Kiedy obydwoje jedli śniadanie, szarooki próbował niepostrzeżenie zacząć o niej temat, jednak Kamukura odpowiedział mu krótko:
- Zamknij się i jedz - Nawet nie uniósł wzroku znad swojej filiżanki z kawą. Białowłosy uznał to za pierwszą i ostatnią, przegraną próbę w tej kwestii. Skulił się na krześle, jakby chciał wyglądać na mniejszego niż jest zazwyczaj. Trzymał w dłoniach tost i powolnymi kęsami go jadł. Tosty bardzo mu smakowały, musiały być jego ulubionym jedzeniem, ponieważ zazwyczaj nie myśląc nad tym zawsze po nie sięgał. Cóż, możliwe że brakowało mu wiele składników odżywczych, ponieważ nie uważa, aby spieczony chleb zapewniał jemu ciału 'wszystko co najlepsze'. Nic dziwnego, że był taki chudy, mimo że miał pod dostatkiem jedzenia, w przeciwieństwie do wcześniej. Jego zdrowie nie poprawiło się za bardzo. W dalszym ciągu był kłębkiem bólu i nieszczęść. Jego nogi dalej zaczynały szybko drżeć jeżeli stał na nich za długo. Czasami trudno było mu podnieść się z łóżka, ale próbował tego nie dać po sobie poznać. Jest przyzwyczajony do tego bólu. Chociaż... nie wiedział nawet skąd wzięło się jego źródło, ale widocznie taki śmieć jak on musi cierpieć, prawda? Przechylił głowę zaciekawiony na Kamukurę. Jego jadłospis również nie był urozmaicony. Gdy 'jedli' razem, Kamukura-sama pił czarną kawę bez cukru, a potem najwyżej jadł typowe japońskie śniadanie. Białowłosy nie lubił ryżu, nawet nie wiedział dlaczego, po prostu... był on taki przeciętny i bezsmakowy... W innych przypadkach, Kamukura-sama jadł razem z nim tosty. Białowłosego to cieszyło, bo mógł poczuć między nimi wspólną wieź... jakkolwiek to dziwnie nie brzmi.. Jednak Izuru nie chciał się godzić na to, żeby białowłosy przygotowywał dla nich obu jedzenie... Nie wiedział dlaczego...
Jedynie w podzięce za ratunek, na następny dzień białowłosy przygotował śniadanie dla Kamukury-sama. Oczywiście, po tym jak znalazł jakąś książkę kucharską, na której się wzorował robiąc jedzenie. Białowłosemu smakowało, ale nie wiedział, czy Kamukurze-sama również... Po jego twarzy nie można było nic wyczytać.. Ale po tym jednym razie czerwonooki nie pozwalał robić mu jedzenia... No cóż, Kamukura-sama wolał przygotowywać jedzenie sam, ale nic dziwnego, każde danie zrobione przez Kamukurę-sama smakowało niebiańsko! Miał niezwykły talent do gotowania, pieczenia... i wielu innych rzeczy! Kamukura-sama jest naprawdę niesamowity...
- Wypadł ci. - Jego rozmyślenia przerwał głos czarnowłosego.
- Mm? - Mrugnął. Chciał wziąć kolejnego gryza tosta, ale spostrzegł, że nie ma go w ogóle w dłoni... - Ahaha... taka gapa ze mnie... - Sięgnął po kawałek chleba, który upadł na podłogę i chwycił go w usta. Ale z niego głupek... Dlaczego on zawsze musi tak odlatywać w myślach? Jak nie zaczyna mówić od rzeczy, to w ogóle jego umysł odlatuje w pustkę... Zobaczył jak jedna z powiek Izuru drga. Zirytował się? Niee, raczej to nie to.
- Kamukura - sama..? - Zaczął. Czarnowłosy nie dał żadnego sygnału, że go słucha. Mimo to postanowił kontynuować - Czytałem ostatnio książkę medyczną i było tam napisane, że od zbyt dużej ilości spożytej kawy, zaczyna drgać powieka.. - Powiedział niepewnie - Czy... Wszystko w porządku?
Izuru skierował swój wzrok na zmartwione szare oczy i pokiwał głową.
- To nie od tego. - po czym dodał powoli, jakby nie wierzył, że to z jego ust wydobywają się takie słowa - Nie martw.. się.
- A-Ależ będę! Twoje dobre samopoczucie jest dla mnie najważniejsze ! Ja...ja tylko tak mogę odwdzięczyć się za to co zrobiłeś dla mnie!
- Jakie to irytujące.. - westchnął - Dużo się powtarzasz. Zresztą, co ja dla ciebie zrobiłem? - Tylko cię tu przyniosłem. - Przewrócił mentalnie oczami. "Jeszcze nigdy nie spotkałem kogoś tak drażniącego".
- Aah, uratowałeś mnie! Dałeś mi ubrania - zgniótł w pięści pasiasty materiał. - Jedzenie... łóżko.. - Zacisnął bardzo mocno dłoń. - To. ten ...dom, pozwoliłeś mi tu z tobą zamieszkać... W twoim domu... to musi być tak bardzo obrzydliwe mając kogoś takiego jak ja ... - Nagle poczuł uderzenie w głowę. Obrócił się nagle i zauważył Kamukurę z wyciągniętą dłonią ku górze.
- Eh?
- Musiałem - Pokazał palcem na misę z orzechami. Białowłosy potarł bok głowy. Kamukura-sama rzucił w niego orzechem? - Zaczynałeś znów za dużo mówić. - Upił łyk kawy- Tak w ogóle to nie jest mój dom.
- Nie? - Zapytał wciąż zdekoncentrowany tym, że dostał orzechem w głowę. - To. jeżeli mogę się spytać, czyj?
- Ultimate Despair.
- Ultimate.. Despair? - Despar... Despair.. Rozpacz.. Rozpaczy? Gdzie on już to słyszał... Skąd on to pamięta... Przyłożył dłoń do głowy. On pamięta. Chce pamiętać. Wie, że powinien to pamiętać. Wie, że to jest ważne. Wie, że jest z tym słowem zaznajomiony... Na tyle, że powinien wiedzieć co się kryje za słowami "Ultimate Despair".. W jego skroni wybuchł ponownie intensywny ból.
- Oho. - Mruknął czarnowłosy. Cóż, powinien się spodziewać, że białowłosy na pewno zareaguje na tytuł" Ultimate Despair". W końcu... chciał ją zabić. To on przecież walnął tę intensywną przemowę na temat walki Nadziei i Rozpaczy. To przecież on był tym, który wierzył w wygraną Nadziei bez względu na nic. Jeżeli ktoś taki jak on nie zareagowałby na tą nazwę, to Izuru nie wie co mogłoby mu pomóc w przywracaniu wspomnień. Może być to pomocne.
- Ah.. - Białowłosy nabrał dużą ilość powietrza w płuca.
Rozpacz.. Eh? Cóż za obrzydliwie brzmiące słowo... co za czarna, cuchnąca, lepka trucizna wylewająca się z ust podczas wypowiadania tego słowa...
Chłopak otworzył swe oczy. Tym razem przed nim pojawiła się inna sceneria. Znajdował się na szarym, popękanym chodniku. A właściwie siedział na nim na podrapanych i posiniaczonych kolanach. Nie mógł mieć dużo więcej lat niż w poprzednim wspomnieniu, możliwe iż wciąż był w tym samym wieku. Miał tak samo krótkie, małe kończyny. Jednak podniósłszy dłonie do twarzy zobaczył na nim zadrapania i brud. Może się przewrócił ? Biorąc pod uwagę stan jego rąk i kolan. Za sobą zauważył wielki, piękny dom z dużym ogrodem pełnym roślinności. Dom, a raczej willa była cała pomalowana na biało; duże okna wpuszczały do środka piękne promienie słoneczne. Przy oknie na samej górze znajdował się spory balkon z ciemnymi balustradami i kwiatami w doniczkach. Przy drzwiach i oknach znajdowały się również wysokie kolumny, nadając willi bardziej patetycznego wyglądu. Białowłosy pomyślał, że nie jest to najlepszy czas zachwycać się wyniosłością budynku, ale gwoli ścisłości - to jego wspomnienie, więc chciał odtworzyć je najlepiej jak potrafi. Do każdego detalu. Bo mimo, że jego pamięć się poprawiła, to nie wiadomo czy pod wpływem mocnego uderzenia w głowę tego nie zapomni albo po prostu okaże się, że jego pamięć jest ciągle w nie najlepszym stanie. Gdy był już usatysfakcjonowany uzyskanym obrazem w głowie powrócił wzrokiem na poprzednie miejsce... Gdyby mógł wyjść z ciała na pewno by zrobił to teraz. Jego oczy spotkały jeden z najgorszych widoków w jego krótkim życiu. Na trochę prawo od jego kolan leżał pies. Jednak najgorsze było, że ten pies był ewidentnie nieżywy... Jego nieruchome ciało spoczywało bezwiednie na chodniku. Piękne białe futerko było splamione brunatną posoką. Białe, niegdyś biegające łapki zastygły w jednej pozycji, a z krańców futerka skapywała mozolnie krew. Tak powoli jakby pokazywała, że takie właśnie były cierpienia psiaka-wgniecenie na ciele psa wskazywałoby na to, że został potrącony przez jakąś ciężarówkę - pierw pies został odrzucony na bok, jego ciężkie ciało upadło na popękany chodnik. Uderzenie było dość mocne, na tyle, aby żebra psiaka zostały połamane, a odłamki kości wbiły się w miękkie narządy wewnętrzne. Natychmiastowo z przebitych organów wypłynęła krew i wytrysnęła na zewnątrz brudząc po kolei: futro, skórę, pysk, łapy, chodnik i jezdnie. Oraz całe ubranie chłopca.
- Eek..!- Wypuścił z siebie pisk i rzucił się do boku psiaka. Chwycił jego pysk w dłonie
- Kiibo! Kiibo! O-Obudź się.. o.oobudź się. nie zostawiaj mnie tu samego! - Z jego oczu wypływały strumienie słonych łez - Kiibo, proszę! - Wtulił zapłakaną twarz w czerwony kark psa.- Błagam.. Obudź się.. o.obudź..- z jego ust wylewał się nieustanny potok próśb i błagań. Zacisnął piąstki na nieruszającym się ciele. Objął z całych sił Kiibo błagając jakieś wyższe moce o przywróceniu psa do życia... o to, aby zaczął na nowo oddychać... o to,, by swoim szorstkim i długim językiem polizał go po twarzy... aby mógł się przytulić do jego białego futerka .. aby Kiibo w dzień jak co dzień siedział w jego pokoju i wskakiwał na jego łóżko budząc go wesoło merdając ogonkiem...
- Mamoo.. tatoo... - Odsunął się od zwłok i przyłożył dłonie do twarzy nie mogąc przestać płakać. - Kiibo.. !
- Hej. - Czerwone oczy wpatrywały się w niego. - Ocknij się. - Poczuł jak dłoń czarnowłosego dotyka jego ramienia.
- Ah. - Mruknął czując jak powoli wraca do świata rzeczywistego. Na jego ramiona spłynęły ciemne kosmyki Izuru. Do jego nozdrzy od razu wleciał przyjemny, charakterystyczny zapach, przy którym zawsze czuł się bezpiecznie. Niestety Kamukura stał trochę za daleko. aby bezimienny mógłby wsunąć nos w jego kark. Cóż, przynajmniej sama jego woń przypominała mu o tym, że nie zagubił się we własnych wspomnieniach.
- Wspomnienie? - Schylił się, a jego twarz znalazła się obok szarych oczu. - Płaczesz - Jednym palcem przetarł płynące po policzkach łzy. Spojrzał zafascynowany na kroplę wody na palcu. Był to pierwszy raz jak zobaczył, gdy ktoś wylewa z siebie łzy... Było to bardzo interesujące jak ludzki organizm zdolny jest wytworzyć odpowiednie substancje lub ruszyć odpowiednimi mięśniami w zależności jaką emocję w danej chwili odczuwa. Sam Izuru nie był zdolny do wytworzenia tych emocji, dlatego poczuł chwilowa fascynację słonymi kroplami wypływającymi z oczu białowłosego.
- Oh.. ja.. - Zamrugał, a z jego długich rzęs spłynęły krople wody. Zarumienił się, kiedy Kamukura wytarł jego łzy. Czasami, ma wrażenie, że za każdym razem kiedy Kamukura-sama go dotyka jego serce się zatrzymuje. Wciąż nie może się przyzwyczaić do fizycznego dotyku. Przetarł rękawem twarz, a Kamukura się od niego odsunął i wrócił na swoje miejsce. Ahh... uciekła mu okazja zaciągnięcia się jego zapachem. - Prze.prze.przepraszam- zaskrzeczał. Jego głos był bardziej ochrypły niż zazwyczaj. Złapał się rękoma za boki i wziął kilka głębokich wdechów. " Nie odlatuj , nie odlatuj, nie odlatuj, nie odlatuj, nie odlatuj...." Kamukura oparł łokcie na stole i wpatrywał się w niego czekając na koniec jego ataku.
- Ahh.. Tak. to było wspomnienie - wysapał - Dość bolesne, tak sądzę...
- Bolesne?
- Kiibo umarł. - Wyszeptał.
- Kiibo? - Jego brew uniosła się ku górze. Jego lekkie zdziwienie mogło wynikać z faktu, że te wspomnienie mogło dotyczyć śmierci albo tego że Kiibo oznaczało Nadzieję. Mmm, Kamukura zapamiętał go jako miłośnika nadziei ale to powoli zahacza o fanaberię. Szarooki pokiwał energicznie głową, a następnie odplótł drżące dłonie i położył je na krawędzi stołu. Jego chude palce zacisnęły się na niej.
- Kiibo był moim psem... - Jego dolna warga zadrżała - Naprawdę go... kochałem. - W jego oczach znów pojawiły się wielkie łzy, którym usilnie nie pozwalał wypłynąć. Z całych sił próbował, aby zostały tam gdzie są. Nie może sobie tak pozwolić płakać przed Kamukurą-sama.. Nachodzi go automatycznie wstyd, kiedy myśli, że nadużywa uwagi Kamukury-sama. Odchylił głowę do tyłu.
- Ja.. on.. był moim przyjacielem..chyba jedynym - uśmiechnął się żałośnie przez łzy - Oh, to było takie straszne... ta krew... ciemność i pustka w moim sercu... ta żałość.. ta rozpacz - wykrzywił wargi. Szarooki włożył dłonie w swoje puchate, białe, półdługie włosy. Na krawędzi stołu znalazły się delikatne rysy, jednak nie zwrócił na nie zbytniej uwagi.
- Dlaczego on umarł...
- Śmierć jest naturalnym cyklem życia - Odparł czarnowłosy wbijając w niego wzrok.
- Wiem o tym... - Jego ręce bezwładnie opadły na boki. Pochylił głowę i spojrzał na czarnowłosego. Uśmiechnął się tak jak uśmiechał się zazwyczaj. Starał się maskować zarówno ból psychiczny jak i fizyczny. Przywoływał na twarz fałszywy uśmiech. Przecież nikt się nie zorientuje, prawda? Tylko, że na Izuru to nie działało, nie łatwo było go oszukać. Czerwonooki już dawno przejrzał białowłosego przez jego cienką skórę i wiedział jaka jest jego prawdziwa natura. Dlatego było to bezcelowe, nakładanie twarzy kogoś innego na swoją własną. - Ale..robi mi się od razu smutno jak o tym pomyślę... - mruknął i wypuścił delikatny śmiech.
- Wywarło to na tobie silne emocje. To zrozumiało. Musiało to być silne wspomnienie, skoro nie możesz się po nim pozbierać. - Stwierdził treściwie.
- Ah... tak.. chyba t-tak. - Wyprostował się i zarumienił. Musiał odwalić znowu jakąś żenującą scenkę...- Cieszę się, że powoli odzyskuję wspomnienia.. - Odparł nieśmiało. Czarnowłosy ledwo zauważalnie pokiwał głową. Jego filiżanka stała już pusta. Białowłosy zdecydował zmienić temat.
- Czy... Mógłbym cię o coś zapytać ?- Spytał jeszcze bardziej niepewnym głosem i spojrzał płochliwie przez długie, białe rzęsy.
- Jak musisz.
- Czytałem ostatnią książkę... - Jakby to była wielka niespodzianka - Romantyczną, tak sądzę. W-Właściwie przeczytałem kilka takich - Zaczął się lekko plątać - O miłości... Wiesz, Kamukura-sama. "Romeo i Julia", "Duma i Uprzedzenie"... I zastanawiałem się... Myślałem nad tym.. Czym właściwie jest miłość? Bo nie rozumiem.. Czy Kamukura-sama kiedykolwiek czuł... coś takiego? - Zapytał bardzo ciekawy, chociaż nie był pewien czy czarnowłosy zechce udzielić mu odpowiedzi. Zżerała go ciekawość od wczoraj i pragnął jak najszybciej spytać o to Kamukurę-sama. Choć wiedział, że nie należą mu się dogłębne informacje o życiu prywatnym czarnowłosego. Jak to zauważył wczoraj - był zbyt ciekawski. Było to bardzo egoistyczne, ale chciał wiedzieć o nim jak najwięcej. A również... Pragnął dowiedzieć się czym jest miłość, jak to uczucie wygląda w rzeczywistości. Izuru popatrzył się na niego. Nie spodziewał się takiego pytania.
- Miłość to biologiczna-chemiczna reakcja neurologiczna - Odparł obojętnie. - A co do twojego drugiego pytania to nie, nie sądzę żebym czuł coś takiego - Dodał ostrożnie i skrzyżował ręce na piersi prostując się na krzesełku.
- Ahahaha rozumiem.. - Delikatnie się zaśmiał - W książkach opisywali to jako uczucie... piękne.. pełne nadziei. - Podrapał się po głowie - Uczucie przywiązania do drugiej osoby. Chcesz z nią spędzać dużo czasu. Czujesz przyjemne uczucie w brzuchu...- Białowłosy zarumienił się i spojrzał w oczy Izuru - Brz-brzmi to wspaniale. - Izuru obserwował jak chłopak zaczyna się czerwienić i niezręcznie przebierać dłońmi wciąż wpatrując się w ciemnowłosego chociaż tym razem niżej niż w jego oczy.
- Aha. - Kamukura jedynie mruknął. Białowłosy, cały czerwony na twarzy, wstał od stołu.
- D-Dziękuje za posiłek! - Powiedział nagle i wziął swoje brudne naczynie pędząc do kuchni, aby odstawić je do zlewu. Kamukura jeszcze nie widział, żeby ten tak szybko się poruszał. Czyżby odzyskał siłę w nogach? Podążył wzrokiem za znikającym za ścianą chłopakiem. Izuru westchnął i postukał palcem o krawędź stołu.
- Zaczyna odzyskiwać wspomnienia... - mruknął zastanawiając się. Powinno to go ucieszyć, w końcu pozbędzie się zbędnej i dodatkowej osoby w jego życiu. Ale czy to było na tyle proste.? Kamukura obawia się, że zaczyna czuć jakieś dziwne, niewytłumaczalne przywiązanie względem chłopaka. Ale to może mu się tylko wydaje... - Eh, jaką rolę masz w tym, ty... Enoshima? - uniósł wzrok ku sufitowi jakby spodziewając się na nim odpowiedzi na swoje pytanie. Zmarszczył brwi i prychnął jakby usłyszał coś "prześmiewczego". Wstał od stołu nie przejmując się nawet zasunięciem krzesełka. Zaczął kierować się się w przeciwnym kierunku niż ten w którym pobiegł bezimienny. Jego włosy sunęły za nim majestatycznie oraz stawiając szybkie kroki Kamukura wyszedł z jadalni.
Białowłosy spoglądał na swoje trzęsące się dłonie. Ledwo udało mu się umieścić naczynia w nienaruszonym stanie.
- Dlaczego..? - Mruknął z trwogą. Dlaczego nie mogą nie przestać..? Jego serce również kołatało jak szalone, czuł na swojej twarzy wypieki. To wszystko przez zażenowanie, którego doznał, gdy zaczął opowiadać Izuru o miłości..? A może... Przypomniał sobie obojętny wzrok czarnowłosego, jego piękne, błyszczące, koloru krwi oczy... oraz jego przyjemny, rozchodzący się po ubraniach, które nosił białowłosy, zapach. Przyłożył jedną dłoń do miejsca w którym znajdowało się serce. Biło szybko i głośno. Zacisnął materiał koszulki.
- To.. jest dziwne uczucie... - szepnął do siebie uśmiechając się krzywo. Jego serce kuło boleśnie...- Czy to przez Kamukurę-sama?- Jego oczy rozszerzyły się, gdy jego umysł przetwarzał tą informację. -Nie, nie, nie... - Pokręcił gorliwie głową. - To niemożliwe.. - Odwrócił się od zlewu opierając się o niego plecami. Włożył palec do ust i ugryzł go w niedowierzaniu. Czy on...? Może nazwać to uczucie miłością... On kocha Kamukurę? - Jego usta zadrżały i spomiędzy nich wydobył się cichy śmiech. - To jest bezsensu! - Pochylił głowę ku piersi - Kamukura-sama nigdy nie zainteresowałby się mną w taki sposób ... To jest obrzydliwe... Dlaczego mój umysł robi wszystko wbrew mnie? - Warknął z irytacją w tonie. Zaczął nerwowo chodzić w kółko . Najpierw, raczył zapomnieć o wszystkich swoich wspomnieniach z przeszłości, a kiedy, wreszcie pojawił się ktoś, kto zlitował się nad jego marnym losem, od razu zaczął pałać do niego jakimś zakazanym i obrzydliwym uczuciem?! - Uderzył w kant blatu stopą. Trochę za mocno. Jęknął z bólu i chwycił się za palce. Zrezygnowany, upadł na podłogę przybliżając się do mebla i opierając się o niego. - Żałosne.. Ale boli - mruknął żałośnie.
- Ah, jestem totalnie przegrany na każdej sferze.. - uśmiechnął się płaczliwie. Naciągnął rękawy koszulki na palce i przysunął je do oczu. - To wszystko od Kamukury-sama...A ja wciąż nie potrafię się mu odwdzięczyć... - Zaciągnął się jej zapachem. Ah, to wszystko, te wszystkie ubrania wciąż miały na sobie zapach czerwonokiego. Białowłosy mógł się nim upajać bez przerwy. Ah, jak on teraz spojrzy w oczy Kamukurze...? Na pewno stał się wobec niego podejrzliwy, skoro zaczął temat o miłości po czym uciekł, gdy zaczęło robić się niezręcznie.
Półleżąc-półsiedząc wpatrywał się tępo w cienkie, białe skarpetki znajdujące się na jego stopach. Zawiesił się na dłuższą chwilę, zastanawiając się co ma on począć z tymi uczuciami. Wyznać wszystko Kamukurze i liczyć na to, że on je odwzajemni? Czy zamknąć się i udawać, ze nic dziwnego nie dzieje się w jego zrytym umyśle? Liczyć na samoistny rozwój uczuć Kamukury do niego? Może powinien zrobić coś, czym by sobie zasłużył na miłość od chłopaka...? Potrząsnął intensywnie głową wiedząc, że jego myśli powoli zbaczają na zły tor.
- P-pójdę do salonu - wyszeptał na głos, nie kierując tych słów do nikogo konkretnego. Odpowiedziała mu jedynie cisza. Z drżącym uśmiechem na ustach wstał na proste nogi i wyszedł z kuchni. Musi odpocząć.. Musi uporządkować swoje myśli.
Kiedy wszedł do salonu rozejrzał się za obecnością Kamukury. Ah, musiało go wywiać gdzieś indziej. Prawdopodobnie jest w swoim gabinecie Westchnął w myślach. Odczuwał z tego powodu trochę radości, ponieważ byłoby mu niezręcznie spotkać się z nim twarzą w twarz, po przemyśleniach na temat uczuć do chłopaka. Zrobiłoby mu się zbyt niezręcznie, a Izuru, który jest prawdopodobnie wszystkowiedzący, od razu wychwyciłby co jest nie tak z białowłosym. Chłopak wzruszył lekko ramionami i pochwycił po kolejną książkę z jednej z wyższych półek, do której musiał się dostać stając na taboret. Spojrzał na okładkę. Odkąd przypomniało mu się wspomnienie związane z Alicją w Krainie Czarów zawsze patrzył na tytuł i na detale na okładce. Kto wie, może to była kolejna książka, która przywróciłaby mu pamięć?
- Zew Cuthulu?, Lovecraft. - Okładka była ciemna i podniszczona, na niej znajdował się wizerunek jakieś wielkiej ośmiornicy. Literatura grozy. Białowłosy bardzo lubił horrory, a najbardziej ten nierealne, z wymyślonymi stworami, dlatego ucieszył się ze znaleziska i zasiadł w ulubionym fotelu od razu wgłębiając się w opowieść. Mijały długie godziny nim skończył książkę. Od razu sięgnął po następną. Uwielbiał zapominać o całym świecie - o swoim braku wspomnień, o niespełnionym uczuciu do Izuru, a właściwie o tym, że mieszka z obcą osobą, do której rozwinął romantyczne uczucia... o tym, że w ogóle nie posiada imienia. Chciałby mieć jakąś nazwę tak jak Kamukura-sama, a nie być ciągle tym "bezimiennym, albo "ty". Książki wciągały go swojego fantastycznego świata, w którym mógł znaleźć dla siebie miejsce i tożsamość. Poznawanie świata i chłonięcie wiedzy jest niezwykle ciekawe... pasjonujące, tylko dlaczego jego mózg nie chce tego przyswajać? Zachowuje się tak jakby nie chciał tego co on... Zapomina już nie tylko detale, ale większość sytuacji... Mózg robi to chce.. i przestaje działać w najmniej odpowiednich momentach...
Izuru wyszedł błyskawicznie z pokoju nie zamykając za sobą drzwi. Jakie to upierdliwe. Ze znużeniem na twarzy wszedł do salonu. Skierował swe spojrzenie na siedzącym w fotelu chłopaku. Spał. Na jego kolanach, przytrzymywana jedną dłonią, leżała książka. Ciemnowłosy westchnął i chwycił za ramię białowłosego. Normalnie dałby mu jeszcze spać, jednak tym razem musiał, a raczej musieli, z nim porozmawiać. Do tego, kto o zdrowych zmysłach śpi na fotelu? Oh... No tak, ten chłopak na pewno nie jest tym jednym o zdrowych zmysłach.
- Wstawaj. - Potrząsnął mocniej. Chłopak otworzył szeroko oczy i rozejrzał się wystraszony.
- Co...? - Skierował swój wzrok na znużone oczy Kamukury. - Ah, Kamukura-sama! - Wstał jak poparzony z siedzenia, co poskutkowało upadkiem powieści na ziemię. - Przepraszam, że spałem na fotelu, nie powinienem, haha... - Uśmiechnął się w kierunku drugiej osoby, jednak równie szybko opuścił wzrok. Nie mógł się teraz z nim zmierzyć spojrzeniem. Nie chciał, aby ciemnowłosy miał możliwość odczytania jego obrzydliwych, skrywanych uczuć. Kamukura uniósł brew. O co mu znów chodzi?
- Podnieś tę książkę. naucz się szanować nieswoje rzeczy. - Powiedział dobrze wiedząc, że to nie wina szarookiego, że upadła na podłogę. Ale nie mógł się powstrzymać przed lekkim komentarzem. I do tego, nie miał ochoty mieć do czynienia z niezdarnością białowłosego.
- Ah tak, przepraszam. - Odparł natychmiast i podniósł książkę z ziemi. Zgubiła się przez to strona, na której skończył czytać. Westchnął zawiedziony, gdy kartkował kartki. Zamknął ją i odszedł odłożyć ją na miejsce. Czyżby była to pora obiadu, skoro Izuru pofatygował się do salonu, aby go obudzić? Z innego powodu nie przyszedłby do niego, czyż nie? Białowłosy chciał odroczyć ich spotkanie najdłużej jak się da, ale chłopak sam przyszedł do niego... Ah, czuł się strasznie niezręcznie, gdy Kamukura spoglądał mu w oczy... Prawie jakby czytał mu w myślach..
- Musisz iść ze mną, pośpiesz się. - Kamukura powiedział, kiedy szarooki odwracał się od półki z książkami.
- Eh? Dokąd? - Zapytał zdziwiony. - Jeśli mogę zapytać...Nie idziemy na obiad? - Dodał szybko wyjaśniając swoje wścibskie zapytanie. Podszedł do czarnowłosego łapiąc dłonią łokieć swojej drugiej ręki.
- Chodź. - Kamukura odparł i nie bacząc na niezręczność chłopaka wyszedł z salonu. Białowłosy po chwili konsternacji podążył za nim. O co chodzi tym razem...? Zaczął nerwowo skręcać palce u dłoni. Ton czerwonookiego na nic nie wskazywał. Był tak samo obojętny i poważny. Szarooki próbował znaleźć konkluzję płynącą z słów Kamukury Izuru, jednak nie mógł się domyśleć po co i dlaczego chłopak gdzieś go prowadzi. Chce się go pozbyć..? Dowiedział się o jego uczuciach? Aah! Znowu, przez jego głowę przelatują ponure myśli. I zanim przewertował wszystkie możliwości, to jego spojrzenie spotkało drzwi na końcu korytarza.
- To twój gabinet, Kamukura-sama - wymamrotał.
- Cóż za spostrzegawczość - mruknął czarnowłosy i złapał nagle za nadgarstek białowłosego. Bezimienny pisnął z zaskoczenia i jego policzki pokryły rumieńce. Kamukura-sama złapał mnie za rękę! Czuł chłodną skórę i mocny ucisk długich, zgrabnych palców. Właśnie miał kontakt ze skórą Kamukury! Jego myśli podskakiwały w głowie z ekscytacji i chwilowo jego zmartwienia ulotniły się. Został mocno pociągnięty przez Izuru, po czym znalazł się w środku pokoju.
- Oh..? - Westchnął ze zdziwienia. Kamukura puścił jego rękę oraz zmierzyli się ze spojrzeniem siedzącej na biurku dziewczyny. To znowu ona. Ta długowłosa dziewczyna, którą spotkał wczoraj. Znów tu przyszła? Z jakiego powodu? Dlaczego tym razem Kamukura zaprowadził go do niej? Czy jego wczorajsze, przypadkowe wtargnięcie podczas ich dyskusji przeszkodziło im w czymś...?
- Aw, Kamukura-senapi wreszcie go przyprowadziłeś! Zaczęłam się nuuudzić. - pomachała radośnie nogami, przy czym jej niebieskie oczy spoczęły na zaskoczonej twarzy szarookiego. Uśmiechnęła się przeraźliwie szeroko na samo powitanie. Chudy chłopak skinął powoli głową.
- Było samej po niego pójść. - powiedział czerwonooki i popchnął białowłosego bliżej blondynki, po czym ustał niedaleko niej, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Oczywiście, zachowując bezpieczną odległość między nimi. Niczego bardziej nie pragnął niżeli pozbyć się dziewczyny z jego "przestrzeni"...Jej trucizna powoli wsiąkała w powietrze i roznosiła się po terytorium Kamukury. Bezimienny spojrzał pierw na swoje zauroczenie, a następnie na dziewczynę i na przemian.
- O co chodzi..? - zapytał - Kim jesteś...? - zawiesił swój zaciekawiony wzrok na dziewczynie.
- Upupupu~ - dziewczyna podniosła dłoń ku ustom i stłumiła śmiech. Białowłosy uniósł jasną brew w zdziwieniu. Cóż za dziwny śmiech, chociaż bardzo charakterystyczny. Prawie, jakby już gdzieś go słyszał. - Kamukura-senapi, nic ci o mnie nie powiedział? Awww, me serce cierpi. - Udała, że ociera fałszywe łzy. Kamukura, zamiast na nią, spoglądał na jakże intrygującą klamkę znajdującą się w drzwiach wejściowych do biura. Dziewczyna uśmiechnęła się bardzo szeroko. Jej uśmiech sięgał od ucha do ucha. Był przerażający. Zeszła z biurka i radośnie klepnęła swoimi dłońmi o ramiona białowłosego. Ten popatrzył na nią w szoku. Ona...Dotknęła mnie? Po jego ciele przeszły dreszcze. Nie był do tego przyzwyczajony, gdyż nie miał zbyt często do czynienia z ludzkim kontaktem. Mimo że mieszkał z Kamukurą, to właściwie, czarnowłosy w ogóle go nie dotykał. Jedynie, dzisiaj, kiedy obudził go w salonie oraz przy paru innych razach... Ale to były jedynie ulotne zetknięcia. A ta dziewczyna zrobiła to tak po prostu...
- Więc nie mam wyboru, muszę ci powiedzieć ~ - Zachichotała i przeniosła jeden palec na lewą stronę twarzy szarookiego i przesunęła nim po policzku. Chłopak śledził wzrokiem jej poczynania. - Jestem Ultimate Despair, Junko Enoshime, do usług!
- Jesteś Ultimate Despair? - Zapytał, a w jego tonie słychać było pogardę. Sam nie wiedział skąd ona się tam wzięła, jednak sam dźwięk tego tytułu przyprawił go jedynie o odrazę i zniesmaczenie. Prawdopodobnie nie powinien tak reagować. Przecież to ona dała ten dom Kamukurze-sama. Więc coś musi znaczyć dla Kamukury-sama...
- Yup! Widzę, że coś ci to mówi. W sumie to nic dziwnego, bo przecież... upupupup - Uniosła się ponownie tym dziwnym śmiechem i oparła dłonie o biodra. - Jesteś jednym z Remnaits of Despair. A w sumie, Kamukura powinien wiedzieć o tym najlepiej - Rzuciła z szyderczym uśmiechem w stronę czerwonokiego. Kamukura, jak gdyby w ogóle jej tu nie było, ignorował wszelkie jej słowa i gesty. Bezimienny chłopak kierował swoje spojrzenie od jednej osoby do drugiej. O czym ona mówi? Dlaczego wcześniej nic mu nie powiedziała jego przeszłości, skoro coś o nim wie ? Skierował swój pytający wzrok wprost w lodowate oczy blondynki.
- Ajj, nie będę ci tego wszystkiego tłumaczyć - żachnęła się. - To zbyt nuuudne. - Przeciągnęła. To nudne? Pierw Kamukura, teraz ona..? - Jednak wiedz, że jestem kimś ważnym... W tym zdewastowanym świecie. To dzięki mnie on się przekształcił w to, co jest obecnie. To wszystko zaczęło się ode mnie. Spowiłam go w rozpaczy.
Zniszczyłam i odbudowałam.
Nadałam mu nowy cel.
Jestem stwórcą tego, nowego świata.!
Jej usta wygięły się w niemalże maniackiej manierze. Białowłosy cofnął się nieznacznie przed jej szalonym obliczem. O czym ona mówi? Ona żartuje?
- Czy nie możesz się zamknąć... Enoshima? - Przerwał ciszę spokojny głos Izuru - Za bardzo się panoszysz w moim gabinecie.
- Phew. Nie zapominaj, że to jest mój dom.
- Ależ nie śmiałbym. - W jego głosie zabrzmiała nuta ironii. Enoshima zakołysała się na pięcie i wystawiła język Kamukurze, który tylko uniósł jedną brew ku górze. Rany, jak on nienawidził jej obecności..
- Jednakże! - zakomunikowała głośno. - Jestem tu w innej sprawie. Chciałabym rozwiązać twój problem, Kamukura-senpai - spojrzała na niego z uśmieszkiem - z drugim senapiem - kiwnęła głową ku szarookiemu.
Chłopak nieświadomie zacisnął wargi w jedną linię.
- No cóż, powiedziałeś mi o tym, że musisz zajmować się jaaakimś przybłędą - wymruczała. a na jej twarz wstąpiła ponura ekspresja. - nieważne, że jest jednym z Remaints of Despair - Dodała cicho chociaż obydwoje ją doskonale słyszeli. Białowłosy czuł się zdezorientowany jej nagłymi zmianami nastroju. - Mimo wszystko, sądzę, że znalazłam idealne zastosowanie.. dla niego. - Powiedziała triumfalnie i wskazała palcem, który był zakończony czerwonym paznokciem, na białowłosego. - Cieszysz się, Kamukura-se~enpai?
- Ah..? - Bezimienny wydobył z siebie dźwięk zdziwienia. Problem...? Więc przez ten cały czas... Był niczym innym niż problem dla Kamukury-sama? Chciał się go już od dawna pozbyć? Dlaczego mu nic nie powiedział? Gdyby to wiedział, sam by się wyniósł i by mu się nie uprzykrzał... A przecież chwilę temu uzmysłowił sobie co czuje do swojego wybawiciela... A teraz nawet nie miałby okazji mu tego wyznać? Jego ręce zaczęły się trząść, gdy uświadomił sobie w jakim pięknym kłamstwie żył do tej pory. Problem.. Jest niczym więcej niż problemem...
Izuru spojrzał mozolnie na zestresowanego chłopaka.
- Więc... co sugerujesz? - Zapytał wciąż wpatrując się w przypartego do ściany szarookiego.
- No jak wiesz, Izuru-kun - Wypięła klatkę piersiową w przód i powiedziała podniosłym tonem, zmieniając sposób zwracania się do czarnowłosego przechodząc na jego pierwsze imię. - Jestem w trakcie mojej gry wzajemnego zabijania! Hoho, dlatego, jak już jesteś świadom, zakończenie tej gry jest jasne - Gra wzajemnego zabijania ... Białowłosy prawie nic nie rozumiał z mowy dziewczyny, a wyglądało na to, ze Kamukura zupełnie przeciwnie. Czuł się wykluczony. Zwłaszcza, ze dotyczyło to jego dalszych losów. - Dlatego, jako, że mam swoją sukcesorkę, pomyślałam, że przydałaby się jej leciuuuutka pomoc~ - Zachichotała. - I jak się domyślasz, pomyślałam, żeby użyć tego chłoptasia - szarpnęła głową w stronę bezimiennego.
- U-użyć..? Do czego..? - Odezwał się zachrypniętym głosem. Blondynka spojrzała na niego i przymrużyła jedno oko, prawy kącik ust wyciągnął się w górę. Nie spodziewała się, że kot odnajdzie język w gębie.
- Upupup, żeby pomóc Monacę, oczywiście! - Enoshima przyłożyła dłoń do swoich pełnych warg i zachichotała. - Będziesz jej sługą! - Białowłosy otworzył usta, aby szybko zaprzeczyć. Miałby być czyimś sługą? Jednak od razu zamknął usta, gdy spojrzał na twarz Kamukury... Izuru nie wyglądał jakby miał zamiar się kłócić z tą propozycją. Może to dobre wyjście? Prawdopodobne jest to, że Kamukura-sama chce się go pozbyć...Jeżeli taka jest jego wola, nie chce się kłócić...
- Okej... wyszeptał.
- Eh? - Spojrzała na niego zdziwiona.- Tak po prostu się godzisz? Nie zamierzasz się kłócić? - Otworzyła usta w szoku. - No niesamowite! - Okręciła się wokół własnej osi, a następnie podeszła do chłopaka i potargała go po białej czuprynie - Kyaa! Dobry z ciebie chłopak - wyszczerzyła się ukazując białe ząbki - Przygarnęłabym cię z chęcią, gdybym nie musiała... odejść. - Zaśmiała się uroczo na koniec.
- Masz zamiar uczynić z niego niewolnika? - Zapytał Izuru, pozornie niezainteresowany.
- Aj, żeby od razu niewolnik! - Pogroziła palcem. - Będzie sługą i pomocą dla Monaci, pomoże jej rozprzestrzenić rozpacz i w ogóle! - Białowłosy zagryzł wargę na słowo rozpacz.
- Oraz, jako że nie słyszę, aby Kamukura-senapai nadał ci imię, to pozwolę sobie nadać ci, hmm.. nazwę. - Uśmiechnęła się diabelsko. - Będziesz się nazywać Sługa!
Spomiędzy warg Izuru wydobyło się prychnięcie. Kreatywne...
- To ma być moja nazwa? - Zmarszczył brwi szarooki. Nie zupełnie tego oczekiwał... Jednak pokiwał głową na znak zgody.
- Przyzwoite! Względne do tego kim jesteś. Pasuje ci. - skomplementowała go i skrzyżowała ramiona na piersiach.
- Kamukura-sama... - mruknął w kierunku czerwonookiego oczekując, że się odezwie.... Chciałby, aby coś powiedział. Wytłumaczył tę sytuację... Pomógł mu... Czuł się niepewnie postawiony w momencie, w którym musiał podjąć tak nagłą i niespodziewaną decyzję... Jednak Izuru nic mu nie odpowiedział. Zawiedziony, zapytał Junko:
- Kiedy muszę iść..?
Dziewczyna postukała się palcem o podbródek i odpowiedziała:
- Właściwie to teraz! Później już mnie nie będzie w pobliżu. Możesz iść się spakować, jeżeli musisz wziąć ze sobą jakieś pierdoły i udać się ze mną ! - Nowo nazwany "Sługa" spojrzał na nią z niedowierzaniem. Nie ma mowy... Teraz? Nie. Nie. Nie opuści jeszcze Kamukury-sama. Nie może. Jego Kamukura-sama...Musi z nim porozmawiać... Zanim zostanie tymże sługą...
- Nie chcę iść teraz. - zaprzeczył twardo. Junko uniosła brew, a na policzki Sługi wstąpiły rumieńce wstydu.
- Oho
Nie chciał być taki hop do przodu, jednak, nawet jeśli, Kamukura-sama chce się go pozbyć, to, prawdopodobnie to samolubne, chciałby z nim porozmawiać sam na sam zanim odejdzie... Przełknął ślinę. - N-Nie mogłabyś poczekać jeszcze dzień..? Chociaż. Enoshima-san?- Zwrócił się do niej błagalnym tonem. Blondynka lekko zdziwionym wzrokiem spojrzała na Kamukurę jednocześnie kierując palec na białowłosego.
- Nie chciałeś się go teraz pozbyć...? - Spytała. Izuru wzruszył ramionami i spojrzał spod przymrużonych powiek na chłopaka. Co on planował? Szarooki drgnął gdy poczuł jego spojrzenie na sobie. Zaczął bawić się palcami u dłoni.
- Kamukura-sama, jeżeli ci to nie przeszkadza...
- Nic mnie to nie obchodzi - przerwał mu. Sługa uniósł wzrok i posłał mu lekki uśmiech. Widocznie Kamukura zaakceptował jego obecność...
-Aa~ah, to ja już nie wiem! - Jedyna dziewczyna obecna w pomieszczeniu, z frustracji, wyrzuciła ręce ku górze. - Miałam dla niego znaleźć jak najszybciej zajęcie.. i co?
- Będę Sługą. - Odrzekł pewnie - Ale..od jutra. - mruknął. Enoshima wypuściła znużone westchnienie i skrzyżowała ręce o swoje bujne piersi.
- Dziś czy jutro... nie powinno robić mi to żadnej różnicy, gdyby nie to... Że będę zajęta umieraniem. Najprawdopodobniej. - Rzuciła lekceważąco. Blady chłopak wybałuszył na nią oczy i z jego gardła wydobył się dziwny skrzek. Junko zaśmiała się.
- Każdy w końcu umiera, prędzej czy później, niezależnie do tego czy jest stwórcą czy zwykłym gównem leżącym na ziemi - warknęła - Ale niektórzy mają swoją wizję... Swojej śmierci! Planują to. Chcą zostać świadomi oraz przy swoim umyśle do końca swoich chwil. - Wyszczerzyła się.
- Ale...dlaczego? - Zapytał. To nie było normalnie... Cieszyć się, że umrzesz...
- Nie interesuj się, zbyt długa historia. - machnęła ręką -może kiedyś się dowiesz, upupu~~ - zachichotała. Dziewczyna miała rację . Nie powinien zadawać takich prywatnych pytań.- Ale wracając do głównego wątku. To niech ci będzie - oparła dłonie o szerokie biodra - Jutro.
Sługa od razu rozpromienił się i podszedł do przodu, wprost do dziewczyny, aby ją wyściskać ale ta podniosła ręce przed siebie wymierzając odległość między nimi. Sam wcześniej nie był skory do dotykania innych osób, ale mógł zrzucić to na zbyt dużą ekscytację.
- Nie zbliżaj się do mnie nie zbliżaj niż na metr, Sługo - Białowłosy natychmiastowo ustał i spalił buraka. - Tak lepiej. - mruknęła z zadowoleniem. - Ale nie zaprowadzę cię za rączkę do Towa City, tam gdzie masz się udać, będziesz musiał poradzić sobie sam. - Wyjaśniła i wbrew swoim wcześniejszym słowom zaczęła kierować się w jego stronę. - Po prostu zapamiętaj, że szukasz Monacę Towa i że jesteś jej Sługą. Jakoś sobie poradzisz. Upupupup - zaśmiała się na koniec i z buta otworzyła drzwi znajdujące się obok białowłosego. Ten spojrzał na nią już trochę przyzwyczajony do jej dziwnych zachowań.
- No to, żegnaj, Kamukuura-senpai, - pomachała milczącemu chłopakowi. W ogóle na to nie zareagował - Aww, jaki okrutny. - jej usta wygięły się w podkówkę. - I żegnaj, Słuugo-chan - Po tym łowach uśmiechnęła się przebiegle w jego kierunku. Szarooki niepewnie odwzajemnił mały uśmiech.
- Żegnaj...
Dziewczyna założyła ręce za głowę i po prostu wyszła z pokoju podśpiewując wesoło pod nosem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.