czwartek, 27 grudnia 2018

"The Servant of love" II Kamukoma/ Komahina

  Pierwsze co poczuł to niebywała miękkość znajdująca się pod jego ciałem. Był również przykryty czymś ciepłym i o dziwo, to uczucie różniło się od jego zniszczonej, zielonej kurtki, która była szorstka w dotyku. Było mu tak miło... Nie czuł czegoś takiego, właściwie.... od zawsze... Nie miał żadnych wspomnień, zanim nie zamieszkał w magazynie. Rany... Co za przyjemne uczucie... Nie chciał otwierać oczu i stawiać czoła ponurej rzeczywistości. Może to tylko sen, a te uczucie to nadzwyczaj realistyczna iluzja. Zaciskał powoli kościste palce na materiale, chcąc poczuć fizyczność tkaniny. Iluzja wydawała mu się trochę zbyt realna. Mógł wyczuć puch, pojedyncze nitki prujące się z materiału, gładką teksturę.. Przesunął dłonie po materiale dziwiąc się jak dokładnie okrywa ona jego ciało. Został nią przykryty po same czubki palców u stóp i wcale na to nie narzekał. Zaczęło dochodzić do niego to, że to nie sen ani iluzja. Nie wiedział kim mógłby być jego dobroczyńca.. Powoli następowało jego niedowierzanie, ale mimo to, wypuścił z ust zadowolone westchnienie.
- Obudziłeś się - Otworzył oczy z zaskoczenia. Jego zamglony wzrok skierował się na postać siedzącą na fotelu. Był to chłopak. Pierwsze co mu rzuciło się w oczy to sięgające prawie do ziemi, ciemne włosy. Zza długiej grzywki błyszczały czerwone oczy. Białowłosy aż zachłysnął się z zachwytu. Piękne... Jego skóra była opalona. A na sobie miał czarny, zwykły garnitur, co według niego dodawało chłopakowi gracji i mężności. Siedział podciągając kolano do podbródka i opierając na nim łokieć, a drugą nogą stał na ziemi.
- To twoje pierwsze słowo po obudzeniu? - Powiedział niby znużonym tonem, ale w jego głosie białowłosy wyczuł nutkę szyderstwa. Leżący chłopak zamrugał oczami i zarumienił się. Czyli... powiedział on to na głos? Zachwycające pierwsze wrażenie....
Westchnął zbity z tropu i jedynie wtulił się bardziej w poduszkę podciągając kołdrę pod sam nos.
- Kim...?- mruknął, a jego głos zniekształciła naciągnięta kołdra. Chociaż czuł przerażenie nagłą zmianą otoczenia i obcą postacią wpatrującą się w niego szkarłatnymi oczami to czuł się bezpiecznie - Jeżeli miałby umrzeć to nie sądzi, że nadarzyłaby się lepsza sytuacja niż ta, ponieważ śmierć z rąk innego człowieka byłaby bardziej heroiczna niżeli śmierć z głodu, brudu i pragnienia...
- Już ci mówiłem - Odparł obojętnie nie siląc się na skomentowanie tego w lepszy sposób. Białowłosy  przełknął ślinę próbując przypomnieć imię drugiej osoby. Chociaż... na co on niby liczył ? Nie pamiętał nawet własnego imienia, a co dopiero kogoś innego. Potrząsnął głową tak mocno, że białe pukle weszły mu do ust.
- Naprawdę nie pamiętasz - że ktoś może mieć tak słabą pamięć - przechylił lekko głowę - Trochę przypominasz mi Ją.
- Ją? -  Otulony kołdrą chłopiec zapytał. Kim była ona? Co ważniejsze... kim był on? Kim był on sam? Co to za miejsce? Ah! Tyle pytań...
- Przypomnę ci ostatni raz. Lepiej żebyś tego ponownie nie zapomniał - powiedział głębokim głosem - Kamukura Izuru.
- Kamukura Izuru.... - Szepnął. Ahh, no tak, to był Kamukura Izuru. Teraz, w jego głowie pojawiło się mgliste przypomnienie ich pierwszego spotkania, a raczej nagłego przybycia Izuru, które zakłóciło spokojny sen białowłosego. Nie pamiętał tego wyraźnie, jedynie sama myślą, że jakaś piękna istota pojawiła się i go uratowała... Na ratunek przynajmniej to wyglądało.
- Dzię-ękuję? - Próbował podnieść się do siadu, gdyż nie chciał być niegrzeczne wobec gospodarza wylegując się, prawdopodobnie, na jego łóżku - ...za.. pomoc...? - Choć tego nie chciał jego wypowiedź zabrzmiała dziwnie pytająco. Znów gwałtownie zatrząsł głową i usiadł momentalnie czując jak robi mu się ciemno za oczami. Zamrugał oczami próbując odpędzić mroczki.
- Nie wiem czy jest za co - Czarnowłosy odparł. Chłopak krępująco się zaśmiał i uśmiechnął się.
- P-powienienm chy-yba pójść - nerwowo wstał z materacu od razu tęskniąc za niecodzienną miękkością, jednak wiedział, że zaczyna nadużywać gościnności. Czerwone oczy wpatrywały się w niego z kpiną. Nie chciał zdenerwować Kamukury-sama... Ledwo ustał na podłodze, a jego cało się zachwiało. Nie może upaść tutaj przed Kamukurą-sama... Jego nogi drżały, ale próbował pewnie na nich stać.
- Stój - głęboki głos zagrzmiał w jego uszach. Osłabiony, skierował wzrok na Izuru Kamukurę. Splótł niezręcznie dłonie na brzuchu nie wiedząc co zrobić ze swym ciałem. Izuru opuścił nogę na podłogę i  w mgnieniu oka wstał z fotelu. Jego długie włosy sunęły się za nim. Wolnym krokiem zbliżył się do bezimiennego, który wlepiał bezmyślnie w niego oczy. Kamukura pochylił twarz nad karkiem białowłosego. Skierował swój nos na szyję białowłosego. Na co chłopak stanął jak wryty i był pewien, że ciemnowłosy słyszy jak za każdym razem przełyka ślinę oraz jak ciężko oddycha. Nie wiedział jak się ma zachowywać, więc stał jak sparaliżowany czując przyjemny dotyk skóry jak i długich włosów które spłynęły na jego ramiona. Czuł, jakby ta chwila wydłużała się w nieskończoność, a prawdopodobnie ten dotyk nie był dłuższy od jednej sekundy.
- Śmierdzisz - Kamukura odsunął się od niego od razu, a na jego twarzy widniało wyraźne obrzydzenie.
- Eh? - Na jego blade policzki wstąpił soczysty, czerwony rumieniec. Potarł dłonią miejsce, w którym ostatnio był nos Izuru. W sumie, co się dziwić, jeżeli w magazynie nie było bieżącej wody. Mył się jedynie wodą z karnistów lub gdy znalazł jakąś rzekę, kałużę, jezioro. Po stwierdzeniu tego faktu przez czerwonookiego poczuł wyraźnie jak oblepiają go grudki brudu... błota, resztek jedzenia... smrodu i innych obrzydlistw. Zrobiło mu się okropnie głupio, gdy pomyślał, że takie obrzydliwe ciało leżało na czystej i pachnącej pościeli jego zbawiciela. Ah! Cóżże on uczynił...!
  Upadł na ziemię obejmując rękoma całe ciało. Schylił głowę i zaczął się trząść, jakby ktoś niespodziewanie poraził go prądem.
- Aah! Przepraszam, Kamukura-sama! Jestem taką obrzydliwością! Śmierdzę jak najgorszy śmieć! Lepiej się mnie pozbądź, zanim mój smród rozejdzie się po twojej olśniewającej ipachnącejrezydencji..!- Zaczął mówić tak szybko, że zniknęło jego jąkanie się, a z ust wypływała ślina. Zacisnął palce na biodrach. Zamiast dotyku miękkiej tkanki czuł przebijające się przez cienką skórę kości.
  Niespodziewanie, z jego trzęsawki wyrwało go mocne szarpnięcie za splątane włosy. Kamukura zacisnął palce na korzeniach białych kołtunów i pociągnął do góry. Chłopiec wypuścił z siebie kwilenie, gdy stanął oko w oko z Izuru. Chciał wytrzeć z siebie ślady śliny, ale jego ręce opadły bezsilnie.
- Takie piękne, schludne dłonie dotykają takiego ohydztwa.. splątanego mopa, och, jak mi przykro... - mamrotał sam do siebie.  Nawet nie był pewien, czy mówił to w myślach, czy na głos.
- Idź się umyć - Kamukura rzucił i pociągnął niedelikatnie puklami w górę. Ciało białowłosego uniosło się. Ustał na chyboczących nogach. Kamukura widocznie zignorował jego ględzenie. Nie obchodziło go to. Mimo iż nie upłynęło dużo czasu, to powoli zaczynał żałować, że go tu sprowadził. Ale bynajmniej "pomoże mu" zlikwidować ten smród. Kamukura opuścił dłoń i ostatni raz patrząc na zaślinioną twarz rzucił:
- Idziesz za mną - Nie obejrzał się, aby sprawdzić czy chłopak za nim podąża. Ruszył do ciężkich , dębowych drzwi i sięgnął za mosiężną klamkę. Blady chłopak stawiał niepewne kroki. Jego chude nogi ledwo ruszyły się z miejsca.. Gdy wyszli z pokoju oczom bezimiennego ukazał się długi, ciemny korytarz. Na ścianach znajdowały się lampki z czarnymi ażurami, lecz żarówki ledwo jarzyły się w tych ciemnościach. Wzdłuż korytarza ciągnęły się kolejno takie same dębowe drzwi. Ciekawe co się za nimi znajdowało. W ogóle fascynujące było, jak wielki był ten dom. Ah... Chyba nie powinien się tym interesować. To nie jego sprawa...
- Wchodź - z jego rozmyśleń wyrwał go rozkazujący ton Izuru. Uśmiechnął się krzywo nie wiedząc jak zareagować. Posłusznie potuptał do pomieszczenia, a Izuru wszedł razem z nim.
- Nie uśmiechaj się tak. To przerażające. - Kamukura westchnął, a szarooki spuścił kąciki ust ku dołowi. Przestępował z nogi na nogę w niezręczności jaka go opanowała.
- Tu masz bieżącą wodę - wskazał podbródkiem na wannę z zasłoną prysznicową. - a tam znajdziesz ręczniki. - Tu pokazał szafkę - Skorzystaj z tego. Potem wiesz gdzie mnie znaleźć. - Mruknął i po prostu wyszedł z łazienki nie zaszczycając bladego ani jednym spojrzeniem.
- Oh, dobrze - szepnął niepewnie, lecz było już za późno, Izuru wyszedł zostawiając go samego w nieznanym pomieszczeniu.
Jak to możliwe, że zachowuję się jak wariat, a mimo to Kamukura Izuru wciąż jest dla mnie taki miły i łaskawy...Potrząsnął gwałtownie głową, kiedy poczuł jak, z podekscytowania, z jego ust wydobywa się ponownie spora ilość śliny. Ma zbyt dużą tendencję do ślinienia się... Stał na środku łazienki jeszcze z parę minut, gdyż obawiał się dotknąć jakiegokolwiek obiektu, aby nie skazić go swoim obrzydliwym dotykiem. Jednak Kamukura-sama dał mu wyraźne rozkazy... Więc tak... Chwycił krawędź brudnej, dawnej białej, bluzki i wyciągnął ją przez głowę. Straszny chłód uderzył jego nagie ramiona i klatkę piersiową.
- Br...Zimno - Jęknął. Powinien już dawno przyzwyczaić się do chłodu, jednak ten czas spędzony w miękkiej pościel wydawał się odpędzić dawne cierpienia... Jego ciało spragnione ciepła chłonęło je garściami. Ściągnął również czarne spodnie oraz buty odstawiając te rzeczy na bok. Nie nosił bielizny ze względu na to, że było ją najłatwiej pobrudzić. Dlatego już dawno zrezygnował z jej ubierania. Po zdjęciu wszystkich ubrań odkręcił kurek, a czysta i ciepła woda spływała napełniając wannę. Chłopak nawet nie chciał patrzeć na swoje ohydne, chude, nagie, brudne ciało, więc kiedy poziom wody trochę się podniósł, od razu wskoczył do środka, uważając, aby nie porozlewać wody na podłogę. Zaczął szorować się gąbką nalewając na nią jakiegoś płynu. Woda zaczęła przybierać brunatny kolor. Umył dokładnie każdy zakamarek na ciele, nie wiedząc, kiedy będzie mógł ponownie skorzystać z bieżącej wody. Szorował gąbką skórę, póki nie stała się miejscami czerwona. Cienka skóra na jego klatce piersiowej zaczynała krwawić. Czerwone krople spadały do już brązowej wody.
- Brudny.. Obrzydliwy - Mruczał pod nosem pocierając miękkim przedmiotem zaczerwienioną skórę. Po chwili wypuścił z rąk gąbkę, a zamiast tego na dłonie wylał trochę szamponu stojącego na krawędzi wanny. Miał on przyjemną, kremową konsystencję oraz słodki zapach. Cóż, przynajmniej Kamukura-sama nie używał tego szamponu. Jego włosy pachniały zupełnie inaczej...
- Eek..!- pisnął zażenowany z powodu rozmyśleń na tak absurdalny temat. Szybko zaczął wcierać kremową substancję w brudne, skołtuniałe włosy. Sam właściwie nie pamiętał jakiego były one koloru. Białe, szare, platyna? Wcierał szampon we włosy i poczuł jak na jego nos spada piana. Po jakimś czasie był już wystarczająco zadowolony z wyniku spienienia, więc chwycił za natrysk i zaczął polewać swoją głowę, a brudna piana spłynęła z jego włosów. Długie kosmyki spadły na jego czoło i policzki. Mokre nici przyklejały się do jego twarzy. Chłopak zadrżał z obrzydzenia, kiedy ujrzał brudną wodę.
- Kamukura-sama dotykał mnie, kiedy ja.. - Zmarszczył nos i natychmiastowo wstał na nogi. Wyszedł z wanny prosto na śliską podłogę. O mały włos, co by się nie wywrócił, ale w ostatnim momencie utrzymał się na nogach. Wyciągnął korek obserwując wirującą wodę. Dłonią odrzucił przeszkadzające mu kosmyki i przetarł zimny nos przed obawą, że za chwilę kichnie. Lewą ręką chwycił drzwiczki szafki, którą wskazał mu Kamukura-sama i je otworzył. Rzucił szybko okiem i wyjął z niej jeden z wielu ręczników. Przetarł nim szybko włosy oraz zaczął suszyć mokre ciało. Ostatecznie zawiązał go wokół wąskich bioder. Zagryzł wargę i zastanowił się nad tym, jak bardzo dobrym człowiekiem jest Kamukura skoro dał mu szansę i pozwolił mu... żyć jak jeden z ludzi?
- Aaah.. Taki wspaniały, najjaśniejszy.. - Dał sobie lekko po twarzy, żeby się opanować. Nie chciał znów zacząć rozmawiać sam ze sobą...Aż przypomniał sobie jak jeszcze wczoraj leżał na śmietnisku i mówił sam do siebie...Albo do szczurów...
     Zdecydował się wyjść z łazienki nie korzystając z dobroci gospodarza dłużej niżeli jest to konieczne. Wyszedł po cichu z łazienki słysząc jedynie odgłos swoich mokrych stóp stawiających kroki na posadzce. Ręką trzymał koniec ręcznika i spoglądał na drzwi próbując sobie przypomnieć, gdzie wcześnie się obudził i spędził czas z Kamukurą. Jednak na całe szczęście, nie musiał się długo zastanawiać, bo po paru krokach zauważył otwarte drzwi. To chyba musiały być te. Powolnym ruchem wszedł do środka od razu zauważając siedzącego w tym samym fotelu Kamukurę-sama.
- Naprawdę, nie miałeś nic na siebie co nałożyć- Podniósł brew, gdy zobaczył niezręcznego chłopaka z ręcznikiem owiniętym wobec pasa.
- Ah... Niestety nie.. - Oblizał suche wargi językiem. Ah, no tak. Zostawił ubrania w łazience... Izuru Kamukura wciąż miał na sobie nienaganny garnitur.
- Dlaczego nie miałeś na sobie tamtego mundurku co reszta..?.
- Mundurek? - Białowłosy przechylił głowę.
- Tego, który miałeś, gdy cię postrzeliłem - Zatrzymał się, po czym spojrzał znużonym wzorkiem na stojącego w drzwiach chłopaka.- No jasne - Wstał nagle
- Postrzeliłem? - Popatrzył na niego szczenięcym wzorkiem. Czy ty coś o mnie wiesz?! - Zapytał zachwycony. Czyżby Kamukura skądś go znał?! Ah! Dlaczego wcześniej tego nie powiedział ?!
- Nie - uciął - Chciałeś mnie postrzelić, ale zrobiłem to ja - mruknął obojętnie patrząc jak ekspresja chłopaka powoli się zmienia. Z zachwytu, prosto w niedowierzanie. Co za typowa reakcja.
- Aah? Tak - Położył dłoń na piersi, jakby chciał wyczuć pocisk, którym go postrzelono.
- Ale jak widać, nic tobie się nie stało - rzekł - Jesteś szczęściarzem - uniósł kącik ust ku górze w małym rozbawieniu. Była to chyba jedyna pozytywna emocja, którą pokazał szarookiemu. Chłopak wszedł szybkim krokiem do środka. Podniósł gwałtownie ręce, ale zaraz je opuścił, gdy o mały włos jego ręcznik nie poszedłby w dół. Czerwone oczy Kamukury powoli sunęły po mokrych śladach na podłodze po czym skierował wzrok, tylko na chwilkę, na nagi, blady, wklęsły brzuch chłopaka.
- Dla-czego, nie-nie powiedziałeś mi wcześniej, Kamukura-sama... - zapytał zniżając swój głos, jakby złapał się na tym, że zaczyna mówić zbyt śmiele.
- Zapomniałem - uciął, gdy znudził się obserwacją spadających kropel wody z jego ramion. Kamukura wstał nagle prawie powodując, że zaskoczony szarowłosy wypuścił z rąk ręcznik. - Twój widok był tak nieistotny, że zdecydowałem się usunąć informację o tobie. Dlatego nawet nie pytaj mnie ponowie czy znam twoje imię. Po prosto tego nie pamiętam - Burknął, a podekscytowanie drugiego chłopca umilkło, a jego radosny uśmiech znikł.
- Ah, rozumiem... - zmusił się do wesołego uśmiechu - Słusznie zrobiłeś, jestem tylko bezwartościowym, bezużytecznym śmieciem.. Nie powinieneś zaśmiecać głowy kimś takim..
 Kamukura spojrzał nieodgadnionym wzrokiem na znów trzęsące się wątłe ciało.
- Wychodzę - zakomunikował - Możesz skorzystać z ubrań z szafy. Już północ, więc po prostu idź spać - Wyszedł przez to samo przejście, którędy białowłosy przed chwilą wszedł do pokoju. Zatrzasnął za sobą drzwi.. Chłopak ponownie został sam.
- Czy ja mu odpowiednio podziękowałem..? - Zmarszczył brwi próbując sobie cokolwiek przypomnieć. Totalnie mu to nie wychodziło. Potrafi wszystko tak szybko zapominać, że aż go to przerażało. Zamknął oczu próbując odtworzyć pierwsze spotkanie z Izuru Kamukurą. Nie szło mu to tak źle, ale bólu głowy zaatakował go natychmiast. Jęknął zaciskając palce na mokrych kosmykach.
- U-Uspokój się..- szepnął do siebie ponaglając, aby agonia odeszła od niego jak najszybciej, Potrząsnął głową udając, że nic go więcej nie boli. Generalnie, wraz z upływem czasu, przyswoił bólu, ponieważ towarzyszy mu na co dzień. Jednak nagłe napływy białej gorączki dawały mu się we znaki. Niepewnymi palcami chwycił rączkę od dużej, drewnianej szafy i ją otworzył. Skoro Kamukura-sama mu pozwolił wziąć ubrania, to może, prawda? W szafie znajdowało się dużo koszul, krawatów i czarnych, eleganckich spodni. Rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś bardziej komfortowego. Sięgnął po pierwszy lepszy T-shirt i bokserki. Nałożył bluzkę, która jedynie co to spadała z jego wystających obojczyków. Ściągnął puchaty ręcznik i naciągnął ciemne bokserki. Ułożył ręcznik w kostkę i położył na fotelu, na którym siedział Kamukura. Poczuwszy zimny chłód wsunął się szybko pod kołdrę. Złapał w ramiona jedną z poduszek i ścisnął ją, jakby była to jego ostatnia deska ratunku. Skulił się cały zginając nogi w kolanie w pozycji embrionalnej. Zaciągnął się zapachem poduszki...
- Kamukura-sama...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.