czwartek, 27 grudnia 2018

[18+]One-shot Komahina "Summer scent"

   UWAGA! WIELKI CINGE. NIE POLECAM CZYTAĆ TEGO XD

Na słonecznym Jabberwock Island powoli zaczynało zachodzić słońce. A do słońca dołączyła tempreratura, z niespełna czterdziestu stopni na wypełnionej gorącym piaskiem plaży, schodziła przeważnie do dwudziestu stopni. Była to spora luka odczuwalnej temperatury. Dlatego, kiedy powiało wiatrem, uczestnicy plażowej zabawy powoli zaczęli zbierać się do odejścia do swoich chatek. Każdy z nich spędził dzisiaj swój wolny czas podczas zajmującej i miłej zabawy. Zainicjowała ją sama Ibuki Mioda - Ultimate Musican, która, jak mówiła "Zapewnię Wam dzisiaj koncert, który na pewno zapadnie wam w pamięci!". Rzeczywiście tak się stało... Głośny śpiew, dzikie szarpnięcie gitary za strunę i growl na długi czas Hajime Hinata nie wymarzę sobie z pamięci. Pomimo że nie był to pierwszy występ Ibuki, którego był świadkiem. Ale z każdym kolejnym, dziewczyna potrafiła jedynie bardziej zaskakiwać. Jednak naprawdę było warto przyjść na ten koncert, ponieważ można było zjeść dobre jedzenie. Hinata toczył w głowie spekulacje, kto mógłby je przygotować, skoro TeruteruUltimate Cook nie było już nimi. Jednak odbiegając od tematu, całemu wydarzeniu towarzyszyła wspaniała atmosfera, pomimo że poprzednie morderstwo wprowadziło do ich życia na wyspie tak ciężki i mroczny klimat. Lecz teraz wszyscy wspólnie zdecydowali, że nikt nie chce chodzić przybity. Każdy z nich próbował zachowywać się jak najbardziej optymistycznie, z nadzieją na lepsze jutro. Z myślą, że nikt już nie opuści tego świata. Warto odsuwać czasem w niepamięć te złe i straszne chwile, aby z radością rozmawiać z innym człowiekiem. Właśnie tak zrobił Hajime. I bawił się naprawdę dobrze oraz sądził, że cała reszta tak samo spędziła ten czas podobnie, jak on. Dlatego, gdy zapadał zmrok, niechętny był opuszczenia plaży. Niedługo, ponura rzeczywistość ponownie w niego uderzy.

- Hej, Ibuki! - Krzyknął, układając dłonie przy ustach, podchodząc pod scenę, na której znajdowała się dziewczyna z długimi, wielokolorowymi włosach, która wciąż zbierała swój sprzęt.

- Taaak!? Co taam?!! - Odkrzyknęła głośniej, niżeli było to konieczne. Ale czego mógłby się spodziewać po ekstrawertycznej muzykantce.

- Może ci jakoś pomóc? - Zapytał, kładąc ręce na platformie i rozglądając się po sprzętach stojących w dalszych partiach sceny. Dziewczyna spojrzała na niego i podrapała się po podbródku.

Neeeh. - Przeciągnęła. - Dam sobie radę... Chociaż... jeżeli chcesz jakoś pomóc... - Na jej twarz wstąpił dziwny uśmiech, którego chłopak zaczął się obawiać.

- Hm? - Mruknął, powoli żałując zaczętego tematu.

- Możesz pomóc Komaedzie-chan posprzątać! - Powiedziała radośnie znajdując rozwiązanie na problem Hinaty- Robi się ciemno, a we dwóch może dacie radę szybciej się uwinąć! Hehe! - Zaśmiała się z satysfakcją.

Hajime uniósł ciemną brew. Okej... Może chciał coś zrobić, pomóc komuś, ale na pewno nie myślał o Nagito. Z chęcią trzymałby się od chłopaka jak najdalej jak to możliwe.

- Nie da sobie sam rady?

Haha. - zaśmiała się ponownie, a jej różowe oczy błyszczały. - Wieszzz... Haha nieważne. Leć i mu pomóż. Zapomnij o tym, że jak był dzieckiem to zabijał zwierzątka sąsiadów!- Po wygłoszeniu tej jakże motywującej kwestii, obróciła się wokół siebie i zrobiła jakąś dziwną pozę. Brunet nie próbował nawet tego skomentować. W sumie, Ibuki miała rację, jeżeli byłby to ktoś inny, ale jednak to Nagito...

- Dobra, ja idę. Zobaczę, co się da zrobić. - Powiedział na odczepnego, w sumie nie wiedząc, czy pójdzie i pomoże chłopakowi, czy po prostu skieruje się do swojego domku.

OkeByeeee~ - Ibuki pomachała mu energicznie i powróciła do składania sprzętu. Hinata westchnął i obejrzał się. Na plaży stały trzy stoły, jeszcze nie złożone, grill i mnóstwo śmieci. Podrapał się po karku myśląc, czy pójść poszukać Nagito... W sumie, aż tak bardzo nie zależy mu na udzieleniu pomocy. Wolałby skierować się w swoją stronę. I chyba tak zrobi. Wydaje się, że to najrozsądniejsze wyjście. Wciąż nie czuje na tyle sympatii do białowłosego, aby się z nim skonfrontować. Obrócił się w stronę chatek, gdy podskoczył ze zdziwienia.

AhhHinata-kun? - Spojrzał na twarz, która go wystraszyła. Twarz chłopaka, przed którym miał zamiar uciec. Tak paskudnie znajoma.

Komaeda? - Mruknął. Spojrzał na ręce chłopaka, w których znajdowało się jakieś wiaderko z gąbką i butelką z cieczą - Sprzątasz? - Zapytał retorycznie. Po czym wyśmiał samego siebie w myślach. Co za idiotyczne pytanie.

- Tak. - Odpowiedział krótko - Umm... - Spojrzał niepewnie na Hajime, jakby nie wiedział, czy ma iść sprzątać, czy z nim rozmawiać - A ty wracasz do siebie? - Zapytał niezręcznie.

- Taki miałem plan - Wzruszył ramionami i skierował wzrok pierw na Nagito, na jego nieśmiały uśmiech, a potem na plażę - Trochę sporo tego masz.

Haha. - Nagle zaśmiał się, a w jego tonie Hajime wyczuł niezręczność. - Możesz na mnie polegać, Hinata-kun. Skończę sprzątać. Nie zawiedziesz się. - Zauważył stanowczość znajdującą się w jego spojrzeniu. Szatyn uniósł brew.

- O to się nie martwię - Odparł i, zanim powiedział coś więcej, policzył w myślach do pięciu - Mogę ci z tym pomóc.

Szaro-zielone oczy rozszerzyły się w szoku, a sam Nagito wyglądał, jakby miał się zaraz czymś zachłysnąć.

- CO? Nie, nie.. Taka utalentowana osoba jak ty, Hajime, nie może tego zrobić! Zostaw to takiemu beztalenciu jak ja. ! - Powiedział wszystko na jednym tchu. - Ah, chyba że się boisz, że coś zniszczę, albo niedokładnie posprzątam. Ohh! Rozumiem. - Mówił dalej zdyszanym głosem, ściskając wiaderko w ramionach.

Hajime przewrócił oczami.

- Uspokój się. To nie o to chodzi. Po prostu nie mam nic do roboty i chcę ci pomóc. - "Chociaż dalej nie wybaczyłem ci twojej chęci zabijania"

- Nie..nie... Nie powinieneś... - Mamrotał dalej.

- Podziękujesz mi później. - Hinata westchnął głośno i po prostu poszedł do stolików, a Komaeda chcąc lub też nie, podążył za nim niepewnie, spoglądając na jego plecy.


    Ahhh, co ja zrobiłem, dlaczego zmusiłem taką wspaniałą i wielką nadzieję do tak brudnej pracy, jaką powinien wykonywać tylko taki śmieć jak ja...

Patrzyłem na oddalające się plecy Hajime. Niepewnie stawiałem kroki, podążając za nim. Nie może dotykać takich brudnych rzeczy... Co powinienem mu powiedzieć, aby przestał?

H-Hinata-kun... Zrobię to sam. Tylko ktoś bezużyteczny jak ja może robić takie rzeczy. - Mruknąłem, schylając pokornie głowę, wyciągając z wiaderka gąbkę i płyn. Nie patrząc na jego reakcję, zacząłem myć stół.

Komaeda. Nie mów tak o sobie. Nie powinieneś mieć tak niskiej samooceny... - Słyszałem stukot naczyń jak Hajime zaczął je brać do ręki.

- To jest po prostu prawda - Odpowiedziałem. Szorowałem stół, dopóki nie zaczynał lśnić. - Sama prawda. - Przycisnąłem gąbkę mocniej.

- Rany... Przez ciebie można dostać depresji... - Zacisnąłem wargi. Ktoś taki jak Hajime miałby dostać przeze mnie depresji? Jak to? Przez co? Jestem nic niewartym kawałkiem śmiecia.

Haha. Żartujesz... - Odparłem. Przeszedłem na następny stół.

- Wiesz, wciąż nie rozumiem tego, że nie potrafisz przyjąć żadnej pochwały albo negowania twojej niskiej samooceny. - Zacisnąłem wargi w jedną linię, jedynie przez nie przeszły następujące słowa:.

- Ponieważ nie znasz prawdy.

- Widzę, jaki jesteś. I choć jesteś trochę walnięty na punkcie nadziei, no to ty zacząłeś zabijanie na wyspie. - Dodał pod nosem - To poza tym jesteś naprawdę miłym facetem.

- Eh? - Zatrzymałem się i spojrzałem w jego kierunku. - Czy ty... mnie komplementujesz? - Przecież Hinata-kun przez ostatnie dni unikał mnie jak ognia...D-Dlaczego miałby mówić o mnie miłe rzeczy...?

- ? - Ustał tak jak ja i spojrzał na mnie nierozumnym wzrokiem, po czym zarumienił się i spuścił wzrok. Urocze. - To brzmi dziwnie, gdy tak to ujmiesz. Po prostu mówię, jak uważam.

Hehe - Zaśmiałem się ponownie i powróciłem do czynności - Rozumiem.

- Dziwnie szybko to zaakceptowałeś - Zauważył. Użala się nade mną... nad śmieciem... oh, Hajime jednak jesteś wyjątkowy.

- Nie powinieneś zaprzątać swojego umysłu myślami o kimś takim jak ja. Powinieneś myśleć o czymś wspaniałym!

- Jak na przykład? - Powiedział od niechcenia.

- O nadziei! - Krzyknąłem z entuzjazmem. Pokiwał głową z politowaniem. - O doprowadzeniu ostatecznej nadziei do istnienia! Hajime, jesteś do tego wprost idealny! - Zachichotałem. Spojrzał się na mnie dziwnie - Ty całkowicie, sam, twoje samo istnienie jest nadzieją! Jesteś... moją nadzieję - Wymamrotałem pod nosem, czując jak moje policzki robią się czerwone. Nie powinienem chyba mówić tego na głos. Włożyłem szybko gąbkę i płyn do wiaderka i wziąłem parę naczyń, w jakim stopniu wystarczało mi miejsca w rękach.

- Jestem twoją nadzieją, hę? - Pojawił się niespodziewanie obok mnie, trzymając w rękach również talerze i kubki. Wypowiedział mi to wprost do ucha, aż przez całe moje ciało przeszedł dreszcz.


Okej... takiego wyznania to teraz się nie spodziewałem. Że niby jestem jego nadzieją? Jak? Przez większość czasu ewidentnie starałem się unikać go, przynajmniej do tej chwili. No cóż, kto zrozumie małego, psychicznego Komaedę?

Widziałem jak się peszy i zbierając naczynia, ucieka. Ruszyłem za nim.

- Jestem twoją nadzieją, hę? - Mruknąłem mu do bladego ucha, które zaraz zajarzyło się czerwienią. Tak samo, jak jego białe policzki. Z odrobiną różu mu do twarzy... Zaraz ...co ja mówię? To przecież Komaeda.

Z-Znaczy... - Odparł, brnąc ciągle do przodu. Zmierzaliśmy do starego budynku, gdzie znajdowała się kuchnia, dlatego prawdopodobnie i zmywak. Nie spojrzał na mnie. W sumie się nie dziwie temu. Po tak niecodziennym wyznaniu ja nie mógłbym spoglądać na kogokolwiek. - Wierzę w tę nadzieją. ... Która znajduje się głęboko w twoim sercu - Odpowiedział bez zająknięcia.

- Okej. - Powiedziałem, nawet nie siląc się na pełniejszą odpowiedź. Nie będę w to dociekał. Prawdopodobnie i tak to powtórzy się nieraz. Spojrzałem na jego puszyste włosy, które w tych ciemnościach były jednym z niewielu jasnych punktów. Przybliżając się bliżej jego twarzy, spostrzegłem lekko niepocieszony, że jego bladozielone oczy nie skrzyżowały się z tymi moimi piwnymi. Jednak dostrzegłem przez moment jego, skupione przed siebie, tęczówki. Były zaszklone. Będzie płakać? Zdziwiłem się. Nie raczej to nie to... Może to z zażenowania. Bardziej prawdopodobne. Jego długie, białe rzęsy rzucały cień na rumiane policzki. Właściwie, wcześniej nie zastanawiałem się nad wyglądem Komaedy, ale był naprawdę...ładny jak na kolesia, oczywiście. Chociaż za chudy, zdecydowanie za chudy. Nie przepadałem za taką skrajną smukłością. Zresztą, to było niezdrowe. Nie było to dobre zdrowotnie, jak i wizualnie. Dlatego sam zdecydowałem się zacząć ćwiczyć i wyrobiłem sobie tym sposobem trochę mięśni. Jednak oczywiście ze względu na aktualne okoliczności, zaprzestałem treningu. Hm... Chociaż Nekomaru coś ostatnio wspominał o ułożeniu dla mnie ćwiczeń... Przynajmniej jeżeli przeżyję to zabijanie, na pewno do tego wrócę. Tak samo dziewczyny.... Chuda dziewczyna to najgorsze co może być. Przynajmniej C, To była moja żelazna zasada, C i nie mniej. Byłem po prostu chłopakiem w trakcie dojrzewania. Potem prawdopodobnie mi się to zmieni, ale na razie w moich myślach pojawiają się obraz biuściastej dziewczyny. Zagubiony w myślałach, nie zorientowałem się, kiedy dotarliśmy do budynku. Nagito przepuścił mnie jako pierwszego. Wzruszyłem ramionami i wszedłem do środka. W ciszy skierowaliśmy się do kuchni. Nagito stracił swoje kolory i był już biały jak duch, a na jego twarzy tkwił lekki uśmiech. Jak zawsze.

   Chyba sprawiłem, że poczuł się niekomfortowo, ponieważ w ogóle się do mnie nie odezwał. Nie powinienem chyba o tym mówić, ale już nie cofnę swoich słów. Życzę, aby jego nadzieja była największa i najwspanialsza... Hmm... Oh! Już nawet wiem jak odpowiednio mu podziękować za tę fatygę w sprzątaniu. Uśmiechnąłem się lekko i skierowałem do zmywaka. Włożyłem tam swoje naczynia, a również te, które uprzednio odebrałem Hajime, mimo iż ten zapierał się, że umyje je sam. Ale nie pozwoliłem mu. I tak poświecił za dużo swego czasu na takiego śmiecia, jak ja. Zacząłem ponownie szorować.

- Ej, Nagito. Daj mi pomóc. Obiecałem ci. - Powiedział i lekko dźgnął mnie w żebra. Miało być lekko... ale skrzywiłem się. Moja skóra była delikatna, a wystające żebra tym bardziej. Spojrzał na mnie przepraszająco. Uśmiechnąłem się lekko, aby pokazać, że nic mi nie jest.

- Pomogłeś mi! I to za bardzo. - Mruknąłem, nadymając policzki. - Nie powinieneś dotykać takich brudnych rzeczy - Miałem na myśli naczynia oraz oczywiście mnie.

- Eh... Ale będę miał potem wyrzuty sumienia ...- Ciągnął swoje.

- Dlaczego? - Myłem gąbką kubek. - Jestem ci wdzięczny, zaraz ci podziękuje.

Hajime uniósł brwi.

- Proszę?

Ah, nie! Mam namyśli, że odwdzięczę ci się! - Zaprzeczyłem, rozumiejąc jak to mogło dziwnie zabrzmieć. Przez nagły ruch oblałem mój T-shirt wodą i pianą. Szybko wytarłem to o spodnie, ale mokra plama wciąż pozostała w tym samym miejscu.

- Czym? Nie chcę, żebyś mi z niczym pomagał. - Odparł, a jego głosie wyczułem irytację.

- Poczekaj. - Przyśpieszyłem mycie naczyń, czując narastającą ekscytację, która rozpalała ciepło w moim brzuchu. Mam nadzieję, że się mu to spodoba. Nigdy wcześniej tego nie robiłem... Ale dla Hinaty podejmę się wszystkiego. Wygląda na takiego, komu by się to spodobało.

- Nie wiem, czy mam się bać, czy nie.

Haha - zaśmiałem się beztrosko. Jeszcze dwa talerze. Czułem jak po karku spływająją mi krople potu. Napaliłem się za bardzo. - Nie, czemu?

- Mm... Masz dziwne pomysły, dlatego. - Zignorowałem jego wypowiedź zajęty własnym podekscytowaniem.

- Już! - Uśmiechnąłem się szeroko. Wreszcie, wreszcie! Mogę się odwdzięczyć Hajime, mojej nadziei...

- Ok? - Odparł niepewnie. Spojrzałem w jego oczy, po czym upadłem na kolana, stukając nimi o podłogę. - C-Co robisz? - Zerknął na mnie wystraszony. Chyba nie spodziewał się tego.

CiiiHajime~ Pozwól mi się tobą zająć. - Odpowiedziałem, oblizując wargi.

Odwdzięczy się? Czyli co? Miałem złe przeczucia... Gdy przyszło do knucia, Komaeda był nieobliczany, dlatego nie wiedziałem, czy mam zostać, czy uciec. Póki Nagito zmywał, miałem okazję wymknąć się niepostrzeżenie, ponieważ wydawał się trochę nieobecny, ale jak skończył, nie miałem wyboru... Oczy mi prawe wyleciały z orbit, kiedy kleknął przede mną. Co on robi? Czy on... czy on ma zamiar?!

- Przestań, cokolwiek masz zamiar zrobić! - Wydukałem pospiesznie. Nagito wydawał się pewny siebie, jakby działał w amoku i nic nie byłoby zdolne go powstrzymać. Wyciągnął ręce przed siebie wprost w kierunku mojego rozporka.

Nagito!

Shii.~ Pozwól mnie... Pozwól, chociaż okazać tobie mą wdzięczność. Ktoś taki jak ja... Chcę odwdzięczyć się za twoje wszelkie dobro. - CO?! Jego długie, kościste palce znalazły zamek i pociągnęły w dół. Schowałem twarz w dłonie. Dlaczego nie ucieknę? Dlaczego stoję jak kołek?

Hajiime ~ - Zamruczał - Patrz na mnie... Skieruj swój wzrok na mnie, na śmiecia... Błagam. Patrz... Daj mi się poczuć jak nic niewarte ścierwo- Wysapał. Skierowałem na niego wzrok. Znów był cały czerwony, w jego oczach tkwił obłęd, a z ust spływała ślina.

- Jesteś obrzydliwy.

- Tak! Jestem obrzydliwy, ohydny.. - Mruczał radośnie. Skierował usta na moje bokserki. O boże... co się dzieje. Jego ciepły oddech chcąc czy nie chcąc, pobudzał mojego penisa. Nikt mi jeszcze nie robił dobrze w tym miejscu...

Ah.. - Wbijał zafascynowany wzrok w powoli przebudzającego się członka.

R-Robiłeś to kiedyś? - Wymamrotałem. Ściskałem palce o blat, o który się opierałem.

- Nie.... - Odparł zawstydzony. - Nie miałem komu... - O boże, jak to brzmi - Mam nadzieję, że mimo to, moje gardło sprawi ci przyjemność, Hajime? - Spojrzał na mnie z nadzieją. Jego palce delikatnie gładziły materiał naokoło półtwardego penisa.

- Nikt mi tego nie robił więc... nie będę miał porównania - Odparłem cicho, przełykając ślinę. Zrobiło mi się w cholerę gorąco... Dlaczego zaakceptowałem to tak łatwo? Czy mi... to się podoba ! ?

- Jestem twoim pierwszy ?! Ah, jaki zaszczyt! - Więcej śliny wypływało z kącika jego ust. Z jakby nowym zapałem kościstymi palcami zsunął bokserki i w główkę penisa skierowane zostało zimne powietrze. Syknąłem.

- Wszystko w porządku?! - Skinąłem głową, przełykając ślinę, kiedy głową Nagito przysunęła się do członka.

Ahh, jaki on duży! - Wymamrotał szczęśliwy. Zamknąłem na chwile oczy, aby nie zwariować. Co ja robię...

Ahh.. Bałem się, że nie podołam, że nie zadowolę Hajime! Muszę się postarać. Po chwilowym zachwyceniu skierowałem usta na główkę i wysunąłem język. Powoli oblizałem czubek, czując słony smak. Widziałem jak Hajime drgnął. Bardziej odważny chwyciłem prawą ręką jego podstawę, a językiem oblizałem całą jego długość. Przejechałem po pulsującej żyle.

Ghhhh.

Delikatnie językiem badałem każdy detal jego penisa. Chciałem go jak najbardziej zapamiętać, wiedząc, że prawdopodobnie szybko go znów nie spróbuję. Otworzyłem szerzej buzie i zacząłem wsuwać penisa do środka, wciąż pielęgnując go językiem.

Ihh! - Sapnął Hajime i poczułem zaciskającą się jego dłoń na moich włosach. Tak, mocniej. Hajime! Powiedziałbym to na głos, gdyby nie jego penis w moich ustach. Zaczął szarpać moimi włosami w rytm posuwających się moich ust wzdłuż członka. Chciałem wsunąć go, jak najgłębiej, jak tylko mogłem. Chciałem dać mu jak największą przyjemność, jaką moje obrzydliwe ciało może zaproponować. Nie wsunąłem go głęboko, a zacząłem się krztusić. Próbowałem zapanować nad odruchem wymiotnym.

- Kurwa! Nagito.

Poczułem zażenowanie i wysunąłem ciałko z ust. Co za wstyd... Nawet takiej rzeczy nie potrafię zrobić... Nie spojrzałem w górę, ale ponownie wylizałem całego penisa, obdarzyłem go pocałunkami, a również wylizałem jego jądra. Jeszcze trochę... Postaram się! Wsunąłem penisa do ust ponownie uważając, aby nie wsunąć go za daleko.

Ugh!

Poczułem w ustach ciepłą rozpływającą się substancję. Wysunąłem penisa, a z moich kącików ust wypłynęło jego nasienie. Połknąłem wszystko od razu, próbując nie zmarnować nawet kropli jego cennego płynu. Otarłem ręką usta, po czym zlizałem pozostałości.

- Jesteś ohydny - Powiedział z odrazą. Ihhh.... Złapałem się za boki.

TaakHajime. Powtórz to, proszę!

- Jesteś ohydny, obrzydliwy, jesteś śmieciem. - Kucnął i zmierzył mnie wzrokiem - A przede wszystkim jesteś zwykłą kurwą, która tylko czeka, aby ją zerżnąć.

Hajime! - Złapałem jego rękę. Widziałem jego wzrok pełen pogardy. - Użyj mnie! Jak tylko chcesz ! Jestem twoim ciałem, zrób ze mną, co za pragniesz! Błagam. - Spojrzałem głodnym wzrokiem na jego penisa, który zwisał pomiędzy jego nogami. Taki piękny... Taki... ahhh... Chcę go bliżej... Chcę się z nim złączyć w jedno...

- Widzę, na co się patrzysz, kurwo. - Warknął. - Niech ci będzie. Rozbieraj się.

Ah? Tak sam?

- Rób to. Nie będę długo czekać.

Posłusznie wstałem. Mam nadzieję, że będzie na mnie patrzeć! To wszystko dla Hajime. Zsunąłem zieloną kurtkę i rzuciłem ją na bok. Tak samo biały T-shirt. Rozpiąłem rozporek i zsunąłem z wąskich bioder ciemne, obcisłe spodnie. Położyłem je i byłem w samych bokserkach.

- Kładź się.

Położyłem się na plecach na ciemnej podłodze. Zimnooo... Ale mam nadzieję, że Hajime mnie rozpali... Jego ciepłe ciało... Ahh.. Ugiąłem nogi w kolanie i popatrzyłem się na niego pośród tej przestrzeni.

Boże, co kurwa? Kto by się spodziewał, że z Nagito to taka suka, że rozłoży nogi przed każdym, kto będzie choć trochę zainteresowany jego marną egzystencją. Obrzydliwe. Tak samo obrzydliwe jest jego ciało. Chude. Sama skóra i kości. Wystające żebra. Zapadnięty brzuch. Cienkie, długie nogami. Wystający obojczyk. Ale skoro daje, to trzeba brać, prawda? Zsunąłem spodnie i bokserki do kolan, aby mieć większą swobodę ruchu. Zbliżyłem się do niego. Jednym ruchem zdjąłem z niego również bieliznę, Zauważyłem, jak dłońmi chciał zasłonić przyrodzenie. Ale pod moim spojrzeniem uległ pokusie. Widziałem, jak jego nogi ruszają się z podniecenia i ekscytacji. Jak cały drży... Jego penis był pulsujący i na skraju. Mimo iż nawet go nie dotykałem, wyglądał, jakby miał zamiar zaraz dojść.

Hajimee~ - Jęknął. Skierowałem twarz ku jego szyi i zacząłem ssać. Warto zaznaczyć swoje terytorium, prawda? Nagito drżał i jęczał. Polizałem malinkę, po czym mój nos dotykał jego. Przysunąłem usta do jego zaczerwienionych warg, a on rzucił się na mnie, przyciskając nasze usta w wygłodniałym pocałunku. Uhh... Cały się ślinił. Ale z całą desperacją całował mnie i na siłę próbował wetknąć swój język. Smakował moją spermą. Nie, żebym próbował jej, ale sam jej zapach był rozpoznawalny. Próbowałem wytrzymać. Otworzyłem lekko usta, a on wsunął swój śliski język pomiędzy moje zęby i zaczął badać jej wnętrze, a ja jedną ręką zacząłem sunąć po jego żebrach, nie mogąc, wyjść z podziwu jak ktoś może być tak kościsty. W końcu odsunąłem się od niego, z powodu braku powietrza.

Hajimee, zaraz dojdę. - Mamrotał chyba do samego siebie. Wyglądał, jakby był nieobecny mimo uprzedniego ataku na moją twarz.

- Dopóki ci nie pozwolę to nie dojdziesz - Odwarknąłem. Nigdy nie sądziłem, że jestem tak dominującą osobą... Ale widać człowiek dowiaduje się o pewnych cechach w ciekawych okolicznościach.

Tyle dobra... Ah... tyle nadziei... Moja myśli były w rozsypce. Czułem samą przyjemność spowodowaną jedynie obecnością Hajime, a jego dotyki doprowadzały mnie do szaleństwa. Chcę już dojść! Chcę dojść!

Ah.. - Mruknąłem, patrząc na jego przystojną twarz błagalnie. Jego stalowe spojrzenie nie poddało się. Skierowałem swoje drżące palce ku pośladkom. Rozszerzyłem nogi, a palcami pociągnęłam oba pośladki, odsłaniając drżącą dziurkę chłopakowi.

- Wejdź... Błagam...nie wytrzymam.. - Wysapałem.

Skierowałem wzrok na tyłek Nagito. Przy całej chudości jego tyłek był trochę płaski, ale jednocześnie nawet ładny... Mały i trochę odstający. Nie sądziłem, że będę kogoś pieprzyć w odbyt, ale jak widać, wielu rzeczy o sobie nie widziałem. Jego drgający otwór wyglądał zachęcająco, mały, ale drżał, jakby tęsknił za czymś i ja nawet wiem za czym. Wsadziłem trzy palce w usta Nagito.

- Ssij.

I jak posłuszna, mała suczka jego wargi zacisnęły się na palcach, a języczek zaczął szalenie oblizywać moje palce. Czułem jego śliskość. Widziałem jego przymknięte oczy delektujące się tym zjawiskiem. Po chwili wysunąłem palce patrząc na cienką linię śliny między nimi, a wargami chłopaka. Poruszył zachęcająco tyłkiem. Skinąłem głową i wcisnąłem pierwszy palec między kręgi mięśniowe odbytu. Woow. Był cholernie ciasny. Myślałem, że skoro jest taką kurwą, to spotkam się z luźnym wnętrzem.

- Ciasny jesteś. - Powiedziałem na głos myśli.

C-Czekałem t..t.tylko na ciebie... - Wymruczał. Spojrzałem na niego, nie kryjąc zdziwienia. Ale nie miałem ochoty przepytywać go, bo w sumie niewiele mnie to obchodziło i zacząłem wsuwać głębiej palec i wysuwać. Widziałem na twarzy białowłosego grymasy bólu. W końcu włożyłem drugi i zacząłem robić nożyce, żeby jak najszybciej go rozciągnąć. Włożyłem palce głębiej niż wcześniej, a Nagito wygiął się w łuk.

- Aaa! - Wykrzyknął w przyjemności. Uprzedni grymas ustąpił twarzy całkowitego zadowolenia. Oczy prawie cofnęły się, a z ust kapała prawie kałuża śliny.

- Dobre? - Mruknąłem tak samo, jak Nagito pochłonięty przyjemnością. Chciałbym już wejść...

Ahahh, chcę dojść! Chcę dojść! Proszę. Boooli. - Mruczał, patrząc z błaganiem zasnuty swoją przyjemnością. Zorientowałem się, że Nagito prawdopodobnie już nie kontaktuje ze światem zewnętrznym, więc wyciągnąłem palce z dziurki. Zamiast tego po prostu rozsunąłem palcami jego pośladki, a drugą ręką wcelowałem penisem prosto w rozciągnięty otwór. Na raz wsunąłem cały, nie przejmując się krzykiem Nagito. On miał swoją przyjemność, teraz ja chce poczuć jego zaciskające się ścinki na moim kutasie.

AAAA! - Blady chłopak ponownie krzyknął zaskoczony nowym, promieniującym bólem.

Ah.. - Westchnąłem, czując ciepłe wnętrze. Zerkając zobaczyłem na brzuchu Nagito biały ślad. Czyli doszedł bez mojego pozwolenia..? Zirytowany wysunąłem penisa i ponownie nim wszedłem po całości szybko, uderzając we wnętrze. Chwyciłem za kolana Nagito i szybko wsuwałem, i wysuwałem po całości. Ruchałem go szybko. Uderzałem jego prostatę za każdym razem, więc zamiast krzyków bólu słuchałem ponownie wyłącznie krzyków przyjemności.



HinaaaHinataaaa... - Mruknął i szybko podniósł się i chwycił ramionami mój kark, wpijając mi się w usta. Skończyła się to tak, że siedział mi teraz na kolanach, obejmując mnie i całując. Odwzajemniałem pocałunki, nawet już nie krzywiąc się na jego zaślinione usta. Chwyciłem go za pośladki i powoli go podnosiłem z mojego penisa. On sam mi pomógł, kiedy wysunął się, a następnie sam się nadział na erekcję. Położył głowę na moim karku, jedynie co podnosząc tyłek. Drapał mnie tępymi paznokciami po plecach.

Uhhh... dojdę zaraz - Wysapałem i dłonią chwyciłem jego penisa. Posunąłem nią jedynie parę razy. A Nagito rozlał się w niej od razu z głośnym jękiem. Po czym bez życia opadł na mnie. Nie przejmując się, przytrzasnąłem go znów do podłogi i ponownie zacząłem go rżnąć, trzymając go za biodra. Na pewno będzie miał siniaki. Tak samo ja będę miał blizny na plecach. Patrzyłem na jego twarz. Oczy miał zamknięte, ciężko oddychał przez nos. Czułem zbliżający się koniec, więc doszedłem penisem do końca i wylałem się w jego wnętrzu. Odetchnąłem i wyjąłem penisa, patrząc jak z otworu, wypływała spora ilość spermy.

Mmm - Zamruczałem zadowolony i spojrzałem na twarz Nagito dziwiąc się jego ciszą. Nie otwierał oczu.

Nagito? - Dotknąłem dłonią jego policzka. Zemdlał. Poczułem się trochę źle. Doszło do mnie, ze widocznie, musiałem zadać mu dużo bólu. Ale sam się o to prosił...

- Jest przecież śmieciem... - Powiedziałem, a moje oczy rozszerzyły się z niedowierzania. Jak to? Przecież.... Sam starałem się wybić mu to z głowy, a teraz sam zacząłem tak na niego mówić i traktować.... Boże... Co ja najlepszego zrobiłem. Podniosłem się z podłogi i szybko zamknąłem rozporek. Złapałem się za krótkie włosy.

- Co zrobić? Co zrobić.... - Zbliżyłem się do Nagito. Nasunąłem mu na biodra bokserki oraz nałożyłem Tshirt męcząc się, aby wycelować jego rękoma w odpowiednie dziury. Narzuciłem mu na ramiona kurtkę. Jego spodnie miałem pod pachą.

- Chyba wezmę cię ze sobą... - Szepnąłem przerażony. Gdyby ktoś tu rano jutro wszedł.... Nie potoczyłoby się to za ciekawie. Nie budził się. Musiał naprawdę mocno odlecieć... i to przeze mnie... Jedną ręką delikatnie chwyciłem go za plecy, a drugą za kolana. I podniosłem go w stylu ślubnym. Spojrzałem na jego delikatną, bladą twarz. Całą mokrą, czerwoną... Dlaczego zachowywałem się tak dziwnie? Co się ze mną stało? Ah... Coś na pewno złego. Pot spływał mi po plecach z przerażenia. Jak ja mogłem mu to zrobić? Odniosę go do chatki i.. Będę mieć NADZIEJĘ, że zapomnę o wszystkim, co się dzisiaj zdarzyło.



________________
A/N: Jest to pierwsze napisane przeze mnie fanfiction z DNR . Jest w chuj cringe. Ja wiem. Ale było gorze. Było poprawiane parę razy, dalej jest masakra XD ale publikuję wszystko XD *płacze z zażenowania w kacie*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.