiechem na ustach napis z tabliczki, która trzymał w ramionach. Nagle, jakby na dźwięk swojego imienia, dziewczyna podniosła się do siadu, zerwała maskę tlenową z ust i chwyciła za kołnierz mechanika
- Czemu tu jesteście? - Wysyczała chrapliwym głosem - Dlaczego wciąż jest tu fikcja?! - Warknęła. Nie przypominała już wybudzonej z długiego snu nastolatki, a raczej wściekłego psa. Kazuichi stał jak słup soli i wpatrywał się w nią bez żadnego mrugnięcia oka. - Mów jak się ciebie pyta-- Nie zdążyła do końca zagrozić mechanikowi, gdy Mikan wbiła jej strzykawkę w szyję. Odwróciła głowę tak szybko w jej kierunku, że słychać było głośny trzask dawno nieużywanych kości. Jej palce, niezależnie od jej woli, wypuściły kołnierz mężczyzny, a oczy zwęziła w szparki.
- Co... Zro-zrobiłaś...  - wysyczała obejmując się dłonią za szyję i wpatrując się z nienawiścią w Mikan. pielęgniarka drżąco się uśmiechnęła i odrzuciła strzykawkę.
- N-Nie...! - Krzyknęła ostatkiem sił, gdy poczuła jak jej umysł i świadomość się rozpływa w nicość. Szarpnęła się ostatni raz wychylając się i prawie wypadając za boku komórki, jednak w porę Sonia z Suda chwycili ją pod ramiona, a dziewczyna, choć miała już zamknięte oczy, a z jej twarzy znikła mina pełna nienawiści, to jej ciało wciąż podrygiwało w konwulsjach. Kiedy ułożyli ją ponownie, zakładając jej maskę tlenową, pomieszczenie ponownie ogarnęła para.
- Znowu?! - Rozległ się zirytowany głos Fuyuhiko. - Czy oni mają jakiś walony terminarz? - Kontynuował swoje narzekania i razem z Peko podeszli do reszty. Spojrzeli na kapsułę, następnie na leżąca strzykawkę i zdecydowali nie zadawać zbędnych pytań.
- Ehh... Mam nadzieję że to będzie ostatni - mruknął Kazuichi wciąż w niemałym szoku po ataku czarnowłosej. Tsumiki wyciągając z kieszeni spodni strzykawkę ścisnęła ją mocno w dłoni i podeszła do ów komórki. Każdy z nich zasłonił swoją twarz, gdy buchnęła w nich ogromna ilość dymu.
- Boże, mam nadzieję, że nie będzie to ktoś tak agresywny jak tamta laska... - powiedział Kazuichi obawiając się o swoje zdrowie. Fuyuhiko prychnął i zaczął machać dłonią w celu zniwelowania ilości pary. Po chwili, zasłona dymna zaczęła opadać i przed nimi wkrótce ukazała się środek kapsuły. Byłe Pozostałości Rozpaczy popatrzyli na siebie. Peko i Fuyuhiko, jako ci bardziej odważni, pochylili  się gdy Sonia i Kazuichi odstąpili do tyłu.
- Hej. - Odchrząknął Fuyuhiko - Tylko nie świruj, okej?  Spokojnie. - W jego tonie głosu słychać było błaganie. Miał znikomą nadzieję, że jego prośba dojdzie do tej trzeciej osoby. Nie było to w ogóle przyjemne dla nich, gdy musieli wstrzykiwać im uspakajający lek w tak brutalny sposób.
- Ej... -Powtórzył blondyn, gdy nie usłyszał żadnego odgłosu ani odpowiedzi. Zmarszczył brwi, srebrnowłosa obok wzruszyła ramionami.
- Patrzy się na nas, ale nic nie mówi... - Westchnęła.
- Taa... W sumie lepiej  niżeli miałby nas atakować! - Odparł Souda, a jego głos wyraźnie drżał. To chyba za dużo dla niego jak na jeden dzień.
- Nie jestem pewna... - mruknęła Mikan trzymając w spoconej dłoni strzykawkę.
- Może powinniśmy, tak jak Souda, zwrócić się po imieniu do niego, co? Najwyżej by się na nas rzucił i udusił - Powiedział sarkastycznie Fuyuhiko, z niecierpliwością stukając o bok komórki. Czuł na sobie spojrzenie złotych oczu, przez co stawał się jeszcze bardziej zirytowany. - Czuję na sobie jego wzrok. To trochę wkurzające.... - mruknął. Sonia przyjrzała się leżącemu osobnikowi przechylając głowę.
- Aww, ma piękne, złote oczy... Albo takie się wydają w tym świetle... Hmm... Ma ładne, długie rzęsy... Też bym takie chciała mieć!- Zachwycała się przypatrując się bliżej chłopakowi, chociaż jego oczy nawet nie drgnęły na sekundę, nieruchomo wpatrując się w Fuyuhiko.
- Nie sądzę, aby to była dobra chwila zachwycać się czymś takim, panienko Sonio - Podrapał się po policzku różowłosy czując się trochę niezręcznie w tej sytuacji. Fioletowłosa pielęgniarka zauważywszy, że nikt nie kwapi się do zrobienia czegoś w kwestii przyśpieszenia rozwoju sytuacji, westchnęła i podniosła tabliczkę w ręce.
- Shuichi Saihara... - szepnęła i spojrzała na twarz złotookiego,przystawiając tabliczkę do piersi - Saihara-kun, jesteś świadom tego, że się obudziłeś? - mówiła cicho i spokojnie, sprawdzając jaka jest reakcja chłopca. Na dźwięk swojego imienia i nazwiska złote oczy się rozszerzyły. Zaczął przekręcać powoli głową, tak, że w końcu zetknęły się one z oczami Mikan. Złote oczy zaczęły wypełniać się strachem i przerażeniem. Jego wargi rozchyliły się.
- Dla...Dlaczego...? - rozległ się ochrypły szept.

Dlaczego...

Jestem... Wciąż w fikcji?
Jestem... fikcją??
Nasze życie było niczym... Wyłącznie fikcyjnym tworem... Nasze ruchy, słowa, gesty i emocje były wymyślone... Zapisane co do pojedynczego słowa na scenariuszu, który bezmyślnie śledziliśmy. Byliśmy niczym więcej niż marionetkami w rękach Masterminda, publiczności, a przede wszystkim samych siebie. Nie zmuszono nas przecież do udziału w zabójczej grze. Zadeklarowaliśmy się sami. Bez żadnej manipulacji... Zgłosiliśmy się do udziału w 53 sezonie Danganropny, prawda...? To jest ta prawda, której szukaliśmy...?  Prawdę mówiąc... Oczekiwałem zupełnie innego prawdy. Czegoś zaskakującego... Może to brzmieć okrutnie, ale naprawdę byłem rozczarowany...
Spojrzałem ostatni raz na stojąca na lewo ode mnie Himiko. Uśmiechnąłem się lekko. Spojrzałem na Maki i uśmiechnąłem się szerzej. Zakończymy to razem. Zakończymy tę chorą zabójczą grę. Nie możemy pozwolić, aby się kontynuowała. Tak... Po to, wszyscy nasi przyjaciele poświęcili życia. Kiibo... Momota-kun... Ouma-kun... Akamatsu-san... Wszyscy pozostali. Ma nadzieję, że to będzie na tyle dobre zakończenie...Mhm... Tak. Powinno być dobrze. Wyjdziemy poza granicę rzeczywistości i fikcji. Zostawimy ten pochrzaniony świat z dala za nami. Wszystko się zakończy. Powrócimy do normalnego życia... Jeżeli takowe mamy, tam, za Danganronpą. Eh... Można powiedzieć, że to będzie nasze szczęśliwe zakończenie. Głęboko w moim sercu mam nadzieję...Że brutalny świat, który pamiętam, który od zawsze mnie otaczał, przestanie istnieć...
Przekraczając granicę fikcji uderzyło prosto w nas najjaśniejsze światło jakiekolwiek widziałem. Biel bielsza niż jakakolwiek inna... Oślepiło moją całą wizje. Nie wiedziałem niczego poza bielą. Miałem wrażenie, że tracę wzrok. Czułem niewyobrażalne ciśnienie wywierające nacisk na mój umysł. Mogłem jedynie skulić się w pozycji embrionalnej przyciskając ręce do głowy, czekając aż to wszystko wreszcie się zakończy. Czułem, jakby moje ciało zostało wciskane w ciasną tubę wypełnioną najostrzejszym światłem i przystawionym do moich oczu. Zacisnąłem usta. Wiedziałem,że muszę to znieść. To tylko ostatni krok przed przyszłością. To jest nic w porównaniu z tym, co wycierpieliśmy w Danganronpie. Udało mi się mrugnąć ostatni raz powieki zanim całkowicie utraciłem kontrolę nad własnym ciałem. Jasność. Błysk. Biel. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Wraz z utratą kontroli, zanikł mój wzrok. Ostatni błysk bieli mrugnął mi przed powiekami i kompletnie nie wiedziałem co się działo później... Czy to był koniec...?
Nie pamiętam nic więcej...
Czy to już rzeczywistość?
Patrzyłem zamroczony w górę, widziałem ścianę, a raczej jej część, ponieważ mój wzrok był pochłonięty przez światło. To nie była ta sama biel. Nie bolała. Nie musiałem zamykać oczu. Mogłem po prostu patrzeć dalej przed siebie. Czułem, jakbym był nieobecny umysłem. Nieustannie wpatrywałem się w niewidoczny punkt, czekając aż wszystkie moje zmysły dojdą do siebie i wreszcie przypomnę sobie, co wydarzyło się przed moim obudzeniem. Co ja tu robię...? Oczekiwałem, że przede mną pojawi się odpowiedź, ale ona nie nadchodziła. Nie mogłem do końca złapać kontaktu z rzeczywistością. Czułem jak odpływam, chociaż dobrze wiem, że moje oczy nie ruszyły się nawet na moment. Nie mrugały, wgapione przed siebie. Dziwne uczucie. Próbowałem ruszyć kończynami, ale spostrzegłem, że w ogóle ich nie czuje. Moje ciało, jakby wciąż spało nieprzerwanym snem. Miałem złe przeczucia... Naprawdę złe... Czułem jakby coś nie pasowało... Czy to jest na pewno ta rzeczywistość, której pragnąłem ?
Chwila...
Odzyskałem nagłą kontrolę nad częścią mojego ciała, przynajmniej głowy jak i oczu. Powoli poruszyłem głową, starając się nie nadwyrężyć sztywnych mięśni. Bolało. Do moich uszu doszły jakieś słowa. Shuichi Saihara...? Mój mózg momentalnie się rozjaśnił, jakby wszystkie elementy układanki zaczęły do siebie pasować. Tak, to moje imię. Brałem udział w zabójczej grze. Grze zaaranżowanej przez Monokumę i Masterminda. Wiele moich przyjaciół umarło przez tą idiotyczną grę. A jednym z moich przyjaciół okazał się być mastermindem. Rety, ta gra... Ta gra była fikcją! Była fikcyjna, a wszystkie wydarzenia, które do niej doprowadziły również były fikcyjne...  Nie... Ja byłem fikcyjny... Wszyscy byli. Nasze"ja" nasze wspomnienia nasza osobowość była wykreowana. Bycie Ultimate Detektywem również nie było prawdziwe... Nigdy nim nie byłem.. Kim ja byłem ? Czy ja byłem Shuichim Saiharą? Dlaczego zostałem wrzucony w ten świat? W sumie wiem.. Ja chciałem? Chciałem zabijać? Nie... To nie prawda?! Dlaczego? Dlaczego nie wiem? Dlaczego?! Czy ja jestem po drugiej stronie? Dlaczego mam tyle pytań...? A zero odpowiedzi?
- Dla...Dlaczego... - Ledwo wykrztusiłem. "Dlaczego nic nie wiem?" Czułem jak moje serce przyśpiesza, bije jak szalone, jakby chciało wyrwać się z mojej klatki piersiowej. Zamrugałem oczami i dopiero do mojego mózgu dotarło, co tak naprawdę widzę przed sobą. Zacisnąłem skostniałe palce. To, kim byli ci ludzie... Moje oczy wypełniło przerażenie i strach.
- Fi-Fikcja ! - Krzyknąłem, gdy wymusiłem duży nacisk na struny głosowe, chociaż brzmiało to bardziej jak skrzek. Nie mogłem w to uwierzyć... Przede mną stały postacie z Super Danganronpy 2... Z krwi i kości...Niemożliwe... - Tsu-Tsumugi?!

Blady chłopak, z ciemnoniebieski włosami sięgającymi prawie ramion, zerwał się do pozycji siedzącej, tak jak bywało to w przypadku Harukawy i Yumeno. Żyły na jego bladej i cienkiej szyi pulsowały. Sonia podskoczyła z zaskoczenia i przechyliła głowę, patrząc na wystraszonego chłopca.
- Umm.. Kim jest Tsumugi? - Zapytała skołowana marszcząc cienkie brwi. Reszta popatrzyła się na niego z równie dużym skołowaniem, jednak bacznie, obawiając się jak zachowa się chłopak.
- C-Cosplay... całej Danganronpy...? - Przenosił wzrok z jeden osoby na drugą. Jego oczy były wielkie i zlęknione niczym rozpuszczone złoto w tafli wody. Z jednego kącika oka poleciała przezroczysta łza, jednak wydawało się, że nie zauważył tego. Skulił się, przybierając pozycję obronną. Zacisnął dłoń na szpitalnej koszuli - Gdzie ja..? Jestem w fikcji... Dlaczego ..? - Mruknął cicho - Dlaczego wciąż nie chcesz nas wypuścić, Tsumugi ?! Dlaczego wciąż nas więzisz w swoim fikcyjnym świecie?!  Chcesz oglądać jak wciąż cierpimy?! - W jego głosie rozbrzmiewała złość i chociaż, co w drugim słowie jego głos się załamywał, to unosił ton coraz wyżej wygłaszając wszystko, co mu przychodziło na myśl. Fuyuhiko podszedł i złapał go za przegub dłoni, gdy paznokcie Saihary zaczęły wbijać się w skórę pod koszulą. Złotooki zmarszczył nos i wbił rozjuszony wzrok prosto w piegowatą twarz mafiozo. Jego wzrok był nieugięty, praktycznie jakby wywiercał dziurę w czaszce Fuyuhiko. Blondyn nie sądził, żeby widział kiedyś oczy przepełnione tak niewiarygodnie szeroką gamą emocji. Drgnął.
-Nie dotykaj mnie, Fuyuhiko Kuzuryuu - Jeden kącik ust uniósł się ku górze, gdy wypowiadał te słowa, a w jego słowach wyczuwalny był jad. - Przepadnij wreszcie, fikcjo ... - Przyciągnął ramię do siebie, i chociaż mafiozo ustał zdziwiony jak słup soli, to nie udało mu się uwolnić ręki z uścisku. Souda natychmiastowo wrzasnął
- Skąd on, do cholery, zna twoje imię?! - Jego głos przyciągnął spojrzenie chłopca. Spojrzał na różowowłosego z kpiną. Reszta patrzyła bez słowa. Szarpał coraz mocniej ręką.
- Hę? Cóż za beznadzieja... Naprawdę! Najgorsza! - prychnął. Jego oczy zmrużyły się, jakby miał problem z ustabilizowaniem wzroku. Mikan zagryzła wargi, a Peko pociągnęła za tył koszuli Kuzuryuu.
- Wypuść go.
- Jeszcze skrzywdzi nas albo siebie - prychnął Souda, chociaż jego dolna warga drżała ze strachu. Chłopiec wciąż nie odpowiedział na jego pytanie.
- P-Powiedzcie mi.. - Fuyuhiko, odruchowo przełknął ślinę, gdy spomiędzy suchych warg niebieskowłosego wydostał się zmęczony ton - Dlaczego wciąż nam to robicie...? Dlaczego nie przepuścicie nas do rzeczywistości? Będziecie nas faszerować fikcją?! Znowu?! - Krzyknął rozpaczliwie łapiąc się za pierś. Mikan szybko rzuciła spojrzeniem na maszynę monitorującą rytm bicia serca. Zaczął on, ponownie, niewiarygodnie szybko wzrastać.
- Przepraszam, Saihara-san ale to dla twojego dobra... - Podeszła do niego powoli, a on podniósł na nią błagalne spojrzenie. Fuyuhiko zacisnął dłoń, bojąc się, że chłopak zaatakuje pielęgniarkę.
- Zakończysz to...? - Uśmiechnął się lekko. Fuyuhiko zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział, wypuszczając z ust głębokie westchnienie - Ale zanim to zrobisz... powiedz... co zrobiłaś Yumeno-san i Harukawie - san? - Popatrzył się na nią obniżając wzrok i zaciskając usta w cienką linię.
- Ah, musiał zauważyć jak leżą w otwartej komórce... - szepnęła Sonia. Niewątpliwie widok nieprzytomnych dziewczyn musiał być nieprzyjemny dla Saihary.
- Nie martw się, Saihara-san. - Odparła ciepło Mikan i upewniwszy się, że mafiozo trzyma go w uścisku przyłożyła dłoń do jego szyi. - Śpią. Tak jak ty.
Złotooki zmarszczył brwi i przechylił głowę, dając tym samym pielęgniarce lepszy kąt manewru przy jego szyi.
- Co... masz na myśli....? Przecież, ja... nie śpię...? - Szepnął wpatrując się pytająco w jej fioletowe oczy, w których nie mógł znaleźć tych złych emocji, które zazwyczaj przepełniały Tsumugi. Co jest...? Nagle wyprostował się jak struna czując jak coś zimnego wbiło mu się w szyję.
- Co zrobiłaś?! - Jęknął wystraszony szamocząc głową.
- Spokojnie, kolego - Starał się go uspokoić blondyn chwytając jego dłonie w swoje.
- To wszystko dla waszego dobra - Na wargi Mikan wstąpił uśmiech i wyjęła igłę z bladej i cienkiej szyi złotookiego. - Dobranoc, Saihara-san.
Ostatnie, co jego oczy zobaczyły to puste twarze pięciu osób zgromadzonych nad jego ciałem.


__________________
A/N:smutno jest mi, że udało się mi napisać jedynie jeden rozdział ;...; w ogole ten fanfik miał inny tytuł, ale mi się usunął i nie pamiętam go ;__; więc roboczy tytuł brzmi"Cybernetyczna przestrzeń" ;_;
Opko nie odświeżane

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.